Dużo zresztą zależy od nauczyciela. W elitarnym liceum mojej córki nauczyciele tych przedmiotów za sama obecność dawali oceny bardzo dobre, za prezentacje/dodatkowe prace - ocenę celującą. Zależało im na tym (taka była i jest polityka całej szkoły), by uczniowie od samego początku mogli się skupić na przedmiotach maturalnych i rozszerzonych, więc nikt nie zawracał dzieciakom gitary klasówkami i rozliczaniem. O dziwo, uczniowie bardzo pozytywnie oceniali też jakość prowadzenia tych przedmiotów i z chęcią na nie chodzili, do czego jednak walnie przyczynił się fakt, że nie było na nich najmniejszego stresu. W szkole obok uczniowie płaczą przed lekcjami z WOK, bo pan lubi się dowartościowywać kosztem uczniów i na ocenę dopuszczającą muszą mieć wypełnione miliony kart pracy, itp. Nie muszę chyba dodawać, że jest to przedmiot znienawidzony i wiedza o kulturze, mimo że na niezywkle wysokim poziomie, wszystkm kojarzy się z sadystycznym i wrednym człowiekiem.
Jejku ale tu chodzi o muzykę. Naprawdę uważacie że godzina muzyki tygodniowo to jakieś obciążenie? Przecież to nie kształcenie słuchu ani teoria na miarę SM.
Zwlaszcza, ze oceny z tych przedmotów i tak nie licza sie w rekrutacji na studia - tylko przedmioty zdawane na maturze - w przeciwieństwie do rekrutacji do szkoły sredniej, gdzie jednak średnia ma dośc duże znaczenie (a własciwie czerwony pasek)
Jejku ale tu chodzi o muzykę. Naprawdę uważacie że godzina muzyki tygodniowo to jakieś obciążenie? Przecież to nie kształcenie słuchu ani teoria na miarę SM.
Ja tak nie uważam. Zgadzam się ze wszystkimi argumentami związanymi z muzyką.
Mi chodzi jednak o wszystkie te przedmioty, które są w pierwszej klasie w liczbie jednej godziny i które ogólnie składają się na liczbę 17 lub 18 przedmiotów do zaliczenia, w momencie gdy ich jakość o poziom i tak jest niski ze względu na liczbę godzin i fakt, że są tylko w pierwszej klasie. Nie widzę sensu i tyle. Nie wnoszą niemal nic do ogólnego rozwoju, a jednak zabierają mnóstwo czasu, co w liceum naprawdę ma znaczenie, zwłaszcza, gdy większość uczniów dojeżdża.
Też miałam 18 przedmiotów od pierwszej do trzeciej klasy liceum. No PO nam odpadło w 1 klasie. Też dojeżdżałam. Dało się. To nie jest problem jednego przedmiotu tylko systemu nauczania w Polsce. I tego że każdy musi mieć maturę co najmniej też. W technikum program ze wzgl na przedmioty zawodowe jest okrojony. Choćby program j. polskiego, geografii, biologii. Więc i do nauki mniej niż w liceum. Mało kto zdaje rozszerzoną maturę po technikum.
Nie wiem. Może dlatego że liceum powinno być elitarne i dawać szeroką wiedzę ogólną? Ja tam do tej pory pamiętam informacje z liceum. I z biologii i z chemii i z geografii, z historii, polskiego, fizyki. Jak były lekcje on line to jedynie matematyki nie byłam pewna i musiałam sprawdzać. Bo jak człowiek ma szeroką wiedzę to jest bardziej odporny na manipulację, W liceum w Akwinacie Karolina miała jeszcze w LO łacinę, retorykę, filozofię, logikę i nie było to fakultatywne. A Klara w piątej klasie podstawówki ma gramatykę w klasycznym wydaniu i uczy się o jambach i trochejach. I też moją moja mama komentowała że po co to. No po to żeby potrafić interpretować teksty. To zostaje. I się przydaje. A że nie każdy lubi, potrafi its to może się nie nadaje. Może jednak te studia nie są dla każdego i nie powinny, może matura powinna być trudna a nauka w liceum powinna być ciężką pracą jeśli się nie ma talentu. Może matura nie powinna być egzaminem wstępnym na studia? Nie wiem. Tak gdybam. Gdybym popatrzyła realnie to z czterech moich najstarszych corek na studia nadają się dwie . Reszta to max jakaś szkoła pomaturalną albo liceum zawodowe albo technikum. Jeśli będę je pchała na studia z przyczyn prestiżowych i ułatwienia życia na rynku pracy to że świadomością że to będzie pchanie i studia dla papierka.
