Witaj, nieznajomy!

Wygląda na to, że jesteś tutaj nowy. Jeśli chcesz wziąć udział, należy kliknąć jeden z tych przycisków!

Coraz mniej Polaków regularnie zjawia się w Kosciele

124

Komentarz

  • Turturek powiedział(a):
    hipolit powiedział(a):

    Bez Boga można być szczęśliwym .
    bedac bogatym - można być szczęśliwym 
    pieniadze pozwalają być szczesliwym I realizować się i spełniać marzenia, nie tylko swoje. 
    Da się żyć bez Boga i być szczęśliwym.
    I nie ma chęci szukania Go.

    Beta powiedział(a):
    @Turturek skoro czułes pustkę, to szukałeś. Twoje życie, Twoje doświadczenie. Natomiast założenie że każdy czuje tę pustkę jest zwyczajnie błędne. 

    Nie szukałem od razu, najpierw musiałem do niej dojrzeć. Podobnie i inni, najpierw muszą dojrzeć do zauważenia tej pustki, a dopiero potem próbują ją wypełnić. Też kiedyś nie miałem chęci szukać Boga. On sam stanął mi na drodze.


    Była sobie kobieta, starsza wiekiem. Szczęśliwa, że daje sobie radę sama. Pewnego dnia umyła okna i z zadowoleniem stwierdziła, że tak jak ona, nikt nie dba o czystość szyb. Chwaliła się tym swojej córce która ją odwiedziła i wszystkim znajomym. Była z tego bardzo dumna. Niestety te szyby wyglądały w rzeczywistości jakby przez 10 lat nikt z nimi nic nie robił i tylko pomazał z wierzchu jakąś szmatą, bo zacieki były. Zdarzenie autentyczne.

    Czy to oznacza, że kobieta dawała sobie świetnie radę z myciem okien? W końcu była z siebie zadowolona. A może wmówiła sobie tylko swój sukces i nie potrafiła zauważyć rzeczywistości? W końcu da się żyć bez czystych okien.

    Czyż nie tak jest właśnie z tymi pięknymi, młodymi, bogatymi, którym wydaje się, że mogą wszystko?

    Jak trajkotka ;) 
    szukałeś- znalazłeś 
    ciesze się z Tobą 
    a teraz, raz jeszcze …. 
    To była, jest Twoja droga. 
    Nie wszyscy poszli tą droga, nie wszyscy idą tą droga.
    inni wybrali inna ścieżkę, bez Boga. 
    Nie zbaczają z niej w poszukiwaniu czegokolwiek, kogokolwiek. Idą prężnie i dumnie. Są szczęśliwi, spokojni. 
    Ci, którzy szli przed nimi odeszli spokojnie tego świata, bo taka jest kolej rzeczy. Żyjemy i potem umieramy. 
    Wiec żyjemy tak, żeby nasze życie dawało nam szczęście, naszym bliskim. Żeby nas dobrze wspominali. 
    Tyle. 
    Nie szukali Boga ani czuli pustki kiedy coś się nie udawało, kiedy przyszła porażka, upadek, niepowodzenie, choroba. Nie szukali go na łożu śmierci. Bo zwyczajnie w niego nie wierzyli. Nie był im potrzeby. 
    Dlaczego wciąż uważasz, ze życie osoby niewidzącej jest wybrakowane? 
    A może to właśnie Twoje jest wybrakowane i żyjesz w jakieś ułudzie. Podpierasz się jakaś niewidzialna siła. 
  • Turturek powiedział(a):
    Życie jednak często weryfikuje takie twierdzenia jako fałszywe. Wystarczy przyjrzeć się dramatom takich osób jeżeli spotka ich jakaś dotkliwa porażka czy trafiają do wrogiego otoczenia. 

    Ale oczywiście mogą sobie żyć dalej z tymi swoimi "umytymi" oknami i drwić z innych, że nie potrafią tak ładnie dbać o czystość.
    Ale ktoś drwi z innych? 
    Z wierzących? NIe
    za to w druga stronę ma się dobrze wszelka krytyka, wmawianie jakichś bzdur. 
    Jeśli niewierzącego spotka coś złego, to analizuje gdzie popełnił błąd. Próbuje go naprawić i wynosi z tego naukę na przyszłość. Nie potrzebuje kogoś na kogoś będzie mógł to zrzucić - „Bóg tak chciał”. 
    Co tzn „wystarczy się przyjrzeć dramatom takich osób jeżeli spotka ich jaka dotkliwa porażka”
    a czym się różni smutek wierzącego od niewierzącego? 
    Wierzący jest bardziej smutny czy niewierzący? 
    Smuci się prawdziwie czy fałszywie? 
    Ma większe prawo do smutku czy mniejsze? 
    Dorabiasz jakaś dziwna ideologie do swojej wiary. 

  • Klarcia powiedział(a):
    Beta powiedział(a):
    Dobra, @Klarcia, to inaczej. Tym niewierzącym jest wszystko jedno co będzie po śmierci. Zakładają, że nic, a jak będzie to będzie. To na co mają wpływ kończy sie wraz ze śmiercią, reszta to wiara. Jedna religia mówi to, inna tamto, a ich to zupełnie nie obchodzi. 

    Jak by nie było - przed spotkaniem z Odwiecznym nie uciekną. Nie ma takiej opcji.
    Pozostaje nadzieja, że jednak załapią się na zbawienie, a nie będą wieczność w potępieniu spędzać.
    Dlatego właśnie - żal mi ich.
    Ja bym bardziej uważała jako wierząca. 
    Grzech pychy to nie jest oblizanie noża po smalcu w czasie postu.
    Pycha się Tobie uszami wylewa. 

