Witaj, nieznajomy!

Wygląda na to, że jesteś tutaj nowy. Jeśli chcesz wziąć udział, należy kliknąć jeden z tych przycisków!

Otoczmy troską życie człowieka

edytowano grudzień 2008 w Ogólna
List pasterski Episkopatu Polski na Niedzielę Świętej Rodziny
28 XII 2008

Siostry i Bracia! Umiłowani w Chrystusie Panu!
Radość wielka, która z okazji Bożego Narodzenia staje się udziałem całego ludu, to radość z narodzenia Dziecka. Radość tę wypowiedział Symeon, który "wziął Dzieciątko Jezus w objęcia, błogosławił Boga" i wypowiedział proroctwo wobec Izraela, a także do "Matki Jego, Maryi." Radość tę wypowiedziała prorokini Anna, która "sławiła Boga i mówiła o Nim wszystkim, którzy oczekiwali wyzwolenia Jerozolimy" (por. Łk 2, 22-40). Niestety, nie wszyscy dostrzegają w Nim nadzieję dla świata. Herod widzi w tym Dziecku zagrożenie i poleca mordować dzieci. Ponieważ i dzisiaj narasta agresja wobec rodziny i życia ludzkiego, pragniemy umocnić rodziny w pełnieniu ich powołania, a równocześnie prosić wszystkich, aby bardziej zdecydowanie troszczyli się o życie każdego człowieka.

Rodzino płodna w dzieci, bądź błogosławiona!

Najpierw serdecznie, z szacunkiem i wdzięcznością pozdrawiamy wszystkie katolickie rodziny. Niech Bóg błogosławi matkom i ojcom, którzy zjednoczeni we wzajemnej i nierozerwalnej miłości wychowują swoje dzieci, traktując to jako życiowe powołanie. Jesteście piękni w Waszej Miłości. Jesteście wielcy w waszym poświęceniu. Cenne jest Wasze świadectwo, że dojrzała Miłość i rodzicielstwo idą razem. Wasze dzieci są nie tylko waszymi "skarbami". One naprawdę są nadzieją Kościoła i świata. One patrząc na Was i na Waszych przyjaciół, chłoną świat Waszych wartości. Jakąż radością i nadzieją napełniają się nasze serca, gdy patrzymy jak dzieci kochają dzieci. O stosunku do życia w następnych pokoleniach zadecydują dzieci wychowane w rodzinach otwartych na życie! Uściskajcie je od nas, gdy wrócicie do domu.
Ze szczególnym szacunkiem pozdrawiamy rodziny wielodzietne. Ostatnio lansuje się dziwne przekonanie, że rodzina z trójką dzieci to już rodzina "wielodzietna". Dzięki Bogu są też w Polsce naprawdę wielodzietne rodziny, które zgodnie ze wskazaniami Soboru Watykańskiego II potrafią zarazem roztropnie i wielkodusznie planować większą liczbę dzieci. Ta wielkoduszność zasługuje na szczególną wdzięczność Narodu, bo bez niej nie miałby przyszłości. W tym miejscu ciśnie się bardzo poważne pytanie: Czy państwo daje należyty wyraz tej wdzięczności?
Niech Bóg błogosławi matkom i ojcom, którzy wspólnie oczekują narodzin dziecka. Ten czas oczekiwania niech służy pogłębieniu Waszej jedności małżeńskiej. Niezastąpione są chwile, które małżonkowie spędzają razem; chwile pełne rozmów i wzruszeń nad misterium życia. Zadbajcie, aby dziecko rozwijające się pod sercem matki narodziło się też w sercu ojca. Trzeba przecież, aby żona nie była samotna ani w oczekiwaniu na dziecko, ani w rodzeniu, ani w wychowywaniu dzieci.
Rodzice dojrzali do rodzicielstwa rozumieją, że naprawdę urodzić, to nie tylko dać życie, ale także zapewnić dzieciom utrzymanie oraz wprowadzić je w świat wiary i kultury. W tym kontekście patrzymy z niepokojem na plagę rozwodów. Z całym naciskiem trzeba bowiem powiedzieć, że ojciec, który przekazuje dziecku życie a następnie opuszcza rodzinę, nie jest godzien nazywać się ojcem. Podobnie matka, która odchodzi z dzieckiem do innego. Żadne spotkania ani prezenty nie zastąpią zwyczajnej, codziennej obecności w rodzinie. Do pełnego rozwoju dziecko potrzebuje bowiem obojga rodziców i musi widzieć ich wzajemną miłość. Inaczej nie nauczy się być w przyszłości mężem czy żoną i będzie musiało stawić czoła niezawinionym zranieniom swojej osobowości.

