Witaj, nieznajomy!

Wygląda na to, że jesteś tutaj nowy. Jeśli chcesz wziąć udział, należy kliknąć jeden z tych przycisków!

ważą się losy 800plus

24

Komentarz

  • W takim przypadku ma kilkoro dorosłych dzieci, którym zdecydowanie łatwiej jest wesprzeć rodziców niż jedynakowi - łatwiej zebrać pieniądze, podzielić się opieką.

    Myślę, że planując większą rodzinę trzeba samemu o takich rzeczach myśleć wcześniej, brać to pod uwagę planując kolejne ciąże, zastanawiać się czy np. wybrana ścieżka zawodowa umożliwia godzenie pewnych rzeczy.

    Raczej jestem za wspieraniem rozwiązań takich jak elastyczny czas pracy, praca zdalna czy praca na część etatu, by kobiety nie musiały dokonywać dramatycznych wyborów.
  • Coralgol powiedział(a):
    Chaber powiedział(a):
    Na pewno obecny system jest do zmiany. Natomiast równe zasady opodatkowania musiały by iść z równymi zasadami gospodarowania, a przecież w UE rolnictwo nie działa na zasadach rynkowych. 
    Owszem, inne grupy społeczne też mogłyby chcieć ogromnych dotacji.
    Tak, zapomniałam, to ogromne dotacje. Np. dotacje na ciągniki, które musisz kupić nowe (nie można używanych), kupujesz u zachodniego producenta, dajesz tamtejsze gospodarce zarobić na sprzęcie, na opłatach za przeglądy (5 tys. za wymianę oleju), potem za naprawy, wymieniasz moduł za kilkadziesiąt tysięcy. a teraz nie jest niczym dziwnym, że producent w kolejnej aktualizacji oprogramowania komputera w ciągniku, wgrywa wersję, która zacznie celowo generować awarie. Dotacje są tak ustawione, że są dostępne dla bogatych rolników, którzy dzięki temu są jeszcze bogatsi, przejmują mniejsze gospodarstwa, potem się to nasila, ta agregacja jest większa. A takie gospodarstwa łatwiej zniszczyć. 

    Nikt nie daje nic za darmo. Jeśli zachodnie gospodarki godzą się na pompowanie w polskie rolnictwo pieniędzy teraz, to po to, żeby za kilka-kilkanaście lat czerpać z nas wielokrotnie większe zyski. Mamy stać się nie producentami, ale tylko konsumentami żywności. 
    Podziękowali 1Avq
  • @Chaber

    Tylko, że gdy prowadzę np. firmę transportową czy produkcyjną też muszę kupować np. samochody czy maszyny, a na aż takie dotacje nie mogę liczyć. Rolnictwo jest pod tym względem straszliwie uprzywilejowane, nie oszukujmy się.
  • Coralgol powiedział(a):
    W takim przypadku ma kilkoro dorosłych dzieci, którym zdecydowanie łatwiej jest wesprzeć rodziców niż jedynakowi - łatwiej zebrać pieniądze, podzielić się opieką.

    Myślę, że planując większą rodzinę trzeba samemu o takich rzeczach myśleć wcześniej, brać to pod uwagę planując kolejne ciąże, zastanawiać się czy np. wybrana ścieżka zawodowa umożliwia godzenie pewnych rzeczy.

    Raczej jestem za wspieraniem rozwiązań takich jak elastyczny czas pracy, praca zdalna czy praca na część etatu, by kobiety nie musiały dokonywać dramatycznych wyborów.
    Liczenie na wsparcie dzieci na starość może być zawodne. Koleżanka z pracy mojego męża straciła troje dorosłych dzieci w wypadkach samochodowych. Dzieci mogą nie chcieć lub nie móc wesprzeć rodziców na starość. 