    Niewierzący nie chcą żadnego zbawienia. Nieba, piekła- one nie istnieją. 
    Nie wierzą w żadne potępienie, choć …. tu muszę przyznać, ze podziwiam odwagę wierzących, ze grzeszą choć znają konsekwencje. Wiec to raczej oni powinni być potępieni za to, ze znając konsekwencje grzechu wciąż grzeszą. A co jeśli Bóg straci cierpliwość? 
    I powie- „miałaś szanse ale wiecznie pyszna byłaś, byłaś przekonana, ze możesz grzeszyć, bo ja cię przyjmę, zbawię, ale wiesz co? idź stad, mam tu rzesze tych, którzy nie popełniali grzechów notorycznie, którzy żyli przykładnie, szanując innych” 
    Co wtedy? He? 

    A jelsi Bóg tak ochoczo zbawia wszystkich, nawet niewierzących, bo wystarczy chwile przed śmiercią żałować, przyjąć, uwierzyć, to po co się męczyć za życia? 
    Skoro wszyscy pójdziemy do nieba, to żyjmy tak, żeby niebo mieć na ziemi już. 

    Pokrętne te tłumaczenia niektóre ;) 
  • hipolit powiedział(a):

    Nie wszyscy poszli tą droga, nie wszyscy idą tą droga.
    Bo do tego trzeba dojrzeć. Dziecko spędza całe dnie na zabawie, ale po jakimś czasie zazwyczaj zauważa, że zabawa to nie wszystko. Chociaż było szczęśliwe i nie szukało niczego więcej. Jedne się bawią dłużej, drugie krócej, jeszcze inne nigdy nie przestają się bawić.

    hipolit powiedział(a):
    Idą prężnie i dumnie. Są szczęśliwi, spokojni.
    Część do czasu. Też kiedyś tak szedłem. Niektórzy faktycznie całe życie.


    hipolit powiedział(a):
    Wiec żyjemy tak, żeby nasze życie dawało nam szczęście, naszym bliskim. Żeby nas dobrze wspominali. 
    Tyle. 
    Serio? Według Twoich słów dobrym pomysłem byłoby np. nakradnięcie się ile da, żeby mieć na przyjemności dla siebie i swoich bliskich. Taki trochę mafijny pogląd na życie.

    I co to znaczy "życie dawało nam szczęście"? A co jak zacznie wiać nudą? Ile samochodów nas ucieszy? Ile wycieczek zagranicznych? Ilu partnerów? Jakie będą nowe bodźce dające szczęście? Gdzie są granice w spełnianiu swoich fantazji?


    hipolit powiedział(a):

    Nie szukali Boga ani czuli pustki kiedy coś się nie udawało, kiedy przyszła porażka, upadek, niepowodzenie, choroba. Nie szukali go na łożu śmierci. Bo zwyczajnie w niego nie wierzyli. Nie był im potrzeby. 

    A może się tylko oszukiwali, bo wstyd i strach był silniejszy. Może tak się zagalopowali w walce z Bogiem, że poświęcili temu wszystko łącznie z życiem. Może ktoś ich zranił i utożsamili swoje cierpienie z brakiem Stwórcy. Może wreszcie nigdy nie dorośli i żyli w kokonie wiary we własne siły. A może wierzyli w coś, czego nie chcieli nazwać Bogiem, albo nie chcieli się przyznać że wierzą? Różne są historie i nie da się sprowadzić tego do "nie wierzyli i kropka".


    hipolit powiedział(a):
    Dlaczego wciąż uważasz, ze życie osoby niewidzącej jest wybrakowane?
    Ja tak uważam? Żadne życie nie jest wybrakowane. Każde jest cudowne i potrzebne. Jednak człowiek w swoim rozwoju ma różne etapy co przedstawiłem wcześniej. To że jest na wcześniejszym, nie oznacza, że jest gorszy czy wybrakowany. To oznacza, że może się zmienić i osiągnąć coś więcej. I ludzie w większości instynktownie czują potrzebę tego rozwoju. Prędzej czy później.


    Pytanie o sens życia nie jednego przyprawiło o bezsenne noce, płacz czy nawet samobójstwo. Ciekawe dlaczego, skoro podobno nikt nie szuka i jest dumny i szczęśliwy.
    Podziękowali 2Aga85 Klarcia
  • Ja to widzę tak, że wierzącym jest w pewnym sensie łatwiej bo mają się  do czego odnieść w chwili jakkolwiek ostatecznej ..śmierć kogoś bliskiego, ciężka choroba ..wiara może uratować życie albo pomaga nie popaść w obłęd.
  • asiao powiedział(a):
    Ja to widzę tak, że wierzącym jest w pewnym sensie łatwiej bo mają się  do czego odnieść w chwili jakkolwiek ostatecznej ..śmierć kogoś bliskiego, ciężka choroba ..wiara może uratować życie albo pomaga nie popaść w obłęd.
    Albo działa odwrotnie. Bo człowiek chciałby coś więcej ale przykazania, biblia, nauki kościelne, czy co tam jeszcze, zabraniają. I robią ludzie pewne rzeczy ze wzg na Boży strach, gniew, żeby nie zgorszyć tylko 
  • Działanie na strachu przed karą Bozą nie jest do końca złe dla człowieka..ukształtuje w nim poprawne postawy, ale uważam, że długotrwale nie przynosi dobrych owoców np wychowywanie dzieci na karach będzie skuteczne i wytresujemy małego człowieka ale to nie będzie dobre dla niego w przyszłości i samodzielności..

