Witaj, nieznajomy!

Wygląda na to, że jesteś tutaj nowy. Jeśli chcesz wziąć udział, należy kliknąć jeden z tych przycisków!

Ubrania - systemy - ktoś ma?

2

Komentarz

  • U mnie przy pięciu facetach trzeba codziennie. 
    Dyżury jednodniowe stosuję.
  • U nas też raczej to praca codzienna, zwłaszcza że chłopcom zdarza się krzywo siusiać...

  • @Maciejka, no widzisz, trafił mi sie mąż stworzony "do wyższych celów" i nie dostrzega tematu... Inna sprawa, że jakby on miał myć wg jego kryteriów czystości, to by nie mył nigdy ;)

    @MamaMika, a jakaś porada techniczna? 

    Możecie się kulać ze śmiechu pozwalam, tylko błagam napiszcie, jakim płynem, jaką ścierką, jaką techniką 
    ;;)
  • edytowano maj 2012
    W sobotę myją łazienkę dzieci na zmianę. W tygodniu oblatuję sama. Jest czysto. :)
    Szczególnie teraz, gdy Męża nie ma na co dzień w domu. :D


    Pustynna, na co dzień polewam Tytanem (wiem, wiem, chemia, trucizna itd...) i po chwili myję szczotką do wc. W sobotę myjemy rączką. :D
    Tak, tak, spuszczam wodę, coby muszla była bez pozostałości :D, nalewam płyn i myję dogłębnie :D gąbką lub ścierką (zależy, co ma pod ręką do tego celu).
  • No, ale uchylcie rabka tajemnicy, jak to oblatywanie wygląda!

    Proszę o instrukcję dla idiotów 
    :-B
  • oblatywanie kibla to mycie go w wersji standard tylko SZYBCIEJ!
  • @Małgorzata, Monica - adresy na priva poproszę. Miałam gdzieś Monica do ciebie, ale mi wcięło.

    Tych rzeczy nie ma dużo, ale są w miarę fajne :)
  • @Monika - spódnica.... A co to takiego? Z latem nosi się bardziej dziewczęco, ale to są sukienki, spódnic w zasadzie nie ma.
  • Monico - priv napisałam
  • Dziewczyny - dzięki za odpowiedzi.
    A jakby któraś z Was tak łopatologicznie do mnie - ile Wasze dzieci mają średnio sztuk różnej odzieży?
    Teraz, tak na wiosnę.
    T-shirty, spodnie długie/krótkie, polar/sweter?
    Bo ja się miotam między wersją "obóz harcerski- 1 plecak do uniesienia samodzielnie" a "co będzie, jak jednak ubrudzi tę drugą zmianę bardziej wyjściowych ciuchów".
    Jak to za bardzo prywatne inf., to napiszcie, jak Wam się wydaje ;)
    Dzięki serdecznie
    k.
  • Mam jeszcze pudło o nazwie "Ciążowe". Czekają.
  • Ja ostatnio ciążowych się pozbyłam.
    Natomiast jakoś nie mogę się zdecydować na oddanie reszty ubranek niemowlęcych (chociaż dużo już oddałam).
  • Z moją szafą trochę mi łatwiej.
    To,w czym aktualnie nie chodzę ląduje opisane w piwnicy. Ciążowe rzeczy zwykle krążą "po ludziach".
    Od roku sukcesywnie wyrzucam rzeczy, w których naprawdę już nie będę chodzić (np. bo w danym kolorze lub fasonie straszę ludzi i zwierzęta, lub miałam coś przerobić i przerabiam już od 5 lat itp.), i pomału dokupuję coś, co mogę na siebie włożyć, starając się pamiętać, że ma do reszty garderoby pasować.
    Najgorzej, jak jakiejś siaty nie dowiozę do pojemnika i za jakiś czas zaglądnę do środka mówiąc - "A może jednak się przyda"... grr
    k.
  • No, ja nie dostaję, więc pozbywać się nie mogę. Ale ja na sknerę wyszłam ;) Kupuje używane, tanie, trzyma, kolejne dziecko chodzi w tym samym.
    No nawet nie wyrzucam poplamionych, tylko naprawdę podarte...

    I słyszę, że jestem rozrzutna, bo zamiast zakupy zrobić po drodze, jadąc do znajomej, to przywiozłam je do domu, a dopiero do niej pojechałam... Do tego nie kupuję przecenionego chleba z Tesco, nie kalkuluję wydatków w Excelu...
  • U nas też ubrań za dużo. Odkładam i moja najmłodsza chodzi w ciuszkach po starszej, ąle tylko w takich, do których

     Podoba mi się pomysł z opisywanymi pudłami. My nie mamy strychu a piwnice są ty wilgotne.  

     Chodzą w ubraniach po sobie i widzę, że ciuchy nie są dla nich jakimś problemem. Chłopcy podbierają starszej siostrze sportowe rzeczy, bo ona dostaje sporo ciuszków od rodzinki.