Tylko Bóg jest Panem życia

Jest w Polsce bardzo wiele małżeństw, które z niewypowiedzianą tęsknotą oczekują od lat na dziecko i proszą o nie Boga, jak o największy dar. Pamiętamy o Was w modlitwie. Zachowajcie pogodę ducha. Darzcie siebie jeszcze tkliwszą miłością. Chrońcie Wasze serca przed rozgoryczeniem i pretensjami do Boga. Nie traćcie nadziei. Wiele rodzin, które jeszcze niedawno były w Waszej sytuacji, dzisiaj już cieszą się dziećmi.
Trzeba powiedzieć, że również Wasze oczekiwanie ma sens. Ono jest nie tylko ogromnie potrzebnym, ale też niepodważalnym świadectwem. Ze słowami można bowiem się spierać. Któż jednak odważy się zakwestionować Wasze życie szarpane tęsknotą za dzieckiem i jej niemalże podporządkowane. Chociażby czytając Wasze wypowiedzi na forach internetowych można się przekonać, że Bóg tak głęboko zapisał w sercu człowieka powołanie do macierzyństwa i do ojcostwa, że bez dzieci małżeństwo nie potrafi być w pełni szczęśliwe.
Wyczekujący narodzin dziecka często doświadczają dramatu poronienia samoistnego. Każdego roku dotyka on w Polsce około 40 tysięcy rodzin. Zważywszy, że powodowany nim ból dotyka również rodziców i teściów, każdego roku cierpi w Polsce z tego powodu około 250 tysięcy osób. Usilnie prosimy w ich imieniu lekarzy i administrację szpitali, aby zechcieli uszanować ich ludzkie i rodzicielskie uczucia. Tym bardziej, że poronienie samoistne często dotyka młode małżeństwa, które leczyły się, modliły i z niepokojem oczekiwały szczęśliwej chwili porodu. W takich wypadkach stajemy więc nie wobec "jednostki chorobowej", ale wobec rodziców, dziadków a często też wobec młodszego rodzeństwa, którzy boleśnie przeżywają śmierć oczekiwanego i już kochanego przez nich dziecka, które ma prawo do szacunku i godnego traktowania. Natomiast ich niezbywalnym prawem jest pożegnać, opłakiwać i pochować to dziecko. To są światowe standardy. Dziecko należy do rodziny! Rodzina ma prawo do pomocy duszpasterzy w zorganizowaniu godnego pochówku, a także życzliwego przyjęcia jej prośby o wydanie ciała dziecka przez odpowiednie władze szpitalne. Apelujemy o ludzką wyobraźnię.
Niestety, nikt nie może zagwarantować, że każde z oczekujących małżeństw będzie miało szczęście rodzić dzieci. Rozumiemy targające wami myśli i emocje. W imię odpowiedzialności za prawdę musimy jednak powiedzieć, że w żadnym wypadku nie jest moralnie dozwolone uciekać się do zapłodnienia "in vitro". Bóg i tylko Bóg jest Panem życia. Dzieci są Jego darem, a nie jednym z dóbr konsumpcyjnych. Nie istnieje "prawo do dziecka". Nie jest to opinia â?? jak czasami usiłuje się sugerować â?? Episkopatu Polski, ale zwyczajne nauczanie Kościoła Katolickiego, dawno już wyłożone w oficjalnych dokumentach.