    Podziękowali 2paulaarose Klarcia
  • hipolit powiedział(a):

    Nie wszyscy poszli tą droga, nie wszyscy idą tą droga.
    Bo do tego trzeba dojrzeć. Dziecko spędza całe dnie na zabawie, ale po jakimś czasie zazwyczaj zauważa, że zabawa to nie wszystko. Chociaż było szczęśliwe i nie szukało niczego więcej. Jedne się bawią dłużej, drugie krócej, jeszcze inne nigdy nie przestają się bawić.
    ————————————
    ludzie dojrzewają, to ze bez Boga, nie znaczy nie dojrzeli. 
    I nie porównuj dorosłego do dziecka bawiącego się zabawkami 

    hipolit powiedział(a):
    Idą prężnie i dumnie. Są szczęśliwi, spokojni. 
    Część do czasu. Też kiedyś tak szedłem. Niektórzy faktycznie całe życie. 
    ____________________
    dla wielu ich droga jest najwłaściwsza, Twoja będzie niewłaściwa 

    hipolit powiedział(a):
    Wiec żyjemy tak, żeby nasze życie dawało nam szczęście, naszym bliskim. Żeby nas dobrze wspominali. 
    Tyle. 
    Serio? Według Twoich słów dobrym pomysłem byłoby np. nakradnięcie się ile da, żeby mieć na przyjemności dla siebie i swoich bliskich. Taki trochę mafijny pogląd na życie.

    I co to znaczy "życie dawało nam szczęście"? A co jak zacznie wiać nudą? Ile samochodów nas ucieszy? Ile wycieczek zagranicznych? Ilu partnerów? Jakie będą nowe bodźce dające szczęście? Gdzie są granice w spełnianiu swoich fantazji?
    ————————————-
    a czemu z kradzieżami zaraz wyjeżdżasz?
    strasznie wąskie pole widzenia masz. 
    Czy tylko przestępcy, mafiozi  sa szczęśliwi? 
    Ludzie pracujący już nie? 

    I czemu tak usilnie starasz się wskazywać, ze bogactwo=nieszczęśliwe życie?
    mozna mieć 10 samochodów, być większość życia w podróży z jednym!! partnerem i być szczęśliwym! 
    Dasz wiarę? 
    Czy usilnie będziesz międlić ze tylko bieda, nieszczęście, upodlenie są prawdziwym szczęściem :D 
    patrz szerzej. To ze ktoś żyje inaczej niż Ty, nie znaczy ze gorzej 

    hipolit powiedział(a):

    Nie szukali Boga ani czuli pustki kiedy coś się nie udawało, kiedy przyszła porażka, upadek, niepowodzenie, choroba. Nie szukali go na łożu śmierci. Bo zwyczajnie w niego nie wierzyli. Nie był im potrzeby. 

    A może się tylko oszukiwali, bo wstyd i strach był silniejszy. Może tak się zagalopowali w walce z Bogiem, że poświęcili temu wszystko łącznie z życiem. Może ktoś ich zranił i utożsamili swoje cierpienie z brakiem Stwórcy. Może wreszcie nigdy nie dorośli i żyli w kokonie wiary we własne siły. A może wierzyli w coś, czego nie chcieli nazwać Bogiem, albo nie chcieli się przyznać że wierzą? Różne są historie i nie da się sprowadzić tego do "nie wierzyli i kropka".
    ———————————-
    a może to Ty żyjesz w kłamstwie? 
    Może Tobie łatwiej przerzucać własne niepowodzenia na Boga- Bóg tak chciał. 
    Może to Ty się oszukujesz, bo wierzysz w coś co nieistnieje, czego nie da się dotknąć, usłyszeć
    moze to, może tamto… 
    czenu tak analizujemy życie innych??
    czemu na sile próbujesz!!! udowodnić swoją teze- mylną, ze życie osoby niewierzącej jest niepełne, złe, a oni sami kłamią ze im dobrze. 
    A może to wierzący kłamią , bo są ograniczeni pismem świętym, naukami kościoła, i teraz udaja, ze wszytko ok, jest świetnie. 


    hipolit powiedział(a):
    Dlaczego wciąż uważasz, ze życie osoby niewidzącej jest wybrakowane? 
    Ja tak uważam? Żadne życie nie jest wybrakowane. Każde jest cudowne i potrzebne. Jednak człowiek w swoim rozwoju ma różne etapy co przedstawiłem wcześniej. To że jest na wcześniejszym, nie oznacza, że jest gorszy czy wybrakowany. To oznacza, że może się zmienić i osiągnąć coś więcej. I ludzie w większości instynktownie czują potrzebę tego rozwoju. Prędzej czy później. 
    ——————
    i znów to samo…. JA UWAŻAM ze jednak jednak może się zmienić bo coś tam czuje, i szuka i bla bla 
    Tobie się wiele rzeczy wydaje. Wydaje 
    •••••••••••

    Pytanie o sens życia nie jednego przyprawiło o bezsenne noce, płacz czy nawet samobójstwo. Ciekawe dlaczego, skoro podobno nikt nie szuka i jest dumny i szczęśliwy.

    Cmentarze są pełne grobów samobójców. Z krzyżami te mogiły. Wiara nie sprawia, ze szczęście wylewa się uszami. A życie to same sukcesy. 
    Mam wrażenie, ze TY nie chcesz innych przekonać, ze fajnie jest żyć z Bogiem a tylko sam siebie przekonujesz. 


    Gdyby zebrać te Twoje wpisy do kupy to będą antyswiadectewm i nawet jeśli ktoś szukał, stał na rozstaju dróg, to zawróci. Bo nie będzie chciał być takim pysznym, zadufanym osobnikiem. 
    Chocbys jeszcze przez 10 stron pisał, ze tylko z Bogiem można zaznacz szczęścia, a wszyscy inni są nieszczęśliwi. Ze bogactwo zawsze daje nieszczęście i łzy, to będzie to tylko bezsensowna pisanina.

    ciezko Ci uwierzyć (a niby tak silnej wiary jesteś) ale tak, da sie żyć bez Boga. Być szczęśliwym. Nie szukać go, iść przed siebie jako pełnowartościowy człowiek. 
    Wiec nie szukaj wybrakowania u innych. Bo szukanie na sile nieszczęścia u innych powoduje, ze belki we własnym oku nie zauważasz. 
    Pycha wylewa Ci się uszami. A to grzech. Twój. 