Tylko problem, Odrobinko, polega na tym, że liceum rzadko jest elitarne , a już niemal nigdy nie daje szerokiej wiedzy ogólnej, gdyż nie da się tego wykonać przy jednej godzinie przedmiotu w tygodniu i to tylko przez jeden rok. Natomiast, dokłada się w ten sposób przedmiotów, których realizacja pozostawia wiele do życzenia , a jednak zabiera czas.
No tak. Ja miałam 18 przedmiotów do klasy drugiej włącznie. Potem odpadło Wos , plastyka, muzyka, technika, Po. W trzeciej fizyka i geografia. Reszta została matury. W szkole byłam po 8 godzin dziennie. Tyle że kończyłam 25 lat temu. Mnie przeszkadza to że przestało być elitarne.
No tak. Ja miałam 18 przedmiotów do klasy drugiej włącznie. Potem odpadło Wos , plastyka, muzyka, technika, Po. W trzeciej fizyka i geografia. Reszta została matury. W szkole byłam po 8 godzin dziennie. Tyle że kończyłam 25 lat temu. Mnie przeszkadza to że przestało być elitarne.
Zgadzam się. Też jeczalam na niektóre przedmioty ale ja miałam łącznie z muzyczną jakos 45 h tygodniowo .. i to stwarzalo dosc realne problemy.. plastyka w lo u mnie była beznadziejna. Ale nie uważam że nie powinno jej być... z wfu się wyautowalam sama.. Ale u nas była siatka albo kalambury... zaliczyłam na tej siatce górne odbicia na5 , dolne na 4+ ale miałam tak osiniaczone i policzone ręce po tym że z graniem słabo... azaliz też nie uważam że wfu być nie powinno.
Nowa przyrownujesz muzyke do agrobiznesu czy rolnictwa? Really? Na prawdę to nie są porównywalne rzeczy. Owszem zajmuje się muzyką, choć ostatnio jakby mniej ;-) ale widzę co się dzieje może dzięki temu..rzeczywiście wolałabym 4-5 h muzyki W tym chory czy zespołów w podstawówce:-)jak na Węgrzech przynajmniej parę lat temu było.. ale nie wiem czy Ty dla swoich dzieci też byś tak wolała... ;-) wtedy do liceum idą już rozspiewane, z obiektywnym pojęciem o muzyce o tym czy mają talent i czy je to interesuje.. A nie mama ostrzegała i A kto to ten vivaldi i rzeczywiście wtefy ta jedna godzina psu na nudę w tej pierwszej klasie lo. Ja miałam na studiach historie filozofii , sztuki... bardzo mi się to podobało bo już byłam dorosła i tak jak Małgorzata mowi- zaczęła mnie jarac wiedza o tym i o owym... teraz bym sie chciala histprii nauczyc bo mialam zawsze siekiery które walił w nas tyle dat że tylko metodą zzz dało się wyciągnąć na 4 5..A do tych kalendariow zero pasji. I ja serio wiem niewiele... Ale nadal uważam że historia w szkole na każdym poziomie rzecz potrzebna.. choć się nią nie zajmuje... jak i matematyka !!! :-)
Tak przeczytałam co pisała @Nowa i potrafię zrozumieć, że jedna godzina więcej któregoś dnia powoduje, że dziecko do domu przyjedzie np. 4 godziny później. Bo połączeń jest bardzo mało. Ja słabo wspominam to, jak wracałam do domu ze szkoły np. o 18, a jeszcze przecież był ogrom nauki do przyswojenia. @Nowa też pisała, że u dzieci w szkole bywają kilkugodzinne okienka między lekcjami - czego w miastach nie ma. Myślę, że to jest świat, jakiego zupełnie nie znamy... Muzyka jest ważna, ale tego czasu jest niesamowicie mało, a zmęczenie i przeciążenia ogromne.