Adopcja i rodzinne domy dziecka

Nieprzeniknione są [Boże] drogi, ale zawsze pełne miłości. W wielu wypadkach bezdzietność pozostaje tajemnicą, którą być może zrozumiemy dopiero po drugiej stronie życia. Zawsze jednak warto rozeznać, czy Bóg nie powołuje nas w ten sposób do szczególnej odpowiedzialności za dzieci już urodzone, które z różnych powodów nie mogą wychowywać się w swoich rodzinach naturalnych. Czy nie wzywa do szczytnej odpowiedzialności poprzez adopcję, rodzicielstwo zastępcze czy też prowadzenie z całym oddaniem rodzinnego domu dziecka. Nie bójmy się adoptować dzieci. Nie bójmy się rodzicielstwa zastępczego. A może drodzy Rodzice czujecie powołanie, by założyć rodzinny dom dziecka? To musi być powołanie, a nie tylko praca zawodowa. Trudności będą jak w każdej rodzinie, ale satysfakcja i radość może nawet większa. Sieroctwo społeczne to bardzo wyniszczająca sytuacja. Pozwólcie dzieciom poznać ciepło rodzinnego domu. Wprawdzie ktoś inny urodził ich ciało, ale wy możecie "rodzić ich serce" i walczyć o kształt ich człowieczeństwa. Tutaj w szczególny sposób brzmią Chrystusowe słowa: "A kto by jedno takie dziecko przyjął w imię moje, Mnie przyjmuje". Całym sercem błogosławimy Wam Rodzice, którzy w taki sposób służycie dzieciom. Rozumiemy Wasze oczekiwanie na dostosowanie prawa polskiego tak, aby matka adoptująca niemowlę mogła od razu otrzymać urlop macierzyński. Niepokoją nas sygnały o zbyt zbiurokratyzowanym podejściu pracowników socjalnych. Niepokoi nas opieszałość sądów przy wydawaniu zgody na adopcję. Życzymy Wam wiele ludzkiej życzliwości i zrozumienia ze strony wszystkich, że tutaj chodzi nie o "problem", ale o żywe dzieci, dla których ludzkiego rozwoju miłość i ciepło rodzinnego domu mają zasadnicze znaczenie.

"Przyszłość ludzkości idzie przez rodzinę"

Siostry i Bracia! Nasze pełne ciepła, szacunku i wdzięczności słowa biorą się stąd, że zarówno jakość życia poszczególnych osób, jak i przyszłość świata zależą od rodziny. Od najdawniejszych czasów było to oczywiste dla wszystkich ludów na wszystkich kontynentach. Historia kultury ludzkiej dostarcza na to niezliczonych świadectw.
Dzisiaj â?? niech Bóg nam będzie miłosierny â?? ataki na małżeństwo i rodzinę stają się z każdym dniem coraz silniejsze i coraz bardziej radykalne, zarówno na płaszczyźnie ideologicznej, jak i w sferze prawodawstwa. Stolica Apostolska â?? zawsze wyważona w słowach â?? ubolewa, że "nigdy do tego stopnia, co dzisiaj, naturalna instytucja małżeństwa i rodziny nie była ofiarą tak gwałtownych ataków".
Oto zaprzecza się najbardziej oczywistym faktom. Wypacza się i ośmiesza najbardziej ewidentne rzeczywistości. W czasie poważnych kongresów światowych usiłuje się przedefiniować podstawowe pojęcia związane z płcią, małżeństwem i życiem. W ramach propagowanej rewolucji obyczajowej głosi się, że bycie pod względem płci kobietą bądź mężczyzną to jedynie wynik ograniczeń kulturowych, z których "nowoczesne" społeczeństwo musi się wyzwolić. Próbuje się nazywać małżeństwem związki dwóch osób tej samej płci. Nagłaśnia się i idealizuje mniejszości seksualne. Takie pary domagają się tych samych praw, jakie są zarezerwowane dla męża i żony. Nawet "prawa" adoptowania dzieci. Mówi się o tym w kategoriach "praw człowieka" i "wolności". To wszystko niszczy człowieka i urąga jego godności. Gdy na początku XX wieku zgubna ideologia komunistyczna zaczynała docierać do Polski, wielu przestrzegało przed niebezpieczeństwem błędnego myślenia o człowieku. Zlekceważono ich albo poddano zaciekłym prześladowaniom. I oglądaliśmy na własne oczy, jak tenże błąd antropologiczny doprowadził do upadku całego systemu. Dzisiaj nurty post-oświeceniowe popełniają ten sam błąd w myśleniu o człowieku. Stolica Apostolska ostrzega, że może to doprowadzić do cywilizacji post-ludzkiej. Czy zechcemy wyciągnąć z tego wnioski?