  • asiao powiedział(a):
    Działanie na strachu przed karą Bozą nie jest do końca złe dla człowieka..ukształtuje w nim poprawne postawy, ale uważam, że długotrwale nie przynosi dobrych owoców np wychowywanie dzieci na karach będzie skuteczne i wytresujemy małego człowieka ale to nie będzie dobre dla niego w przyszłości i samodzielności..

    Poprawne postawy można wypracować bez bata nad plecami. 
    Niewolnicy tez byli posłuszni. 
    Dzieci kształtowane pasem będą jak żołnierzyk, ale szacunku w nich do rodzica nie będzie. 
    Każdorazowe dzaialanie pod presja, ze strachu, przyniesie więcej niekorzyści 



  • Gdyby zebrać te Twoje wpisy do kupy to będą antyswiadectewm i nawet jeśli ktoś szukał, stał na rozstaju dróg, to zawróci. Bo nie będzie chciał być takim pysznym, zadufanym osobnikiem. 
    Chocbys jeszcze przez 10 stron pisał, ze tylko z Bogiem można zaznacz szczęścia, a wszyscy inni są nieszczęśliwi. Ze bogactwo zawsze daje nieszczęście i łzy, to będzie to tylko bezsensowna pisanina.

    ciezko Ci uwierzyć (a niby tak silnej wiary jesteś) ale tak, da sie żyć bez Boga. Być szczęśliwym. Nie szukać go, iść przed siebie jako pełnowartościowy człowiek. 
    Wiec nie szukaj wybrakowania u innych. Bo szukanie na sile nieszczęścia u innych powoduje, ze belki we własnym oku nie zauważasz. 
    Pycha wylewa Ci się uszami. A to grzech. Twój. 




    @hipolit Trututek wie o czym mówi bo żył i z Bogiem i bez Boga i może porównać, przeanalizować wyciągnąć wnioski.

    czy Ty byłaś w obu sytuacjach i możesz porównać oba stany?
    Podziękowali 2Turturek Aga85
  • W kontekście strachu przed karą Bozą, utratą przywileju np zbawienia to raczej dobrze się bać. To miałam na myśli pisząc poprzedni post.
    Strach jest naturalnym odruchem.samoobrona.
    No ale wiara nie powinna być oparta tylko na strachu.Jesli ktoś funkcjonuje tylko na strachu to raczej potrzebuje pomocy.
  • Ja, chociaż wierzącą, trochę rozumiem Hipolit

    Wiara czasem staje się protezą dojrzałości czy odpowiedzialności za własne życie. Czasem pozwala nie konfrontować się z pewnymi tematami. Czasem w Bogu, a raczej naszej wizji, szukamy tylko szybkich rozwiązań problemów egzystencjalnych, które obserwujemy.

    Dla mnie takie wmawianie osobie niewierzącej, że ona nie widzi, a ja widzę, ma dużo z pychy. Że to dziecinne, brak dojrzałości itd.

    Często niewierzący mnie zawstydzają tym, ile widzą, jak się zachowuja, jakie decyzje podejmuja.

    To jest taki wygodny skrót, że ONI to już są nieszczęśliwi, rodzicow wysylaja na eutanazję, i  zdradzają współmałżonków.
    Podziękowali 2Pioszo54 Beta
  • Ja jestem szczęśliwym człowiekiem.. wierzę w Boga wszystkie mu oddaje. Wszystko mu zawierzam. Tylko z Blogiem można mieć naprawdę szczęśliwe życie. My tu na ziemi chwilę żyjemy. Żyjemy dla wieczności. Każdy cierpię ofiarowywać i jest lżej w życiu. Bądź wola Twoja a nie moja.
    Nawet śmierci dziecka męża/żony itp jak się odda Bogu to się lżej to przechodzi. 

    Podziękowali 1Klarcia
  • Megan powiedział(a):



    Gdyby zebrać te Twoje wpisy do kupy to będą antyswiadectewm i nawet jeśli ktoś szukał, stał na rozstaju dróg, to zawróci. Bo nie będzie chciał być takim pysznym, zadufanym osobnikiem. 
    Chocbys jeszcze przez 10 stron pisał, ze tylko z Bogiem można zaznacz szczęścia, a wszyscy inni są nieszczęśliwi. Ze bogactwo zawsze daje nieszczęście i łzy, to będzie to tylko bezsensowna pisanina.

    ciezko Ci uwierzyć (a niby tak silnej wiary jesteś) ale tak, da sie żyć bez Boga. Być szczęśliwym. Nie szukać go, iść przed siebie jako pełnowartościowy człowiek. 
    Wiec nie szukaj wybrakowania u innych. Bo szukanie na sile nieszczęścia u innych powoduje, ze belki we własnym oku nie zauważasz. 
    Pycha wylewa Ci się uszami. A to grzech. Twój. 




    @hipolit Trututek wie o czym mówi bo żył i z Bogiem i bez Boga i może porównać, przeanalizować wyciągnąć wnioski.

    czy Ty byłaś w obu sytuacjach i możesz porównać oba stany?
    No i ok. Ale ma prawo mówić za siebie. Nie za innych. 
    Czy On siedzi w głowach innych ludzi? 
    Skąd takie przekonanie, ze On jest tylko szczęśliwy?
    Skąd przekonanie, ze inni musza być nieszczęśliwi bez Boga, bo On taki był bez Niego?

    nie, nie byłam
    Nie przeczę, ze z Bogiem można być szczęśliwym ale tez nie twierdze, ze bez Niego nie można. 
    A tu tylko śpiewka w jednej nucie- kto bez Boga jest szczękowy ten kłamie. 
    No litości, jak można z takim przekonaniem mówić o innych ludziach. 
    Ja się do tego odnoszę. Tylko
    Ja nie przekonuje na sile nikogo, ze jego życie jest zakłamane, smutne bo ten ktoś żyje inaczej niż ja. 
    Zreszta nie przyszłoby mi do głowy takie ocenianie. 