Kończyłam Lo 14 lat temu nie miałam ani muzyki ani plastyki ani techniki, nie narzekałam na pewno było o niebo lepiej niż w podstawówce z tymi przedmiotami, ale byłam w klasie humanistycznej a jarałam się równaniami z chemii wf to była porażka, trzeba było iść na salę gimnastyczna w innej szkole (ok 0.5 km) bez opieki i to był nasz przerywnik po drodze . Ale u nas atmosfera była bardzo luźna, taka nawet trochę jak na studiach, można było pytać o wszystko z danego przedmiotu
Zobaczcie sami jak to jest o tym jak bardzo muzyka jest niezbędna do życia i powinna być w każdej szkole obowiązkowo , na każdym kierunku i etapie oraz jak muzyka rozwija ,wypowiadają się osoby które najczęściej spełniają coś z tych warunków: Wykształcone muzycznie Grajace/śpiewające Mające sukcesy muzyczne Osoby których dzieci mają sukcesy muzyczne Ich dzieci uczeszczają do szkół muzycznych Osoby które sobie nie wyobrażają życia bez muzyki Jednocześnie te same osoby uważają że dokładanie czegokolwiek po za ogólnokształcąceymi przedmiotami do szkół muzycznych ,co nie jest związane z muzyką jest niepotrzebne bez sensu bo można w razie potrzeby pójść do odpowiedniej szkoły z konkretnym kierunkiem Czyli w szkole muzycznej nie ma miejsca na nauke np -ekonomii -rolnictwa -medycyny -branży budowlanej Itp itd Za to w tych branżach ma być miejsce na naukę muzyki A i nie ma obowiązku uczenia się w branżach -ekonomi -rolnictwa -branży budowlanej Itp Za to jak chcesz i nie wyobrażasz sobie innego kierunku niż te nie muzyczne to masz obowiązkowo uczyć się muzyki no i gdzie tu logika? Muzyk nie musi umieć szyć Krawiec musi znać się na muzyce Muzyk nie musi znać się na rolnictwie Rolnik musi znać się na muzyce Muzyk nie musi znać się na ekonomii Ekonomista na muzyce musi , itp itd Rolnika nie uczą w szkole szyć Krawca nie uczą prowadzić gospodarstwa rolnego Ale obaj muszą umieć liczyć bo to potrzebne w zawodzie , tak samo muszą umieć pisać bo to też potrzebne czy znać jakieś podstawy języków, chemii ale krawiec nie musi znać się na paszach A rolnik na tkaninach , Podstawy : Ekonomii rachunkowości planowanie budżetu planowania itp powinien umieć kazdy bo nawet przy zwykłym prowadzeniu domu trzeba umieć zaplanować wydatki ,trzeba wiedzieć i te czego potrzeba zakupić Brak jakiegokolwiek wykształcenia muzycznego nie przeszka w byciu dobrym rolnikiem ekonomista itp itd Za to brak wykształcenia ekonomicznego u rolnika utrudnia
Wypowiem się jako osoba, która jest kompletnym beztalenciem muzycznym, choć oczywiście lubi i docenia dobrą muzykę. Uważam, że masz złe podejście do tego, czym jest edukacja w ogóle. Rolą edukacji nie jest danie dokładnie tych umiejętności, kompetencji, nie mówiąc już o konkretnej wiedzy, która w 100% przyda się w życiu zawodowym, choć oczywiście dobrze, gdy będziemy wykorzystywać to, czego się nauczyliśmy.
Edukacja powinna przede wszystkim służyć temu, żebyśmy NAUCZYLI SIĘ UCZYĆ. Mieć narzędzia do tego, by poznawać i odkrywać czas. Nie wiem, czy ta konkretna lekcja będzie prowadzona w sposób ciekawy, taki, że uczniowie będą mogli coś z niej wynieść. Ale zdecydowanie nie ma sensu oburzać się na to, że jedna lekcja w programie jest trochę z innej bajki. Owszem, może bardziej by się przydało poznać coś innego, ale warto podejść do tego z otwartą głową. To tylko jedna godzina tygodniowo, a może da możliwość dowiedzenia się czegoś ciekawego, zresetowania mózgu po zajęciach, ćwiczenia innych umiejętności i obszarów mózgu niż na co dzień.
Wykształcenie średnie powinno obejmować pewną ogólną, podstawową wiedzę z różnych dziedzin. Jeżeli Twoje dzieci pójdą na studia, to tam również będą przedmioty "poboczne", fakultatywne, niezwiązane bezpośrednio z tematyką zajęć. Ja na stosunkach międzynarodowych musiałam (w praktyce nie było wyboru w jednym semestrze) wziąć fakultet o historii igrzysk olimpijskich. Umiarkowanie ciekawe i mało związane z zajęciami, ale czy darłam szaty? Nie, ot poznałam coś, do czego w innym przypadku pewnie bym nie zajrzała, a tak mam chociaż ogólne pojęcie, nie zaszkodzi. Zawsze warto być ciekawym świata, nikomu krzywda się jeszcze nie stała od tego, że ma odrobinę dodatkowej wiedzy z "nieswojej" dziedziny. Inna sprawa, jak wygląda plan w ogóle w tej konkretnej szkole - bo jeśli cały jest przeładowany przedmiotami luźno związanymi z tym, co dziecko chce robić, to tu leży problem, a nie w tej jednej muzyce.