Na ratunek człowiekowi

Wzywamy zatem wszystkich ludzi dobrej woli. Musimy ratować człowieka. Liczymy na pomoc dziennikarzy. Jest pośród Was wielu prawdziwych humanistów. Nie raz pokazaliście, ile dobra potraficie wzniecić w świecie i z jakim profesjonalizmem służyć wielkim sprawom.
Odważcie się zatem z prawdziwą wolnością szukać prawdy i służyć prawdzie o człowieku. Po co negować, że człowiek jest powołany i zdolny do miłości, do ofiary i do budowania prawdziwej i trwałej jedności małżeńskiej między kobietą i mężczyzną? Oczywiście, że to wymagająca droga, ale właśnie ona prowadzi do szczęścia, którego sami pragniecie. Czyż wędrowcy, którym chwilowo zabrakło sił, aby się wspinać na szczyty, muszą dla polepszenia swego samopoczucia gwałtownie zaprzeczać ich istnieniu? Po co jako ideał ludzkiej wolności przedstawiać karykaturę człowieka, schlebiając najniższym instynktom ludzkim? Równocześnie zaś po co stwarzać wrażenie, że wszelkie słabości i nieprawości, przez które miłość ludzka bardzo często doznaje sprofanowania, a które Pismo Święte ukazuje od tysiącleci jako zupełnie sprzeczne z powołaniem człowieka do świętości, stanowią poszukiwaną przez wielu wartość? Przecież to nie jest prawda.
Jest też inne pytanie: czy to normalne, że razem z wolnością wypowiedzi wszedł â?? przede wszystkim na antenę radia i telewizji â?? wulgarny język ulicy? Czas skończyć z przemocą, brutalnością, mrocznością, obscenicznością, cynizmem. W imię odpowiedzialności za człowieka opowiedzcie się bardziej zdecydowanie po stronie dobra i piękna.

Rodzina drogą Kościoła

Wzywamy zatem wszystkich ludzi dobrej woli do pomagania rodzinie. Liczymy na pomoc dziennikarzy. "O szczególny wysiłek w tym względzie czuję się zobowiązany prosić synów i córki Kościoła â?? pisał Jan Paweł II. Ci, którzy przez wiarę poznają w pełni wspaniały zamysł Boży, mają jeszcze jeden powód, ażeby wziąć sobie do serca rzeczywistość rodziny w naszych czasach, tych czasach próby i łaski. Winni oni kochać rodzinę w sposób szczególny. Polecenie to jest konkretne i wymagające. Kochać rodzinę, to znaczy umieć cenić jej wartości i możliwości i zawsze je popierać. Kochać rodzinę, to znaczy poznać niebezpieczeństwa i zło, które jej zagraża, aby móc je pokonać. Kochać rodzinę, to znaczy przyczyniać się do tworzenia środowiska sprzyjającego jej rozwojowi. Zaś szczególną formą miłości wobec dzisiejszej rodziny chrześcijańskiej, kuszonej często zniechęceniem, dręczonej rosnącymi trudnościami, jest przywrócenie jej zaufania do siebie samej, do własnego bogactwa natury i łaski, do posłannictwa powierzonego jej przez Boga. "Trzeba, aby rodziny naszych czasów powstały! Trzeba, aby szły za Chrystusem!" Do zadań chrześcijan należy także głoszenie z radością i przekonaniem "dobrej nowiny" o rodzinie â?? rodzinie, która odczuwa wielką potrzebę słuchania wciąż od nowa i rozu-mienia coraz głębiej słów autentycznych, objawiających jej własną tożsamość, jej wewnętrzne bogactwa, wagę jej posłannictwa w państwie ludzkim i w Państwie Bożym" (FC 86).
Na koniec prosimy Was bardzo serdecznie: odmawiajcie wspólnie różaniec w Waszych rodzinach. Przez modlitwę różańcową złączymy się najściślej z atmosferą Domu w Nazarecie, gdzie Jezus "rósł i nabierał mocy, napełniając się mądrością, a łaska Boża spoczywała na Nim" (Łk 2, 40).
Przyjmijcie nasze Pasterskie błogosławieństwo. Udzielamy go z Jasnej Góry zwycięstwa, gdzie od wieków zwykli pielgrzymować zakochani, małżonkowie, rodzice i dzieci, szukając światła i mocy. Podążajcie ich śladem.