  • malagala powiedział(a):
    Ja, chociaż wierzącą, trochę rozumiem Hipolit

    Wiara czasem staje się protezą dojrzałości czy odpowiedzialności za własne życie. Czasem pozwala nie konfrontować się z pewnymi tematami. Czasem w Bogu, a raczej naszej wizji, szukamy tylko szybkich rozwiązań problemów egzystencjalnych, które obserwujemy.

    Dla mnie takie wmawianie osobie niewierzącej, że ona nie widzi, a ja widzę, ma dużo z pychy. Że to dziecinne, brak dojrzałości itd.

    Często niewierzący mnie zawstydzają tym, ile widzą, jak się zachowuja, jakie decyzje podejmuja.

    To jest taki wygodny skrót, że ONI to już są nieszczęśliwi, rodzicow wysylaja na eutanazję, i  zdradzają współmałżonków.
    Dzięki. 

  • mama_malwina powiedział(a):
    Ja jestem szczęśliwym człowiekiem.. wierzę w Boga wszystkie mu oddaje. Wszystko mu zawierzam. Tylko z Blogiem można mieć naprawdę szczęśliwe życie. My tu na ziemi chwilę żyjemy. Żyjemy dla wieczności. Każdy cierpię ofiarowywać i jest lżej w życiu. Bądź wola Twoja a nie moja.
    Nawet śmierci dziecka męża/żony itp jak się odda Bogu to się lżej to przechodzi. 

    Przyznaj, ujmuje Ci ktoś coś z Twojego szczęśliwego życia? 
    Wmawia Ci, ze Twoje życie jest ułudą?
    Ze kłamiesz a tak naprawdę jesteś w środku pusta, zakłamań? 
    Nie. 
    Obstawiam ze nie. 
    Bo choć inni żyją inaczej niż Ty to zapewne cieszą się Twoim szczęściem, współczują w ciężkich chwilach i są przy Tobie w wielu momentach Twojego życia. 
    Bo tak zachowują się dojrzali ludzie 

  • hipolit powiedział(a):
    Megan powiedział(a):



    Gdyby zebrać te Twoje wpisy do kupy to będą antyswiadectewm i nawet jeśli ktoś szukał, stał na rozstaju dróg, to zawróci. Bo nie będzie chciał być takim pysznym, zadufanym osobnikiem. 
    Chocbys jeszcze przez 10 stron pisał, ze tylko z Bogiem można zaznacz szczęścia, a wszyscy inni są nieszczęśliwi. Ze bogactwo zawsze daje nieszczęście i łzy, to będzie to tylko bezsensowna pisanina.

    ciezko Ci uwierzyć (a niby tak silnej wiary jesteś) ale tak, da sie żyć bez Boga. Być szczęśliwym. Nie szukać go, iść przed siebie jako pełnowartościowy człowiek. 
    Wiec nie szukaj wybrakowania u innych. Bo szukanie na sile nieszczęścia u innych powoduje, ze belki we własnym oku nie zauważasz. 
    Pycha wylewa Ci się uszami. A to grzech. Twój. 




    @hipolit Trututek wie o czym mówi bo żył i z Bogiem i bez Boga i może porównać, przeanalizować wyciągnąć wnioski.

    czy Ty byłaś w obu sytuacjach i możesz porównać oba stany?
    No i ok. Ale ma prawo mówić za siebie. Nie za innych. 
    Czy On siedzi w głowach innych ludzi? 
    Skąd takie przekonanie, ze On jest tylko szczęśliwy?
    Skąd przekonanie, ze inni musza być nieszczęśliwi bez Boga, bo On taki był bez Niego?

    nie, nie byłam
    Nie przeczę, ze z Bogiem można być szczęśliwym ale tez nie twierdze, ze bez Niego nie można. 
    A tu tylko śpiewka w jednej nucie- kto bez Boga jest szczękowy ten kłamie. 
    No litości, jak można z takim przekonaniem mówić o innych ludziach. 
    Ja się do tego odnoszę. Tylko
    Ja nie przekonuje na sile nikogo, ze jego życie jest zakłamane, smutne bo ten ktoś żyje inaczej niż ja. 
    Zreszta nie przyszłoby mi do głowy takie ocenianie. 

    @hiplot jak definiujesz szczęście?
  • > Niewierzący nie chcą żadnego zbawienia. Nieba, piekła - one nie istnieją. <

    To oni tak myślą i bardzo się mylą.
    Przekonają się o tym na progu Wieczności. 
    My, chrześcijanie, jesteśmy wezwani/powołani do tego, aby wzywać ich do nawrócenia, "nastawać w porę i nie w porę".
    "Biada mi, gdybym nie głosił Ewangelii".

    Przedstawię to w obrazie. Idziemy z wyprawą w góry. W połowie drogi łapie nas mgła. Grupa zgubiła trasę, część ludzi upiera się, że pójdzie w lewo, ale ktoś obecny w grupie jest przekonany, że tam jest strome urwisko i przepaść; pójście tam grozi śmiercią - usiłuje więc tę decyzję zmienić.

    Nasze życie to jakby pielgrzymka górskimi szlakami, ale konsekwencje wyborów mogą być gorsze od ziemskiej śmierci. Piekło jest rzeczywistością, odrzucając Boga, zamykając się na Jego Łaskę, depcząc Jego bezgraniczną Miłość - można tam trafić i już nie mieć odwrotu.