Ja na pedagogice miałam zarządzanie, logikę, ekonomię. Obowiązkowo nie fakultatywnie, bo moja uczelnia wyszła z założenia że pedagog powinien mieć wiedzę możliwie szeroką, może będzie chciał otwierać swoją poradnię, działalność pedagogiczną i przyda mu się wówczas wiedzą z zakresu podstaw ekonomii i zarządzania. Mnie się osobiście to przydaje do innych rzeczy niż pedagogika w której przepracowałam trzy lata jedynie. Z drugiej strony studenci z kierunku ekonomii i zarządzania mieli podstawy psychologii i pedagogiki razem z nami. Też obowiązkowo. Pewnie też kupę przydatnej wiedzy z tego wyciągnęli. Im wyższy rok był tym węższa specjalizacja ale podstawy były wspólne.
Wszystko pięknie, ja nie twierdzę, że nie. Ale @Nowa pisała, jak to w szkołach u niej jest. Jeśli nie przekręcę, to angielskiego uczyła polonistka (?), która nie znała tego języka. Duże szkoły, a małe szkoły to inny świat. Kto zatrudni do nauczania muzyki nauczyciela z prawdziwego zdarzenia w niedużej miejscowości, gdzie ów nauczyciel będzie miał kilka godzin (albo i nie)? A inni nauczyciele nie mają pensum, więc świetnie się składa. Kto inny będzie uczył muzyki, komu akurat brakuje godzin. Albo ktoś, kto chciałby mieć tych kilka godzin więcej. Pewnie, można myśleć, że to przyjdzie ktoś z pasją, a ja myślę, że raczej tak nie będzie.
Wczoraj Maleństwo odebrało wyniki testów ,angielski 75 % matematyką 94% polski 83% , I przez całe korona ferie z panią od matematyki mieli lekcje normalne nawet jak była Pani w szpitalu to prowadziła lekcje Polonistka starsza pani nie i umi się na tyle dobrze posługiwać komputerem nadawała na rozmowie telefonicznej i jak tylko przestali sypać mandaty ale jeszcze nie można było robić zgromadzeń powyżej 2 osób przyjezdzala do szkoły i całą klasa mieli konsultacje Anglistka tu jest ciekawie w trakcie 7 kl Pani zaszła w ciążę poszła na zwolnienie lekarskie zdarza się tylko zwolnienie donosila co 2 tygodnie czyli w papierach był angielski normalnie nie było w 8 kl zatrudniono polonistów po licencjacie z angielskiego zrobionym internetowo ,nie wiem co to było Pani uczyła się z nimi , jak mieli coś dobrze mówiła że źle itd korona wirus koniec lekcji był
Komentarz
W szkole obok uczniowie płaczą przed lekcjami z WOK, bo pan lubi się dowartościowywać kosztem uczniów i na ocenę dopuszczającą muszą mieć wypełnione miliony kart pracy, itp. Nie muszę chyba dodawać, że jest to przedmiot znienawidzony i wiedza o kulturze, mimo że na niezywkle wysokim poziomie, wszystkm kojarzy się z sadystycznym i wrednym człowiekiem.
Mi chodzi jednak o wszystkie te przedmioty, które są w pierwszej klasie w liczbie jednej godziny i które ogólnie składają się na liczbę 17 lub 18 przedmiotów do zaliczenia, w momencie gdy ich jakość o poziom i tak jest niski ze względu na liczbę godzin i fakt, że są tylko w pierwszej klasie. Nie widzę sensu i tyle. Nie wnoszą niemal nic do ogólnego rozwoju, a jednak zabierają mnóstwo czasu, co w liceum naprawdę ma znaczenie, zwłaszcza, gdy większość uczniów dojeżdża.
To nie jest problem jednego przedmiotu tylko systemu nauczania w Polsce.
I tego że każdy musi mieć maturę co najmniej też.
W technikum program ze wzgl na przedmioty zawodowe jest okrojony. Choćby program j. polskiego, geografii, biologii.