Podpisali Kardynałowie, Arcybiskupi i Biskupi obecni na 346. Zebraniu Plenarnym Konferencji Episkopatu Polski

Jasna Góra, 27 listopada 2008 Roku Pańskiego


List należy odczytać w Święto Świętej Rodziny, 28 XII 2008 r.

Źródło

:smile:
«1

Komentarz


  • Liczymy na pomoc dziennikarzy. Jest pośród Was wielu prawdziwych humanistów. Nie raz pokazaliście, ile dobra potraficie wzniecić w świecie i z jakim profesjonalizmem służyć wielkim sprawom.


    O, ludzka naiwności! Nie wiem, kiedy ci "prawdziwi humaniści" wzniecali dobro w świecie? - prawdziwych humanistów nigdzie, poza Radiem Maryja nie dopuszcza się do mikrofonu!
  • Dzięki Bogu są też w Polsce naprawdę wielodzietne rodziny, które zgodnie ze wskazaniami Soboru Watykańskiego II potrafią zarazem roztropnie i wielkodusznie planować większą liczbę dzieci. Ta wielkoduszność zasługuje na szczególną wdzięczność Narodu, bo bez niej nie miałby przyszłości. W tym miejscu ciśnie się bardzo poważne pytanie: Czy państwo daje należyty wyraz tej wdzięczności?
    :
    Co za dyplomancja! Tylko tyle!? Brakuje nam dzisiaj świętych Stanisławów. :sad:
  • W imię odpowiedzialności za prawdę musimy jednak powiedzieć, że w żadnym wypadku nie jest moralnie dozwolone uciekać się do zapłodnienia "in vitro". Bóg i tylko Bóg jest Panem życia. Dzieci są Jego darem, a nie jednym z dóbr konsumpcyjnych. Nie istnieje "prawo do dziecka". Nie jest to opinia â?? jak czasami usiłuje się sugerować â?? Episkopatu Polski, ale zwyczajne nauczanie Kościoła Katolickiego, dawno już wyłożone w oficjalnych dokumentach.
    Niech pan Jarosław Gowin - pupilek krakowskiej hierarchii kościelnej :confused: - wbije to sobie do głowy!
  • Ej, czepiacie się, a ja bardzo żałuję, że u nas list nie tylko nie został odczytany, ale nawet wspomniany... :sad:
    A rodziny wielodzietne, Małgorzato, mogą być planowane, nawet jeśli Twoja nie jest. I to nie stoi w żadnej sprzeczności, z tym, że dzieci SĄ darem Bożym. Można sobie zaplanować, że ten dar chcemy przyjąć.
  • Każda rodzina jest planowana na wielodzietną, kiedy małżonkowie deklarują w przysiędze chęć przyjęcia każdego dziecka, jakim ich Bóg obdarzy.