    > Nie wierzą w żadne potępienie, choć …. tu muszę przyznać, ze podziwiam odwagę wierzących, ze grzeszą choć znają konsekwencje. Wiec to raczej oni powinni być potępieni za to, ze znając konsekwencje grzechu wciąż grzeszą. A co jeśli Bóg straci cierpliwość? 
    I powie- „miałaś szanse ale wiecznie pyszna byłaś, byłaś przekonana, ze możesz grzeszyć, bo ja cię przyjmę, zbawię, ale wiesz co? idź stad, mam tu rzesze tych, którzy nie popełniali grzechów notorycznie, którzy żyli przykładnie, szanując innych” <

    Chrześcijanin bardzo rzadko popełnia grzech śmiertelny, tzn. grzeszy świadomie w rzeczy ważnej; a nawet jeśli mu to się przydarzy, to zawsze ma możliwość powrotu.
    Grzechy powszednie popełnia każdy - jedyne osoby, które były od tego wolne, to Jezus i Maryja.
    Nawet św. Józef był grzesznikiem. Czyli - nie ma na świecie osoby, która by nie zgrzeszyła.
    "Jeśli mówimy, że nie mamy grzechu, to samych siebie oszukujemy".
    Nie ma takiego grzechu, z którego nie można się podnieść, ale zuchwałe grzeszenie w nadziei Bożego miłosierdzia, podpada już pod grzech przeciw Duchowi Świętemu.

    Masz wypaczony obraz kochającego nas bezwarunkowo Ojca. Mierzysz Go własną miarą.
    On nigdy nie powiedziałby: "idź stad, mam tu rzesze tych, którzy nie popełniali grzechów notorycznie, którzy żyli przykładnie, szanując innych” . To do nas należy decyzja zbawienia się czy potępienia; Bóg nie potępia nikogo, nawet największego zbrodniarza.
    "Przykładne życie", to jest jednak za mało, żeby się zbawić. Zbawienia nie można sobie wysłużyć, nawet najbardziej "porządnym życiem, szanowaniem innych (to akurat bywa pozorne) - Zbawienie jest łaską darmo nam daną. Do nas należy jedynie przyjąć Jezusa jako osobistego Pana i Zbawiciela i pozwolić Duchowi Świętemu w nas działać. 

    Pozornie nic się nie zmienia; bywamy czasami kłótliwi, nawtykamy komuś, ale jednak drogowskazem naszego życia, jest przesłanie Ewangelii, a nasze człowieczeństwo realizuje się w darze dawania siebie.
  • Megan powiedział(a):
    hipolit powiedział(a):
    Megan powiedział(a):



    Gdyby zebrać te Twoje wpisy do kupy to będą antyswiadectewm i nawet jeśli ktoś szukał, stał na rozstaju dróg, to zawróci. Bo nie będzie chciał być takim pysznym, zadufanym osobnikiem. 
    Chocbys jeszcze przez 10 stron pisał, ze tylko z Bogiem można zaznacz szczęścia, a wszyscy inni są nieszczęśliwi. Ze bogactwo zawsze daje nieszczęście i łzy, to będzie to tylko bezsensowna pisanina.

    ciezko Ci uwierzyć (a niby tak silnej wiary jesteś) ale tak, da sie żyć bez Boga. Być szczęśliwym. Nie szukać go, iść przed siebie jako pełnowartościowy człowiek. 
    Wiec nie szukaj wybrakowania u innych. Bo szukanie na sile nieszczęścia u innych powoduje, ze belki we własnym oku nie zauważasz. 
    Pycha wylewa Ci się uszami. A to grzech. Twój. 




    @hipolit Trututek wie o czym mówi bo żył i z Bogiem i bez Boga i może porównać, przeanalizować wyciągnąć wnioski.

    czy Ty byłaś w obu sytuacjach i możesz porównać oba stany?
    No i ok. Ale ma prawo mówić za siebie. Nie za innych. 
    Czy On siedzi w głowach innych ludzi? 
    Skąd takie przekonanie, ze On jest tylko szczęśliwy?
    Skąd przekonanie, ze inni musza być nieszczęśliwi bez Boga, bo On taki był bez Niego?

    nie, nie byłam
    Nie przeczę, ze z Bogiem można być szczęśliwym ale tez nie twierdze, ze bez Niego nie można. 
    A tu tylko śpiewka w jednej nucie- kto bez Boga jest szczękowy ten kłamie. 
    No litości, jak można z takim przekonaniem mówić o innych ludziach. 
    Ja się do tego odnoszę. Tylko
    Ja nie przekonuje na sile nikogo, ze jego życie jest zakłamane, smutne bo ten ktoś żyje inaczej niż ja. 
    Zreszta nie przyszłoby mi do głowy takie ocenianie. 

    @hiplot jak definiujesz szczęście?
    Mogę za siebie odp
    Jestem szczęśliwa, bo mam wokół siebie kochające osoby. Mam rodzine, przyjaciół, znajomych. 
    Mam kochającego meza i syna.
    Cieszę sie, ze mogę dbać o innych i czuje sie zadbana przez innych. 
    Los na mojej drodze  stawia dobrych ludzi. 
    Nie mamy idealnego zdrowia. Mąż jest ciężko chory. 
    Ale jesteśmy szczęśliwi z tym co aktualnie mamy. 
    Nie zawsze jest idealnie, bo mamy takie same problemy jak inni- zdrowotne, finansowe. 
    Mam dach nad głowa. Nie chodzę głodna. 
    Mamy prace. Doceniamy to co mamy. Nie dążymy za wszelkie cenę do posiadania więcej i więcej, bo najcenniejszy jest czas jaki możemy sobie poświecić.
    To jest dla mnie szczęście


  • hipolit powiedział(a):
    człowiek chciałby coś więcej ale przykazania, biblia, nauki kościelne, czy co tam jeszcze, zabraniają. I robią ludzie pewne rzeczy ze wzg na Boży strach, gniew, żeby nie zgorszyć tylko 

    Przykazania Boże i nauczanie Kościoła są niczym Kodeks Drogowy - mają nam życie ułatwiać, a nie utrudniać; są jakby znakami drogowymi, które umożliwiają nam bezpieczne dotarcie do celu podróży.
    Teoretycznie można by zlikwidować znaki na dogach i autostradach, ale praktycznie skończyło by się to fatalnie.