  • Podoba mi się odsysanie powietrza.u nas córki chodzą jedna po drugiej. 3 dni temu w rodzinie urodziła się Jadzia - pewnie ich wesprę.Ponieważ moja Mama była osobą bardzo szanującą ciuszki, więc mam parę ręcznie robionych beretów, pelerynek i tych nikkomu nie pożyczam - sentyment;) mamy parę zdjęć z ubraniami typu - mama w spódniczce, starsza w spódnicze i teraz młodsza.....Młodsza chodzi po starszej. Mam pod pracą bardzo tani i dobry szmateks i tam kupuje za grosze....w sklepie kupuję bieliznę, rajtuzy i skarpetki z antypożlizgiem. Kupuje tylko dla starszej - na wyrost. Na szczęście starsza nie chodzi do przedszkola i nie ma maniery, bo niestyty dziecko sąsiadki  ( 3.5) teroryzuje matkę pod tym względem i mama w sklepie się jej pyta czy będzie w tym chodzić.
  • Po pierwszej ciąży posortowałam, po czym otworzylam szafę i po mojej stronie wisiał smętnie jeden sweter(do dzisiaj go mam!) i dwie bluzki :(( 25 kilo utyłam w ciąży...
    Trochę odbudowałam garderobę (wtedy wolno szło, bo nie znałam ebaya),  schudłam i zaszłam w drugą ciążę. Tyle że wypadła mi na zupełnie odwrotne pory roku, więc znowu musiałam się obkupić. Po drugiej ciąży chudłam wolniej i w sumie stosunkowo niedawno znowu oczyściłam szafę, bo się więcej ciuchów 38 nazbierało, a teraz ich też nie potrzebowałam, bo nie pracuję (i nie muszę nosić np.spodni od garnituru i koszuli). Zaczęłam kupować 34/36 ciążowe. Teraz ciążówki spakowałam do wora i niech czekają na szczęśliwsze czasy, o ile oczywiście następna ciąża będzie i wypadnie na odpowiednią porę roku (większość rzeczy jest letnia). Zaczynam powoli kupować letnie normalne 34-36, bo w zeszłym roku prawie lata nie było, więc chodziłam głównie w takich uniwersalnych. Bardzo liczę, że jak się obkupię, to stwierdzę, że niepotrzebnie, bo pora wyjąc wór. Jak pójdzie szybko, to jest oczywiście szansa, że letnie z wora wcale nie będą odpowiednie i trzeba będzie kupić ciążowe 36 ciepłe...Także "nie mam się w co ubrać" to nie wymówka, to stan fizjologiczny!
  • "Także "nie mam się w co ubrać" to nie wymówka, to stan fizjologiczny!"

    Powiedz to mojemu mężowi! 
    :))

    A przecież czasem naprawdę zostaje mi jedna para spodni i jedna bluzka, jak wychudnę z jednej partii ubrań, ale jeszcze nie na tyle, żeby wbić się w kolejną grupę rozmiarową.

    I mąż patrzy na moją szafę i mówi: "no jaja se robisz, jak to nie masz w co się ubrać, przecież wszystkie wieszaki zajęte". 

    No, niby tak, tylko w połowie nie mogę karmić, a reszta albo na mnie wisi albo jest za ciasna. Do tego często jak już przestanie być za ciasna, to się właśnie kończy dana pora roku i już i tak nie mogę tego ubrać.

    Ale jakoś daje sie to ogarnąć mimo wszystko :)

  • Od 20 minut szukam szortów. Dla siebie. Nie mam jakiejś strasznie złej figury, cellulitem nadmiernie nie straszę, ale to naprawdę nie znaczy, że mam ochotę łazić z pośladkami do połowy odkrytymi!!!
    Wiem, że brawaryzmu nikt się po mnie nie spodziewa, ale naprawdę coś nie halo z tegoroczną modą. Dzisiaj wpadła na mnie na ulicy dziewoja, pewnie nieletnia jeszcze, kilkanascie kilo nadwagi, szła do szkoły prezentować cellulit i fałdki na pośladkach. Pomyślałam sobie o niej niezbyt ładnie, a teraz się zastanawiam, skąd te dzieci mają brać jakąkolwiek dozę samokrytycyzmu, jeśli taką modę im się wciska. Od mam się raczej nie nauczą, bo powoli ciężko spotkać kobietę 45+ bez tatuażu. Już nie moge od tych delfinków i chińskich znaczków na obwisłej skórze... Tzn. też wiem, że się zestarzeję, ale taki tatuaż, zwłaszcza u pani nadgryzionej zebem czasu i ze śladami nadryzienia zębami wielu, wielu ciast, chipsów i hamburgerów jest mega nieestetyczny. A jak już wylewa się z sadłem znad stringów i biodrówek...

    Nieważne, przestawiam się na spódnice, jak nie ma szortów, które sięgaja przynajmniej do pół uda, nie będąc jednocześnie mieszanką hawajsko-kratkową ani combat-bojową. I niech jakikolwiek facet powie, że kobiety problemy z dobraniem ciuchów są zmyślone!
  • Ago, ale Ty jesteś szczuplutka! 34, 36, 38 o ja...