Więc i do nauki mniej niż w liceum. Mało kto zdaje rozszerzoną maturę po technikum.
Bo jak człowiek ma szeroką wiedzę to jest bardziej odporny na manipulację,
W liceum w Akwinacie Karolina miała jeszcze w LO łacinę, retorykę, filozofię, logikę i nie było to fakultatywne. A Klara w piątej klasie podstawówki ma gramatykę w klasycznym wydaniu i uczy się o jambach i trochejach. I też moją moja mama komentowała że po co to. No po to żeby potrafić interpretować teksty. To zostaje.
I się przydaje. A że nie każdy lubi, potrafi its to może się nie nadaje. Może jednak te studia nie są dla każdego i nie powinny, może matura powinna być trudna a nauka w liceum powinna być ciężką pracą jeśli się nie ma talentu.
Może matura nie powinna być egzaminem wstępnym na studia?
Nie wiem. Tak gdybam.
Gdybym popatrzyła realnie to z czterech moich najstarszych corek na studia nadają się dwie . Reszta to max jakaś szkoła pomaturalną albo liceum zawodowe albo technikum.
Jeśli będę je pchała na studia z przyczyn prestiżowych i ułatwienia życia na rynku pracy to że świadomością że to będzie pchanie i studia dla papierka.
Mnie przeszkadza to że przestało być elitarne.
Nowa przyrownujesz muzyke do agrobiznesu czy rolnictwa? Really? Na prawdę to nie są porównywalne rzeczy. Owszem zajmuje się muzyką, choć ostatnio jakby mniej ;-) ale widzę co się dzieje może dzięki temu..rzeczywiście wolałabym 4-5 h muzyki W tym chory czy zespołów w podstawówce:-)jak na Węgrzech przynajmniej parę lat temu było.. ale nie wiem czy Ty dla swoich dzieci też byś tak wolała... ;-) wtedy do liceum idą już rozspiewane, z obiektywnym pojęciem o muzyce o tym czy mają talent i czy je to interesuje.. A nie mama ostrzegała i A kto to ten vivaldi i rzeczywiście wtefy ta jedna godzina psu na nudę w tej pierwszej klasie lo. Ja miałam na studiach historie filozofii , sztuki... bardzo mi się to podobało bo już byłam dorosła i tak jak Małgorzata mowi- zaczęła mnie jarac wiedza o tym i o owym... teraz bym sie chciala histprii nauczyc bo mialam zawsze siekiery które walił w nas tyle dat że tylko metodą zzz dało się wyciągnąć na 4 5..A do tych kalendariow zero pasji. I ja serio wiem niewiele... Ale nadal uważam że historia w szkole na każdym poziomie rzecz potrzebna.. choć się nią nie zajmuje... jak i matematyka !!! :-)
Wypowiem się jako osoba, która jest kompletnym beztalenciem muzycznym, choć oczywiście lubi i docenia dobrą muzykę. Uważam, że masz złe podejście do tego, czym jest edukacja w ogóle. Rolą edukacji nie jest danie dokładnie tych umiejętności, kompetencji, nie mówiąc już o konkretnej wiedzy, która w 100% przyda się w życiu zawodowym, choć oczywiście dobrze, gdy będziemy wykorzystywać to, czego się nauczyliśmy.
Z drugiej strony studenci z kierunku ekonomii i zarządzania mieli podstawy psychologii i pedagogiki razem z nami. Też obowiązkowo. Pewnie też kupę przydatnej wiedzy z tego wyciągnęli. Im wyższy rok był tym węższa specjalizacja ale podstawy były wspólne.
I przez całe korona ferie z panią od matematyki mieli lekcje normalne nawet jak była Pani w szpitalu to prowadziła lekcje
Polonistka starsza pani nie i umi się na tyle dobrze posługiwać komputerem nadawała na rozmowie telefonicznej i jak tylko przestali sypać mandaty ale jeszcze nie można było robić zgromadzeń powyżej 2 osób przyjezdzala do szkoły i całą klasa mieli konsultacje
Anglistka tu jest ciekawie w trakcie 7 kl Pani zaszła w ciążę poszła na zwolnienie lekarskie zdarza się tylko zwolnienie donosila co 2 tygodnie czyli w papierach był angielski normalnie nie było w 8 kl zatrudniono polonistów po licencjacie z angielskiego zrobionym internetowo ,nie wiem co to było Pani uczyła się z nimi , jak mieli coś dobrze mówiła że źle itd korona wirus koniec lekcji był