    Sami z siebie, nie jesteśmy w stanie czynić dobra, to efekt działania w nas Łaski Bożej.
    Sami z siebie możemy jedynie zło czynić.

    Bóg pragnie naszej miłości, a nie ofiary. On nigdy na nas się nie gniewa, nigdy nas nie odrzuci. Nienawidzi jedynie grzechu, jaki czasami człowiek w sobie pielęgnuje.
    Klasycznym przykładem odnotowanym wyraźnie w Biblii, jest czynny homoseksualizm.
    Bóg sam grzech nazywa "ohydą", ale homoseksualistę miłuje i błaga go wręcz, aby ten się nawrócił i miał życie. Ze swojej Boskiej strony dokłada starań, żeby nieszczęśnikowi pomóc.
  • Klarciu, nie pisz do mnie o Bogu
    Nie Ty, która nie masz szacunku dla innych. 
    Opowiadanie o Bogu tymi samymi ustami, przez które mowisz innym żeby „spie*dalali”, wyzywasz od łosi, mowisz komuś o tym, ze mordę bys mu się obiła  i wiele wiele innych rynsztokowych słów, jest obrzydliwe. 
    Pycha wyłazi z Ciebie z każdej strony. 

  • Grzesznikami jesteśmy, ale nawet najbardziej kłótliwe baby, mogą mieć pewność zbawienia.  :)
    Obrona przed wejściem sobie na głowę, nie jest grzechem ciężkim. A tym bardziej nawtykanie - w ramach samoobrony - jakiemuś anonimowemu nikowi w sieci.
  • Klarcia powiedział(a):
    Grzesznikami jesteśmy, ale nawet najbardziej kłótliwe baby, mogą mieć pewność zbawienia.  :)
    Obrona przed wejściem sobie na głowę, nie jest grzechem ciężkim. A tym bardziej nawtykanie - w ramach samoobrony - jakiemuś anonimowemu nikowi w sieci.
    archiwizacja

    czy to aby nie jest herezja

    istnieje w KK coś takiego jak pewność zbawienia?

    Podziękowali 2hipolit Laf2011
  • hipolit powiedział(a):

    Czy usilnie będziesz międlić ze tylko bieda, nieszczęście, upodlenie są prawdziwym szczęściem :D 
    patrz szerzej. To ze ktoś żyje inaczej niż Ty, nie znaczy ze gorzej

    czemu na sile próbujesz!!! udowodnić swoją teze- mylną, ze życie osoby niewierzącej jest niepełne, złe, a oni sami kłamią ze im dobrze. 

    ze tylko z Bogiem można zaznacz szczęścia, a wszyscy inni są nieszczęśliwi. Ze bogactwo zawsze daje nieszczęście i łzy,


    To przykład bzdur jakie próbujesz wmówić że napisałem.

    Strasznie się ciężko z Tobą dyskutuje, bo nie starasz się zrozumieć co mówię, ale zbudowałaś sobie chochoła i walczysz z nim broniąc swój zabetonowany dogmat.

    Opisałem procesy działające w ludziach ogólnie, nie w konkretnym przypadku. To że wykracza coś poza Twoje doświadczenie, nie znaczy że nie istnieje. Nie wierzący może wieść całkiem szczęśliwe według siebie życie, bo taki jest jego punkt odniesienia. Nie zna innego. Czasem zaczyna się zmieniać i tego procesu tyczyły się moje wypowiedzi. Nie tych którzy nigdy nawet nosa nie wyściubią poza swoje ego i świat materialny.

    Nie jestem kaznodzieją i nie mam zamiaru nikogo nawracać wbrew jego woli. Nie obchodzi mnie czy to co napisałem kogoś zniechęci do wiary czy nie. To jest jego sprawa. Ja dyskutuję o konkretnym problemie i pokazuję szerszy kontekst rozwoju człowieka.

    Tak, niewierzący to duże bawiące się cały czas dzieci. Dzieci duchowe. Bo rozwój duchowy jest tak samo istotny jak rozwój fizyczny, emocjonalny czy intelektualny. Te dzieci są szczęśliwe i mają prawo takie być. Nie są też gorsze od co trochę liznęli duchowości. One też przecież są dziećmi Bożymi.



    malagala powiedział(a):
    Wiara czasem staje się protezą dojrzałości czy odpowiedzialności za własne życie.
    Tylko nie tego dotyczy rozmowa. Tu nie mówimy o jakości wiary, grzeszności czy postawy wierzących. Mówimy o procesach oddziałujących na człowieka. Tak jak w fizyce mamy stany skupienia i odpowiednie warunki przechodzenia z jednego w drugi, jak w przyrodzie mamy stadia rozwoju np. motyla, tak i w duchowości też są pewne etapy. Ja je próbuję przybliżyć na podstawie własnych doświadczeń. Nie kategoryzuję na zasadach lepszy/gorszy, ale skoro Bóg istnieje, dochodzenie do zjednoczenia jest naturalną drogą człowieka.
    Podziękowali 3Odrobinka Klarcia Aga85
  • edytowano sierpień 2022
    Turturek powiedział(a):
    Życie jednak często weryfikuje takie twierdzenia jako fałszywe. Wystarczy przyjrzeć się dramatom takich osób jeżeli spotka ich jakaś dotkliwa porażka czy trafiają do wrogiego otoczenia. 