    Masa mi wisi takich 42,44,46, a teraz noszę 48-50. Cóż nie pozbywam się - życie jest takie nieprzewidywalne. pozbywam się takich co są za małe i nietrafione, nie lubię ich...wtedy nie żal

    L-)
  • Gośka, to super, że po mnie nie widać :))

    Jestem wysoka, to się rozkłada

    ale jeszcze schudnę jeszcze schudnę :))

  • ja pozbywam się wszystkich ciuchów jakich mam za dużo, dziewczyny noszą po sobie, ale jak jedna rozmiarowo ma więcej to oddaję nadmiar, po najmłodszej Maryśce wszystko oddaję, znowu muszę odkurzyć im szuflady :) po sobie też zresztą, co za małe, albo czego mam dużo, to oddaję - zostawiam sobie jedynie większe ciuchy, które zakładam zaraz po porodzie bo w normalne swoje jeszcze się nie mieszczę.

    kiedyś zbierałam ciuchy dla moich dziewczyn na kilka nawet lat naprzód i nigdzie się to to nie mieściło, i w końcu oddałam, żeby nie zajmowało miejsca, bo nie ma sensu aby te kilka lat czekały na Sarę.
  • Dobra, włoskie to też mam coś 44 :D Albo chińskie XL.
    Niemieckie 34 to takie normalne 36. Ale rozumiem, każdy woli mieć potem 48 zamiast 50 :P Że niby zacznie się odchudzać od 50 (potem od 56, potem od sieci Ulla Popken itd.).


  • edytowano maj 2012
    Po chłopakach nie mam czego oddawać lub rzadko. :D 
    Po dziewczynach - z W. przechodzi na A. Potem oddaję, coby 8 lat nie leżało.
    Z. na razie jako-tako, a potem oddaje siostrzenicy. :D

    Systemu nie mam, ale generalnie nie lubię mieć zbyt wielu ubrań, bo i tak okazuje się potem, że tylko leżą i się kurzą. Lubię za to mieć takie, które... lubię. I noszę. Do zdarcia. :D

    chciałabym tak jeszcze jeden rozmiarek mniej... :D
  • Zmobilizowałyście mnie, dziewczyny.
    Wyrzuciłam już połowę dziecięcych szuflad do góry dnem i włożyłam z powrotem tylko rzeczy w rozmiarze odpowiednim (okazało się przy okazji, że mój prawie 3 latek jest większy, niż mamusia przypuszczała...), w kolorach najmniej spranych itp.
    Jutro druga część.
    No i odkryłam, że starszaki wyrosły z prawie wszystkich skarpetek. Trzeba uzupełnić braki.
    k.
  • Przy jednym dziecku robię często takie inspekcje, ale i tak nie raz wyjmę jakąś koszulkę i patrzę, że do pępka.

    Skarpety zjezdzały Mu z nóg pięty, to wymiana.

    Oddaje, na szczęście J. ma trochę młodszą kuzynkę i o 1,5 roku młodszego syna dobrej koleżanki, oddaję, co mi oddaje siostra przekazuje koleżance u siebie nie trzymam.

    Dobra, trzymałam przez moment, ale wtedy segregacja, tu krótkie rękawy, tam długie, w kartonach, a na każdym kartonie specyfikacja ile sztuk, jaki typ ubranka, jaki rozmiar, kolorów nie pisałam :D ;).

    Nie gromadzę ubrań, swoje za małe oddaje, jak coś źle kupiłam oddaje, nie lubię mieć za dużo ubrań, w ogóle przedmiotów, nie cierpię "bibeloctwa" tylko kurz się zbiera. Przedmiot ma być ładny i funkcjonalny tak i z ubiorem, ma być ładny i funcjonalny, co by się dał łączyć z różnymi innymi ubraniami/dodatkami.

     

    Jedyne skrzywienie, marzy mi się ogromna biblioteka, ale przeogromna i wtedy kupowałaby tych książek i kupowała bez ograniczeń. A na razie to mam ich dużo, ale nie mogę już kupować, bo i tak są pochowane w szafach w większości.

  • Aaaa, biblioteka... Marzenie na które nigdy chyba nie będę miała kasy.... Książki leżą gdzie się da, czytamy po kilka na raz, wciąż nowych przybywa...
    Do ciuchów też nie mam systemu. Zaczęłam ostatnio jakieś porządki (odpoczywam na zwolnieniu, a co!) i ręce mi opadły... Czekam aż mnie olśni, na razie zaczynam oddawać lub podawać dalej.
  • Wczoraj widziałam fajną rzecz(pewnie znacie) na ubrania 
    przed i po ,odkurzaczem się wyciąga powietrze i mało miejsca zajmuje i do tego ,, nie wejdzie ''tam nic.
    image
  • gdzie można kupić takie torby na ciuchy? można prosić linka?
Aby napisać komentarz, musisz się zalogować lub zarejestrować.