Ponieważ kolejny raz zrobił mi się w szafach i komodach stan obfitości ponad miarę, mam pytanie do Was, czy macie jakieś systemy określenia wystarczającej ilości ubrań dla dzieci? Ja się cały czas z tym zmagam, i w rezultacie oczywiście mam za dużo.
Mam o tyle kłopot, że choć odległości między chłopakami są małe, to jednak ubrania nie przechodzą bezpośrednio z dziecka na dziecko. Muszę je "schomikować" na jakieś pół roku - więc wydać zupełnie w ludzi trochę się boję, żeby jak przyjdzie kolejny rozmiar, nie szukać po znajomych w popłochu.
Nadwyżkami ubraniowymi chętnie się dzielę, ale widzę, że mogłabym podzielić się bardziej.
Drogie pogotowie .orgowe - podzielcie się swoimi pomysłami w tej kwestii.
Gratias!
k.
Komentarz
Po najstarszej, po P i najmłodszej, oddaje jak tylko wyrosną, nic nie nagazynuję.
Teraz będę miała trochę letnich rzeczy na dziewczynkę 128-140, plus wiosenno letnie buty rozm 34, ktoś reflektuje?
Jedni mają do tego dryg i cierpliwość,a inni się uspakajają przy nawlekaniu koralików
Nalezy poswiecic troche czasu na oproznienie garderoby, w moim przypadku wywalenie tego, co zniszczone, podzielenie sie tym, co jeszcze dobre,a dla mnie w nadmiarze.
Poza tym odkladam rzeczy dla mlodszych do kartonow, ktore to podpisuje rozmiarem i pora roku.
Chlopcom zostawiam zawsze tzw. "ciuchy robocze", nie denerwuje sie wtedy ze na spacerze siadaja i laza na kolanach gdzie popadnie.
Po chłopcu - to, co się do wydania nadaje.
Czasem coś wstawię na ebay, bo nie lubię długo magazynować, a czasami brak perspektywy wyjazdu do PL bądź nie jedziemy samochodem i nie ma jak zabrać dodatkowych siat.
Na razie tak typowo zachomikowałam tylko trochę rzeczy na chłopca, tak 2-3 lata, bo mamy szansę na dziecko w takim wieku, więc jeśli byłby chłopiec, to będzie już część rzeczy miał. Ale jak się plany zmienią, to wydam.
Problemem jest dla mnie zaplanowanie, ile czego kupić. Obkupię córkę w piekne sukieneczki - lata nie ma. Albo kupuję na wyprzedaży czy na ebayu pakę i potem mamy np. strasznie dużo szortów i za mało długich spodni. Do tego często np.coś zostaje w Polsce i przy następnej okazji się okazuje za małe, a na bieżąco trzeba dokupić, bo brakuje. I chyba jestem wyrodna, ale nigdy nie zostaje nam po sezonie tyle, żeby pakować rozmiarami w kartony.
:OPrzy najmłodszej M. pobiłam rekordy głupoty i tej swojej wyczekanej córci nakupowałam mnóstwo ubrań, których praktycznie nie założyła (albo raz, czy dwa)
No-ale jak się czeka na dziewczynke po kilku chłopakach...to tak jest
:-))
Teraz większosc rzeczy dla dzieci dostaję...albo kupuję uzywane. Nowe- tylko jakieś "wyjatkowe"
Swoje też oddaję bez żalu dalej.
Ale dla chłopców tez mam cały czas za dużo np podkoszulków- dlatego właśnie wydałam .
Kurtki kupuje lepsze i przechodza z jednego na drugiego.
Buty raczej nowe.
To czego nie nosimy- układam na górę szafy, to co aktualnie na dół.
Niemowlęce rzeczy teraz wydaje wszystkie:)
Nie wiem Katiu...właśnie mam na sobie jedną z ulubionych podkoszulek -żółtą rocznik uwaga 2002 kupiona w Cubusie...niezła bawełna...i jeszcze służy
Ale też w sumie chodzę w paru ulubionych rzeczach
@Anka - jakbyś miała jakąś fajną spódniczkę 140 to też bym reflektowała. Oczywiście , jak nie będzie bardziej potrzebujących