    Żyjemy w świecie, gdzie system emerytalny jest jaki jest, demografia jest jaka jest, więc celem nadrzędnym powinna być poprawa dzietności. Wyrównywanie emerytur dla matek, nie tylko wielodzietnych, powinno być w o wiele większym stopniu, bo moim zdaniem to się przełoży na dzietność. 
  • edytowano październik 2023
    Coralgol powiedział(a):
    @Chaber

    Tylko, że gdy prowadzę np. firmę transportową czy produkcyjną też muszę kupować np. samochody czy maszyny, a na aż takie dotacje nie mogę liczyć. Rolnictwo jest pod tym względem straszliwie uprzywilejowane, nie oszukujmy się.
    Dotacje większe, bo też i o wiele większy sektor do przejęcia. 38 mln. ludzi, którzy MUSZĄ kupić żywność. 
  • edytowano październik 2023
    Coralgol powiedział(a):
    @Chaber

    Tylko, że gdy prowadzę np. firmę transportową czy produkcyjną też muszę kupować np. samochody czy maszyny, a na aż takie dotacje nie mogę liczyć. Rolnictwo jest pod tym względem straszliwie uprzywilejowane, nie oszukujmy się.
    A ja place pit i podatek rolny choć nic nie uprawiam.. no ale mam pole więc jestem rolnikiem,  a i nie mam milionowych dotacji a zamiast ziemi jest piasek ale zakwalifikowany jako 3 klasa... jej ale jestem uprzywilejowana, nawet nie wiedziałam 
    Podziękowali 1Elf77
  • Nie sądzę, żeby zabrali to świadczenie. 
    Podziękowali 1asiao
  • Mogą zostawić jako socjal, jak ktoś ma poniżej ileś dochodu na osobę...
  • Aga85 powiedział(a):

    Ty byś wolała rozliczać się z dziećmi. Bo tak Ci się bardziej opłaca. Wielodzietnym (mocno wielodzietnym) to się nie opłaca. O czym wielokrotnie tu pisali
    Małżonkowie mogą rozliczać sie razem. Takie rozwiązanie dla rodzin byłoby po prostu rozszerzeniem tego co już jest. 
  • Dalej nie rozumiesz.
  • @M_Monia Rozdawanie kasy nie wpłynęło i nie wpłynie na dzietność! Kto jak nie jest w stanie zapracować na utrzymanie dziecka, to je spłodzi w oparciu o pieniądze wypłacane z budżetu? Wyobraź sobie, że kobieta zachodzi w ciąże, bo dadzą 500+, rodzi i jak dziecko ma 1 rok to znika świadczenie. Dziecko nie znika... i co dalej?
    Rozmowa o likwidacji tego świadczenia jest stała od momentu gdy je wprowadzono. Nie jest więc elementem, który dawałby poczucie stabilizacji, by rodzić dzieci, których się nie utrzyma własną pracą. Lżej się żyje? Super. Ale ludzie powinni utrzymywać swoją rodzinę z własnej pracy. 

    Żeby pieniądze przyczyniły się do wzrostu dzietności, to powinny być przeznaczone na in vitro, bo wtedy faktycznie dzięki kasie dzieci by się rodziły.

  • Beta powiedział(a):
    Żeby pieniądze przyczyniły się do wzrostu dzietności, to powinny być przeznaczone na in vitro, bo wtedy faktycznie dzięki kasie dzieci by się rodziły.

    In vitro jest ok, ale pomoże tylko tym, którzy i tak chcą mieć dzieci. Większy problem, jak zachęcić do tego nieprzekonanych, a jeszcze lepiej pomóc tym, którzy w zasadzie dzieci by chcieli, ale się nie decydują, bo 'nie mają warunków'. No nie wiem - polityka mieszkaniowa, pomoc w powrocie do pracy, pomocy w opiece nad dzieckiem?
    Podziękowali 1Beta
  • Wilfrid powiedział(a):
    Beta powiedział(a):
    Żeby pieniądze przyczyniły się do wzrostu dzietności, to powinny być przeznaczone na in vitro, bo wtedy faktycznie dzięki kasie dzieci by się rodziły.