    Mi list biskupów się podobał, chociaż było w nim strasznie pomieszanie tematów.
  • Powiedziałabym, że wielość tematów, a nie pomieszanie.
    A tak naprawdę to jeden temat: czy rodzina w pełni akceptuje i realizuje swoje powołanie i kto/co jej w tym pomaga a kto/co nie.
    Dla mnie to takie wypunktowanie powiązanych problemów których szczegółowym omawianiem Kościół zajmuje się gdzie indziej (z mniejszym lub większym zapałem...)
  • Mam żal do mojej parafii. Gdyby nie tutejsze forum w ogóle by list do mnie nie dotarł :confused: A nie było żadnych powodów, żeby listu nie przeczytać...
  • Mi też ten list się podobał ! Nie łapałabym episkopat za słówka , ogólna wymowa była czytelna. I dobrze że ten list został odczytany , bo w wielu "kościółkowych" towarzystwach patrzy się z politowaniem na wielodzietność.
  • U nas w parafii czytali list i byłam pod wrażeniem, jeszcze po Mszy rozmawialiśmy z mężem na ten temat. Dawno nie słuchałam w kościele czegoś napisanego tak prostym i dosłownym jezykiem. list jest zrozumiały dla każdego i za to dziękuję. poza tym od razu zwróciłam uwage na te podziękowania dla rodzin wielodzietnych, a to przecież dla was, my mamy "tylko trójkę' - narazie
  • [cite] Urszula:[/cite]forum gazetapeel jak zwykle przoduje w opluwaniu
    forum gazetapeerel ?

    :bigsmile:
  • Biskupi wspomnieli o forach internetowych (co prawda nie w kontekście wielodzietności), ale jest szansa, że nasze też czytają. Z Alą słuchaliśmy uważnie listu w naszej parafii - ks. proboszcz specjalnie poprosił, by z uwagą wysłuchać.

    Powiem tak: czytelny, zrozumiały i jak najbardziej jasny. Dotknął wielu problemów, związanych z rodziną, za co jestem naprawdę serdecznie wdzięczny naszym pasterzom.
  • Moja córka lat 10 przyszła dziś z kościoła bardzo dumna i powiedziała, że ksiądz dziś mówił, że Bogu dzięki są też rodziny naprawdę wielodzietne.....( i że dzięki Bogu my jesteśmy jedną z nich:-)))))) )
  • Małgorzato - masz rację z tym planowaniem. Wszystko w rękach Boga.
    Samo słowo "planowanie" wywołuje u mnie odruch wymiotny. U mnie, która kiedyś nie miałam nawet rozkładu jazdy pociągów, a jak nie zdążyłam jechałam "stopem". Na studiach często mówili na mnie "spontan". Życie jest piękne i pełne niespodzianek, a i nerwów można sobie oszczędzić, kiedy "plan" nie wychodzi :wink:




  • "Ślubujący sobie nowożeńcy przyrzekaja sobie przyjąć potomstwo , którym ich Bóg obdarzy .Chodzi przede wszystkim o to , że nauczanie Kościoła ma ponad wszystko charakter pozytywny:dzieci są darem boga, a nie wynikiem naszej kalkulacji"..............cytat z artykułu

    "Rodzicielstwo planowane bywa często przedstawiane jako przykład postawy odpowiedzialności i roztropności, w przeciwieństwie do "nieplanowanego", a w reakcjach na widok małżeństwa otoczonego gromadą dzieci większą niż troje, mieszają się często podziw z pobłażliwym sarkazmem lub podejrzeniem o patologię.
    Ma rację ksiądz Burke, zauważając, że w przygotowaniu przedmałżeńskim za mało akcentuje się szczodrość w przekazywaniu życie, egzaminując za to narzeczonych ze znajomości metod NPR"............cytat

    Na kursach dla narzeczonych powinno podkreślać się, że planowanie tylko dwójeczki (parki) jest bardzo małoduszne i bardzo nieroztropne. Powinno się bardzo wyraźnie zaznaczać, że ze wszystkiego rozliczy nas Pan Bóg.

    Ludzie boją się mieć więcej dzieci z bardzo wielu powodów - dla mnie są to powody drugorzędne.
    Rodzinom wielodzietnym póki co nikt nie jest wdzięczny. Na co dzień spotykam sie z niezrozumieniem, wrogością i to nie tylko w stosunku do swojej rodziny, ale widzę niezrozumienie w stosunku do wielodzietnych rodzin moich znajomych. Np. mama mojej koleżanki (katoliczka) obraziła się na nią, gdy ta była w piątej ciąży. Na inną koleżankę obraził się jej tata. Innej koleżance dalsza rodzina powiedziała, że mają piąte dziecko, bo widocznie stać ich na to itd.
    Wielodzietność, która powinna być normą w katolickich rodzinach staje sie wyczynem nieprzeciętnym. Czy tak być powinno?
  • Cieszę się, że Episkopat w święto Świętej Rodziny rodzinę zauważa, bo czuję coraz bardziej, że ten temat w parafialnym nauczaniu z kościoła coraz bardziej umyka.

