Rodzic kładący swojemu dziecku rękę na głowie lub czyniący znak krzyża na czole przekazuje mu Boże błogosławieństwo. Gest ten warto na nowo odkryć i praktykować w rodzinach, już od samego poczęcia dziecka.
Błogosławienie dzieci jest dla mnie bardzo ważne. Pamiętam o tym jak gdzieś wychodzą, jak idą spać.
Maleństwo, które straciłam tez powierzałam Bogu i Maryi i na moim brzuchu kreśliłam znam Krzyża.
A mnie to nie przekonuje. Ten franciszkanin mówi, że gest "uległ klerykalizacji", ale ja wolę, żeby porządki rzeczy nie mieszały się ze sobą. Dla mnie jest naturalne, jeżeli błogosławieństwa udziela osoba duchowna, ja mam wiele innych gestów do dyspozycji, których z kolei nie wyobrażam sobie w wykonaniu kogoś obcego.
U nas błogosławi mąż wszystkie dzieci, także to jeszcze nienarodzone, w trakcie niedzielnych Laudesów. Nie widzę w tym geście mieszania porządków. Jako rodzicom powierzył nam Bóg bardzo odpowiedzialne zadanie wychowania w wierze naszych dzieci. Daje nam też swoje błogosławieństwo po to, byśmy je przekazywali naszym dzieciom. Mamy takie prawo na mocy władzy rodzicielskiej, jaką z przyzwolenia Bożego posiadamy.
Jako, że w religii katolickiej symbole mają wielkie znaczenie, jest to np. znak dla demonów, że to dziecko jest strzeżone przez Boga, umacniane modlitwą rodziców, i żeby się do niego nie zbliżały.
To po co nosisz Krzyż na szyi? Po co medalik Św.Benedykta? Po co brelok ze Św.Krzysztofem. Albo po co cała symbolika w liturgii, przecież to i tak wszyscy wiedzą...
Pytałem się o cel. Każde działanie musi mieć jakiś cel, inaczej staje się bezmyślnym rytuałem. Jeżeli noszę szkaplerz, to nie z powodu "przekazywania informacji", ale w oparciu o wolę Najświętszej Maryi Panny wyrażoną w objawieniu św. Szymonowi Stockowi.
Błogosławisz je swoimi rękoma, czyli poprzez swoj codzienny trud i pracę, czyli za pośrednictwem Boga, czyż nie? Dopiero niedawno wklejałeś filmik z przemówieniem Św. Josemarii na podobny temat, a teraz się pytasz?
Kreślimy sobie znak krzyża na czole ilekroć musimy się rozstać, mam na myśli nas, stare konie. W celu: "niech Cię Pan Bóg błogosławi".
Przyboczny "cel" (właściwie skutek) jest taki, że inni widzą że jesteśmy katolami ;-)
Aaa,testujesz nas!
Faktem jest,że od pewnego czasu slęczę nad KKK (:cool:),ale czasem trzeba uznac: "co dla zmysłow niepojete,niech dopelni wiara w nas"
Komentarz
Maleństwo, które straciłam tez powierzałam Bogu i Maryi i na moim brzuchu kreśliłam znam Krzyża.
Przed ślubem też nie pobłogosławisz dziecka?
Nie widzę w tym geście mieszania porządków. Jako rodzicom powierzył nam Bóg bardzo odpowiedzialne zadanie wychowania w wierze naszych dzieci. Daje nam też swoje błogosławieństwo po to, byśmy je przekazywali naszym dzieciom. Mamy takie prawo na mocy władzy rodzicielskiej, jaką z przyzwolenia Bożego posiadamy.
Zresztą breloczka ze św. Krzysztofem nie posiadam, więc nie odpowiem.
Przyboczny "cel" (właściwie skutek) jest taki, że inni widzą że jesteśmy katolami ;-)
Faktem jest,że od pewnego czasu slęczę nad KKK (:cool:),ale czasem trzeba uznac: "co dla zmysłow niepojete,niech dopelni wiara w nas"