    In vitro jest ok, ale pomoże tylko tym, którzy i tak chcą mieć dzieci. Większy problem, jak zachęcić do tego nieprzekonanych, a jeszcze lepiej pomóc tym, którzy w zasadzie dzieci by chcieli, ale się nie decydują, bo 'nie mają warunków'. No nie wiem - polityka mieszkaniowa, pomoc w powrocie do pracy, pomocy w opiece nad dzieckiem?
    Można też w drugą stronę, czyli kampania społeczna nt warunków. Co jest tak naprawdę konieczne, a co nie.
    W tym duchu - polepszenie warunków edukacji i leczenia dla wszystkich, a nie tylko wybranych.
    Podziękowali 3Pioszo54 Karolinka Beta
  • edytowano październik 2023
    Beta powiedział(a):
    @M_Monia Rozdawanie kasy nie wpłynęło i nie wpłynie na dzietność! Kto jak nie jest w stanie zapracować na utrzymanie dziecka, to je spłodzi w oparciu o pieniądze wypłacane z budżetu? Wyobraź sobie, że kobieta zachodzi w ciąże, bo dadzą 500+, rodzi i jak dziecko ma 1 rok to znika świadczenie. Dziecko nie znika... i co dalej?
    Rozmowa o likwidacji tego świadczenia jest stała od momentu gdy je wprowadzono. Nie jest więc elementem, który dawałby poczucie stabilizacji, by rodzić dzieci, których się nie utrzyma własną pracą. Lżej się żyje? Super. Ale ludzie powinni utrzymywać swoją rodzinę z własnej pracy. 

    Żeby pieniądze przyczyniły się do wzrostu dzietności, to powinny być przeznaczone na in vitro, bo wtedy faktycznie dzięki kasie dzieci by się rodziły.

    Ile wśród rodzin pobierających 500 plus jest takich, w których rodzice nie pracują i żyją ze świadczenia? Patrząc na wpisy trolli na FB pewnie większość, w rzeczywistości jest inaczej. Jestem ciekawa ile ktoś dostał kasy pod stołem za rzekome wpisy roszczeniowych matek, które wysypały się przez ostatni rok? I to jakimś cudem przed wyborami. 
    In vitro jest procedurą bardzo kosztowną i ryzykowną - zwiększone jest ryzyko wcześniactwa ze wszelkimi konsekwencjami i wad genetycznych. Z drugimi światłe społeczeństwo sobie poradzi aborcją, pierwszego nie przeskoczysz. 

  • Coralgol powiedział(a):
    W takim przypadku ma kilkoro dorosłych dzieci, którym zdecydowanie łatwiej jest wesprzeć rodziców niż jedynakowi - łatwiej zebrać pieniądze, podzielić się opieką.

    Myślę, że planując większą rodzinę trzeba samemu o takich rzeczach myśleć wcześniej, brać to pod uwagę planując kolejne ciąże, zastanawiać się czy np. wybrana ścieżka zawodowa umożliwia godzenie pewnych rzeczy.

    Raczej jestem za wspieraniem rozwiązań takich jak elastyczny czas pracy, praca zdalna czy praca na część etatu, by kobiety nie musiały dokonywać dramatycznych wyborów.
    No i zdecydowana większość ludzi tak właśnie myśli. I jak już tak przemyśli, to wychodzi na to, że w najlepszym razie 2 dzieci, zwykle jedno, a coraz częściej wcale. Bo okazuje się, że jednak nie wszysko da się pogodzić.  Efekt jaki jest, każdy widzi. 
    Kilka lat temu, bym się z Tobą zgodziła w 100%, dzis zaczynam dostrzegać więcej niuansów. 
    Przy trójce dzieci trudno już pogodzić pracę, dom, jakiś sport i rozwój osobisty. To jest ogrom pracy. 
    Przy większej ilości dzieci i obowiązków, czesto (nie zawsze) jest to po prostu niemożliwe.


  • Berenika powiedział(a):
    Nie sądzę, żeby zabrali to świadczenie. 
    Jeśli mają ma celu zwiększenie dzietności to powinni wypłacać od trzeciego dziecka 
  • asiao powiedział(a):
    Berenika powiedział(a):
    Nie sądzę, żeby zabrali to świadczenie. 
    Jeśli mają ma celu zwiększenie dzietności to powinni wypłacać od trzeciego dziecka 
    Statystycznie coraz rzadszym zjawiskiem jest rodzina z dzieckiem, więc warto jednak wspierać każda rodzinę. 

  • edytowano październik 2023
    Jako rodzina wielodzietna czuję się wykorzystany przez system.
    Moje dzieci pracują na czyjąś emeryturę, żona która pracowała w domu nic z tego nie ma bo wg systemu nie wypracowała emerytury.

    Mamy więc sytuację, że system emerytalny korzysta z rodziców, którzy dali temu systemowi płatników. Jednocześnie nie chce im dać emerytury twierdząc, że jej niewypracowali. Chodzi głównie o matki PRACUJĄCE W DOMU wychowujące dzieci w rodzinie wielodzietnej.
    PiS w wielkiej łaski przyznał matkom głodową emeryturę.