    Ale oczywiście mogą sobie żyć dalej z tymi swoimi "umytymi" oknami i drwić z innych, że nie potrafią tak ładnie dbać o czystość.

    No to się przyglądam.
    Przykład śmierci bliskiego. 

    1. Niewierzące małżeństwo straciło w wypadku dziecko. Był żal, cierpienie, żałoba. Pozostała pamięć i dalej takie samo życie. Przeszli samodzielnie przez tę tragedię.

    2. Wierzące, szcześliwe, angażujące się w parafii małżeństwo. I raz on wychodzi z domu i do niego nie wraca, bo ginie w wypadku. Ona- totalne zalamanie, oprócz tego co przeżywali niewierzący, doszly pretensje do Boga. Zaufali Mu, a On zawiódł. Zupełnie rozwaliła sobie zdrowie. Od Boga odeszła. 

    Żeby nie było, nie uważam, że zawsze niewierzący sobie radzą super, a wierzący się gubią. Ale tak samo nieprawdziwe jest twierdzenie, że wierzący lepiej przechodzą przez tragedie. 

  • Niewierzący to nie znaczy, że walczący z Bogiem. Tylko głupi walczy z kimś, o kim jest przekonany, że nie istnieje. 
    Podziękowali 1hipolit
  • Przedstawiony w Ewangelii sąd dotyczy miłości bliźniego a nie praktykowania modlitwy.
  • Nie wiem co rozumiecie pod definicją wierzący. Dla mnie to ktoś kto kocha Boga i go odnalazł. Nie ten który wypełnia praktyki religijne bo tak wypada.
    Podziękowali 1Klarcia
  • Turturek powiedział(a):
    hipolit powiedział(a):

    Czy usilnie będziesz międlić ze tylko bieda, nieszczęście, upodlenie są prawdziwym szczęściem :D 
    patrz szerzej. To ze ktoś żyje inaczej niż Ty, nie znaczy ze gorzej

    czemu na sile próbujesz!!! udowodnić swoją teze- mylną, ze życie osoby niewierzącej jest niepełne, złe, a oni sami kłamią ze im dobrze. 

    ze tylko z Bogiem można zaznacz szczęścia, a wszyscy inni są nieszczęśliwi. Ze bogactwo zawsze daje nieszczęście i łzy,


    To przykład bzdur jakie próbujesz wmówić że napisałem.

    Strasznie się ciężko z Tobą dyskutuje, bo nie starasz się zrozumieć co mówię, ale zbudowałaś sobie chochoła i walczysz z nim broniąc swój zabetonowany dogmat.

    Opisałem procesy działające w ludziach ogólnie, nie w konkretnym przypadku. To że wykracza coś poza Twoje doświadczenie, nie znaczy że nie istnieje. Nie wierzący może wieść całkiem szczęśliwe według siebie życie, bo taki jest jego punkt odniesienia. Nie zna innego. Czasem zaczyna się zmieniać i tego procesu tyczyły się moje wypowiedzi. Nie tych którzy nigdy nawet nosa nie wyściubią poza swoje ego i świat materialny.

    Nie jestem kaznodzieją i nie mam zamiaru nikogo nawracać wbrew jego woli. Nie obchodzi mnie czy to co napisałem kogoś zniechęci do wiary czy nie. To jest jego sprawa. Ja dyskutuję o konkretnym problemie i pokazuję szerszy kontekst rozwoju człowieka.

    Tak, niewierzący to duże bawiące się cały czas dzieci. Dzieci duchowe. Bo rozwój duchowy jest tak samo istotny jak rozwój fizyczny, emocjonalny czy intelektualny. Te dzieci są szczęśliwe i mają prawo takie być. Nie są też gorsze od co trochę liznęli duchowości. One też przecież są dziećmi Bożymi.
    Drogi Turturku, ale to nie ja a Ty usiłujesz mnie na sile przekonać, ze wiesz co siedzi w każdym człowieku. Jesteś wręcz przekonany, ze wiesz jakie procesy w danym człowieku zachodzą. 
    Dajesz sobie prawo do osądu innych, oceny czy są szczęśliwi czy nie. Czy zasługują na szczęście czy nie. 
    Coś z czymś się nie zgadzasz, nazywasz bzdurami. Nie szanujesz rozmówcy, wszak z góry założyłeś ze nic nie wie (żeby dosadniej nie napisać). 
    Nawet jak Ci napisałam o osobach, które żyły bez Boga i już nie żyją to Ty teraz się upierasz, ze każdy ewoluuje i napewno kiedyś będzie go szukać. 
    Jakby z dzieckiem rozmawiać .
    Zacietrzewiłeś się bardzo w tym przekonywaniu mnie, ze masz racje. 
    Ja nie neguje Twojego szczęścia. Ty innych owszem. 
    Ja nie mam powodu wierzyć, ze Twoje życie bez Boga byłoby puste. Za to Ty jesteś świecie przekonany, ze innych jest puste. 
    Wszyscy którzy żyją inaczej niż Ty, z dala od Boga to źli, zakłamani ludzie. 
    Bo Ty Boga odnalazłeś, bo Ciebie to uszczęśliwiło. 
    Wiec musi wszystkich. 
    Nie musi. 
    I nie zaperzaj się ;) 

    To ze wykracza coś poza Twoje doświadczenie, nie znaczy, że nie istnieje :) 

    Pięknej niedzieli. 


  • Beta powiedział(a):
    Niewierzący to nie znaczy, że walczący z Bogiem. Tylko głupi walczy z kimś, o kim jest przekonany, że nie istnieje. 
    Dlatego niewierzący nie walczą z Bogiem tylko z wierzącymi i hierarchią kościelną. 
    Nie wszyscy żeby nie było.
    Podziękowali 2Klarcia joanna_1991
Aby napisać komentarz, musisz się zalogować lub zarejestrować.