    A oglądaliście w niedzielę "Między Niebem, a Ziemią"? Było o in vitro, o znaczkach papieskich, a o rodzinie praktycznie nic! Nie ma święta, nie ma rodziny, nie ma tematu. Napisałem im pare słów gorzkich słów na skrzynkę redakcyjną.

    I rozumiem rozgoryczenie Małgorzaty! Jeżeli kościół nas nie zrozumie........ Takie trudne czasy dla wielodzietnych, Ale kto powiedział, że będzie łatwo. Noe sam budował Arkę, uważany przez innych za wariata.
  • [cite] agaga:[/cite]Fakt, nie był to list o rodzinach wielodzietnych.
    Ale był o rodzinach.
    A jednak rodzina katolicka powołana jest do wielodzietności. "Bądźcie płodni i rozmnażajcie się". Potwierdza to nie tak dawna tradycja: popatrz chociażby na rodziny swoich dziadków i pradziadków.
  • [cite] agaga:[/cite]
    A planowanie cenię.
    Dlatego, że nie wystarczy urodzić. Trzeba jeszcze wychować. A tu już spontan jako sposób się nie sprawdza.
    Łatwiej wychowywać dzieci w rodzinie wielodzietnej. :smile:
  • JA nie odebrałam wywodu Małgorzaty jako rozgoryczenia, ale bardzo trafną krytykę niedoskonałości treści i formy.
    W pierwszym odbiorze listu czytanego na Mszy poczułam się mile połechtana....ale jak się głębiej zastanowiłam zgadzam się z tym co pisze Małgorzata....
    A czasem to nawet do najbliższych znanych mi księży - znajomych mówię "Ty nic o życiu nie wiesz"
    Planować to sobie można.....ale jakby mnie kto 12 lat temu zapytał ile będę mieć dzieci to powiedziałabym troje.....:-))))) teraz się z tego śmieję - nie da się zaplanować i nie tylko o "wpadki" chodzi...chodzi o to, że do pewnych decyzji dojrzewamy i nie mogę deklarować w wieku 21 lat ile będę mieć dzieci, bo po pierwsze nie wiem czy w ogóle będzie mi dane posiadanie potomstwa.......po drugie wtedy nie mam pojęcia na czym polega macierzyństwo.
    Na kursach rzeczywiście powinno się mówić o treści przysięgi i o otwarciu na Bożą wolę....oczywiście na posługiwanie się wiedzą i rozumem też - ale zawsze w drugiej kolejności :)......
    wydaje mi się , że my właśnie na taki kurs trafiliśmy....ale nie trwał on przez trzy szybkie spotkania przy parafii na ostatnią chwilę, ale w duszpasterstwie akademickim przez 6 miesięcy ( 24 spotkania grupowe) + 3 spotkania indywidualne....wiedza była dobrze podana, przez właściwie przygotowane osoby, ale i tak tylko teoretyczna ( natomiast do dziś z niej czerpiemy)
  • W planowaniu natomiast warto uwzględnić dobry wybór małżonka i mocno go omodlić - to też dar od Boga :-) i właściwie jedyna osoba, którą sobie mówiąc po ludzku tu na ziemi "wybieramy"
  • Ta aa. â??..........
    Z tym planowaniem to tak jest jakoś dziwnie , ja z małżonką też planowaliśmy dzieci na początku naszego małżeństwa - dwoje dzieci i co wyszło ?
    Pan Bóg zaplanował za nas lepiej i jest siedmioro
    Nie było łatwo się z tym pogodzić ale modlitwa i pojęcie swojej drogi do Boga pozwoliło zrozumieć Jego wolę.
    Piotr
  • [cite] sylwia1974:Na kursach rzeczywiście powinno się mówić o treści przysięgi i o otwarciu na Bożą wolę....oczywiście na posługiwanie się wiedzą i rozumem też - ale zawsze w drugiej kolejności :)......
    wydaje mi się , że my właśnie na taki kurs trafiliśmy....ale nie trwał on przez trzy szybkie spotkania przy parafii na ostatnią chwilę, ale w duszpasterstwie akademickim przez 6 miesięcy ( 24 spotkania grupowe) + 3 spotkania indywidualne....wiedza była dobrze podana, przez właściwie przygotowane osoby, ale i tak tylko teoretyczna ( natomiast do dziś z niej czerpiemy)