    Następna władza nawet to zabierze.

    Ale wszyscy mają pełną gębę frazesów jak to popierają dzietność w Polsce.
    Podziękowali 1Modnightwalker
  • To jest właśnie paradoks - swój czas i zasoby poświęcam na wychowanie dzieci, które kiedyś płacąc podatki będą utrzymywały ramoli, którzy dla własnej wygody zrezygnowali z potomstwa. 
    Podziękowali 2Elf77 Karolinka

  • W tym jest problem, że dużo osób traktuje wychowywanie dzieci i ogarnianie domu jako "nie-pracę".
    To JEST praca, ciężka 24/7, bez urlopów i chorobowego. Bardzo obciążająca psychicznie.
     Mężczyźni zazwyczaj nie udzielają się tak intensywnie przy dzieciach i prowadzeniu domu, i nie mają pojęcia, ile zaangażowania to wymaga. Nawet jak mąż gotuję obiady i odkurza, to i tak ogarnięcie całości spoczywa na barkach żony. To jest mentalnie bardzo absorbujące.

    Który z ojców obecnych na forum jest na bieżąco zorientowany w sprawach domu typu: A. potrzebuje nowych butów na jesień, dla B. trzeba kupić nową czarną spódniczkę na szkolne uroczystości i zestaw majtek, C. potrzebuje nowej bluzy, D. trzeba buty oddać do szewca, dla B trzeba dokupić kolorowe bloki, C miał przykre zdarzenie w szkole, trzeba z nim przepracować,; będzie pasowanie pierwszoklasistow; trzeba dzieciom dać drobne na składki na Wszystkich Świętych, trzeba z C poćwiczyć dyktanda, bo słabo mu idzie, trzeba wyczyścić filtr od pralki, jak ogarnąć pranie, żeby każdy miał czysty zestaw, stroje sportowe, spray na komary, trzeba nowy komplet pościeli kupić, kończą się kostki do zmywarki i płyn do wc, poregulować zawiasy w drzwiach od szafy, za kilka dni skończy się butla z gazem, trzeba już wymienić tą drugą, reduktor gazowy ma już 3 lata, trzeba wymienić; gaśnicę z auta dać do sprawdzenia, trzeba kupić nowe baterie do czujnika dymu i nowe pudełko paracetamolu,,przyszykować dzieciom stroje na szkolne przedstawienie, zapłacić rachunki, 1rozmrozić lodówkę, wodę do żelazka kupić, zbliża się termin końca OC, trzeba poszukać oferty, wysłać życzenia na urodziny babci, dać na Mszę św. za zmarłych, posprzątać nagrobki, kupić znicze i kwiaty, powymyślać i pokupować prezenty na święta, prezenty na urodziny, obciąć dzieciom paznokcie od stóp, dentysta, teściową do lekarza umówić, zrobić Święta, , Do tego całe zaopatrzenie w żywność, wymyślanie posiłków, żeby były smaczne, zdrowe, w miarę tanie i żeby jeszcze co najmniej 90% członków rodziny je chciało jeść.

    Który z ojców na forum jest w stanie w tym momencie, od ręki, bez sprawdzania od razu powiedzieć, jak wygląda zaopatrzenie domu w żywność, chemię czy dzieci w ubrania?
    Ile ma w zamrażarce porcji mięsa na ile obiadów?
    Czy strój księżniczki jest jeszcze dobry rozmiarowo dla X?
    Czy dzieci mają komplet rękawiczek zimowych, czy pogubiły te z zeszłego roku?
    Ile jest w zapasie worków do odkurzacza i na ile miesięcy to starczy? 
    Czy w apteczce jest jeszcze antyseptyk? 
    Ile wynoszą miesięczne wydatki na żywność? 

    Ojcowie się po prostu o tym nie myślą i wydaje im się to banalne i proste. Bo to nie jest pojedynczo super trudne, ale tych obszarów i podobszarów do ogarnięcia jest dużo i to jest MENTALNIE obciążające. 

    Najczęściej mąż, nawet udzielając się mocno przy dzieciach i w domu, jest tylko Wykonawcą, robi zakupy z listą od żony, kupuje dzieciom ubrania ze wskazaniem od żony kup to i to, zawozi dzieci na wizyty lekarskie ze wskazaniem od żony gdzie i kiedy, naprawia gniazdko w domu, bo żona mu pokazuje, że nie działa. Sprząta, ale już nie martwi się o to, żeby na bieżąco uzupełniać zapas chemii. 

     To nie robienie tych rzeczy jest trudne, tylko ogarnianie tego jest trudne. A że najczęściej robią to żony, więc mężczyźni widzą te sprawy ze swojej perspektywy, nie uwzględniającej tego wysiłku intelektualnego i stresu w ogarnianiu całości. 

    Stąd się bierze niedocenianie pracy domowej kobiet, . I przekonanie, że do zwiększenia dzietności przyczyni się ułatwienia dla kobiet w powrocie do pracy. Bo przecież ona marzy o tym, żeby pracować na dwa etaty i oglądać dzieci przez godzinę dziennie. 

    Moim zdaniem jest dokładnie odwrotnie. To docenienie pracy domowej kobiet i umożliwienie im wychowywanie własnych dzieci może zachęcić rodziny do większej liczby dzieci. Płatny wychowawczy przez 3 lata to jest coś, co może realnie wpłynąć na decyzję kobiet. 

    A ci co martwią, się że tyle pracowników zniknie z rynku pracy, niech pamiętają, że miejsca pracy tych matek nie znikną. Na ich miejsce na umowy na zastępstwo będą mogli wskoczyć młodzi po szkołach bez doświadczenia, którzy nie mogli dotychczas się zaczepić, wejdą osoby 50+ czy emeryci, którzy chcą dorobić. 
  • Ze składek własnych dzieci na ZUS powinni odliczyć kilka procent, aby kupować złoto.
    Po 30 czy 40 latach przekazali by to złoto. Emerytura nie byłaby potrzebna
  • A to wszystko co wymieniles, calosc domowej logistyki ogarniaja tez kobiety ktore pracuja zawodowo. Nikt tego za nie nie zrobi. 
    Ja pracuje srednio 230h miesiecznie zawodowo, a oprocz tego ogarniam te wszystkie zagubione rekawiczki, stroje na bal, wierszyki, chemie domowa, domowe obiady, pieczenie ciast tematycznych, balansowanie diety, zajecia dodatkowe, sportowe, organizuje swieta, prezenty urodzinowe dla kolegow dziecka, wyjazdy do rodziny, zaliczki na wakacje, pakowanie na wakacje... mimo pracy grubo ponad 200h miesiecznie. 

    Kobietom pracujacym zawodowo nagle ta cala logistyka okolodomowa nie znika... 
    Podziękowali 2Coralgol Ewasz
  • edytowano październik 2023
    200h na 20 dni to 10godzin dziennie
    Szacun
  • @Sandyesa

    Dokładnie. Ja też pracuję zawodowo i też obowiązki domowe i przy dzieciach mi nie znikają. Do tego rodzice, którzy też zaczynają wymagać opieki i kot.

    Ale owszem, o tyle mam szczęście że mam męża, który nie uważa że "pomaga" przy swoich dzieciach, tylko traktuje to równo.
  • Modnightwalker powiedział(a):
    To jest właśnie paradoks - swój czas i zasoby poświęcam na wychowanie dzieci, które kiedyś płacąc podatki będą utrzymywały ramoli, którzy dla własnej wygody zrezygnowali z potomstwa. 

    System działa w drugą stronę! Ktoś kto utrzymuje innych, potem od innych dostaje. Gdy ktoś zrezygnował z pracy, to znaczy, że nie utrzymywał żadnego emeryta, zatem naturalne jest, że nie powinien liczyć na to, że inni będą go utrzymywać. Skoro wybrał dzieci a nie zus, to powinien liczyć na to, że dzieci go utrzymają a nie zus.
  • Sandyesa powiedział(a):
    A to wszystko co wymieniles, calosc domowej logistyki ogarniaja tez kobiety ktore pracuja zawodowo. Nikt tego za nie nie zrobi. 
    Ja pracuje srednio 230h miesiecznie zawodowo, a oprocz tego ogarniam te wszystkie zagubione rekawiczki, stroje na bal, wierszyki, chemie domowa, domowe obiady, pieczenie ciast tematycznych, balansowanie diety, zajecia dodatkowe, sportowe, organizuje swieta, prezenty urodzinowe dla kolegow dziecka, wyjazdy do rodziny, zaliczki na wakacje, pakowanie na wakacje... mimo pracy grubo ponad 200h miesiecznie. 