    Podobnie my. Przez cały rok akademicki uczęszczaliśmy na kurs dla narzeczonych w kościele św. Anny w Warszawie. Prowadził go śp ks. Tadeusz Uszyński. Wtedy (25 lat temu) mówiło się, że duszpasterstwo rodzin zamierza prowadzić więcej takich kursów, szczególnie przy duszpasterstwach akademickich. Niestety chyba do tego nie doszło. Szkoda!
  • Na moim kursie panował kult i terror odpowiedzialnego rodzicielstwa w ramach NPR. Wynikało z niego , że katolickie małżeństwo ciągle musi sobie mierzyć temperaturę , żeby czasem nie począć w sposób niezaplanowany. To znaczy taki klimat planował na spotkaniach w poradni rodzinnej , będących częścią kursu. I nikt nie apelował do nas , żeby starać się przyjąć większą liczbę dzieci ...
  • Ja myślę, że na naszym kursie wartością było to, że nauki z zakresu teologii rodziny głosił kapłan, a te z zakresu przygotowania do życia w rodzinie, różnicach damsko- męskich, zmianach jakie nas czekają, o ojcostwie i macierzyństwie mówił Jacek Pulikowski ojciec trzech córek ( zresztą długo wyczekanych), a mówi ciekawie, tak samo jak ciekawie pisze, równocześnie prosto, przystępnie i obrazowo....no i co ważniejsze potwierdza to swoim życiem :) ( polecam jego książki )
  • Skoro już zeszliśmy na ten temat, to my oblaliśmy kurs przedmałżeński z powodu zbyt słabej znajomości NPR. Ale termin ślubu zbliżał się nieubłaganie, co więc było robić. Znaleźliśmy inny ośrodek nauk przedmałżeńskich, ja wykułem na blaszkę wszystkie reguły dotyczące śluzów i udało nam się za drugim podejściem.

    Przyłączam się do komplementów pod adresem pana Pulikowskiego i jego książek. Oczywiście najlepiej kupować je za pośrednictwem okienka po prawej stronie, bo wtedy zasila się fundusz utrzymania forum drobnym grosikiem :thumbup:
  • :)
    oooo a nas nikt nie egzaminował :crazy:
    przecież człowiek ma wolną wolę i ponoć rozum
  • My chodziliśmy w parafii Wszystkich Świętych na Placu Grzybowskim - luzik :boogie:
  • No zaraz, to przecież parafia mojego dzieciństwa - tam przyjąłem I Komunię, tam byłem bierzmowany. Kiedyś będę musiał zapytać Cię na osobności, jak Was wywiało z placu Grzybowskiego do Wrocławia :cool:

    A my polegliśmy na NPR-ze u Dzieciątka Jezus na Czarnieckiego.
  • u nas ten luzik wynikał myślę z tego, że jeśli ktoś zapisuje się na 6-cio miesięczny kurs, to raczej oznacza, że odpowiedzialnie podchodzi do przygotowania do małżeństwa, nie robi tego, by "zaliczyć" więc egzaminowanie jest niepotrzebne.....natomiast obserwuję też nieco "inne" podejścia do sprawy i tu wcale nie dziwią mnie próby egzaminowania.....to taki głos bezsilności tych co te kursy organizują....
  • Ale tam oprócz płodności mowa jest też o rozmnażaniu się. A to już jednak daje podstawę do przypuszczenia, że Pan Bóg widział w Adamie i Ewie symbol małżonków, a nie "wszystkich ludzi".
Aby napisać komentarz, musisz się zalogować lub zarejestrować.