    Kobietom pracujacym zawodowo nagle ta cala logistyka okolodomowa nie znika... 
    Logistyka nie znika. Ale nie jest jest prawdą, że nikt tego za nie nie zrobi. W tym sęk, żeby mężowie kobiety odciążyli nie tylko w wykonawstwie prac domowych i okolodzieciowych, ale i w planowaniu i kontrolowaniu tego, przejęli tę pracę intelektualną.

    W praktyce i tak kobiety to ogarniają. Przy jednym dziecku jest co o czym myśleć, a większa liczba dzieci multiplikuje zakres rzeczy do ogarnięcia i to jest barierą, która powstrzymuje kobiety od większej liczby dzieci.

     Owszem, kobiety mają siłę i dużo dają radę pociągnąć, ale gdzieś jest ta granica. I obawa, że w którym momencie one nie dadzą rady, kilkoro dzieci i praca zawodowa.
     No bo przecież pracować poza domem muszą, bo ich praca jako matek w ogóle nie jest uważana za pracę, a nie chcą być uważane za "nierobów i pasożytów".

    Więc lepiej mieć 1-2 dzieci, pracę poza domem i święty spokój, niż mieć 4-5 dzieci i zadbać o nie właściwie pracując przez jakiś czas wyłącznie na rzecz domu, ale mieć łatkę dziecioroba, pasożyta i leniwej kury domowej.

    Wydaje się nam, że w dzisiejszych czasach "co ludzie powiedzą" nie determinuje już naszych wyborów życiowych. Nieprawda. 
    Podziękowali 1malagala
  • edytowano październik 2023
    @Chaber z tego co piszesz to wynika że mężczyzni są jacyś ulomni, że są tylko wykonawcami poleceń kobiety, bez własnego myślenia i odpowiedzialności. Ja tam mam inne zdanie- to kobiety biorą za często wszystko co dotyczy dzieci i domu na siebie, a facet z wygody przystaje na taki podział. 
  • Beta powiedział

    System działa w drugą stronę! Ktoś kto utrzymuje innych, potem od innych dostaje. Gdy ktoś zrezygnował z pracy, to znaczy, że nie utrzymywał żadnego emeryta, zatem naturalne jest, że nie powinien liczyć na to, że inni będą go utrzymywać. Skoro wybrał dzieci a nie zus, to powinien liczyć na to, że dzieci go utrzymają a nie zus.
    Tylko że to nie sprzyja dzietności, a w obecnym systemie emerytalnym ta dzietność jest niezbędna teraz, żeby to się nie posypało w przyszłości. 
    Więc ktoś, kto wybrał dzieci teraz, a nie ZUS, faktycznie nie utrzymywał żadnego emeryta. Ale za to jego dzieci będą utrzymywać kilku. 
    Z punktu widzenia systemu bardziej się opłaca wielodzietny nie płacący teraz na ZUS, niż bezdzietny płacący teraz, ale nie generujący nowych płatników na przyszłość.

    Podziękowali 3zbyszek Aga85 Ka.tka.
  • Korzystne to jest praca+ dzieci, czyli wcale nie rodziny wielodzietne, gdzie jedno rezygnuje z pracy, a mniej liczne, gdzie praca jest łączona z wychowywaniem dzieci. 
  • Beta powiedział(a):
    @Chaber z tego co piszesz to wynika że mężczyzni są jacyś ulomni, że są tylko wykonawcami poleceń kobiety, bez własnego myślenia i odpowiedzialności. Ja tam mam inne zdanie- to kobiety biorą za często wszystko co dotyczy dzieci i domu na siebie, a facet z wygody przystaje na taki podział. 
    Nie są ułomni, są myślący, po prostu nie zajmują się myśleniem o tych sprawach organizacyjne-życiowych, przez co nie znają skali trudności.
    Przyczyny różne. Najczęściej to, co piszesz. I próba zmiany tego kończą się oporem. 
    Podziękowali 1siostraKasik
Aby napisać komentarz, musisz się zalogować lub zarejestrować.