Gdybym kiedyś nie wziął kredytu, teraz pewnie bym wynajmował lub miał małe mieszkanie. Mam ratę 600, która obecnie jest porównywalna z czynszami.
Pytanie brzmi nie czy brać kredyt, tylko jak go wykorzystać. Kupowanie od dewelopera klitki, podczas gdy za te same pieniądze można postawić dom, to głupota wynikająca najczęściej ze strachu lub lenistwa.
No i wysokość kredytu. Ja wziąłem tyle, by móc zamieszkać, najtańsza wykładzina na podłodze, jedna łazienka i tyle. Z czasem pojawiają się pieniądze i się wykańcza.
Zgadzam się @PawelK. Tylko że u nas dodatkowe się nie pojawiły jednak i trzeba było dobrać jeszcze na ogrodzenie, kostkę i zagospodarowanie terenu wokół. Na wyposażenie braliśmy gotówkowe, żeby szybciej spłacić i nie obciążać hipoteki. Dzisiaj wynajem mieszkania z dwoma pokojami kosztowałby nas trzy razy tyle co rata kredytu za dom. Z tym że 2/3 wkładu własnego było.
Jak ktoś ma w zanadrzu 500 tys. to nie musi brać kredytu. No, chyba, że woli mniejsze mieszkanie, albo cudze, żeby komuś ten kredyt spłacać. A samemu żyć na cudzym.
O tyle o ile jest bardzo sceptycznie nastawiona do wszelkich kredytów typu TV, wakacje, ślub, auto, meble itd.o tyle ciężko jednak odłożyć 500 tys.- no, chyba, że miesięczne zarobki sięgają 50 tys. To wtedy łatwiej
U nas rozpoczęła się 25-Letnia historia... Parę miesięcy już za nami. Ciężko sobie wyobrazić to że nasze dzieci będą po trzydziestce gdy ten dom będzie ostatecznie nasz. Mam nadzieję że okaże się w czasie że było warto. Na razie wydaje się że tak.
Jeśli chodzi o sprzątanie to oczywiście jest więcej ale nie tak strasznie jak myślałam. My kupiliśmy 10-letni dom więc na początku było dużo do sprzątnięcia, naprawienia tu i tam, jakieś remonty. Ale teraz jak się ustabilizowało trochę to z radością stwierdzam że o wiele mniej się kurzy. Wcześniej to dzieci przesiadywały dużo na łóżkach, kanapach na małej przestrzeni się wściekali. Teraz kurzu zdecydowanie mniej. Odkurzanie nie zabiera o wiele więcej czasu, bo łatwiej otwarta powierzchnię ogarnąć niż milion zakamarków. Różnica jest w oknach, można się nieźle pogimnastykowac, zamiast 3 okien i 1 balkonu mamy teraz 15 okien i 8 balkonowych. Trzeba też zadbać o sprawy które w bloku nas nie obchodzą, czyli kotłownia, ogródek, walka że szkodnikami, pilnowanie wywozu śmieci, konserwacja dachu ogrodzenia itp. Powolutku da się nad wszystkim zapanować. Jak my dajemy radę to każdy da.
O jeszcze bałam się że z dwoma łazienkami to będzie tak dużo czyszczenia, ale widzę że nie brudzą się tak szybko jak jedna. Więc wychodzi na to samo.
Ha, a u nas więcej sprzątania jest właśnie przez to, że jeszcze się nie wybudowaliśmy. Część rzeczy leży w kartonach, część luzem, bo nie robię już nowych mebli przed przeprowadzką, żeby nie mieć więcej do wożenia. I maluchy potrafią wysypać np. całą zawartość upchanej szafki albo dużego kartonu na podłogę. Dwa razy dziennie...
A co do wcześniejszych wypowiedzi, to my mamy na mieszkanie kredyt, który teraz udało się szczęśliwie przenieść na działkę, i nie żałujemy - dzięki temu jakoś dało się żyć. Za wynajem płacilibyśmy obecnie dwa, trzy razy więcej niż mamy ratę, a na koniec i tak nie mielibyśmy własnego. A tak teraz sprzedajemy mieszkanie i jak tylko znajdziemy kupca to stawiamy ściany, żeby się za parę miesięcy przeprowadzić, jak Bóg da. Także jakby ktoś chciał, to 4 pokojowe 92 m2 na warszawskiej Białołęce jest do wzięcia
Z własnego przykładu mogę podrzucić do rozważań wahającym się pomiędzy budową domu, a kupnem od dewelopera: dom pod Warszawą w stanie deweloperskim (standard energooszczędny) wliczając cały sprzęt techniczny w rodzaju pieca, rekuperatora itd. wyjdzie nas ok. 4300 zł/m2 i to przy stosunkowo drogich materiałach takich jak dachówka ceramiczna. Ekipa buduje taka, że muszę z nimi gadać tylko wtedy, kiedy mamy nasze dziwne, nietypowe pomysły. Standard ogarniają doskonale sami
Fajnie, że macie pozytywne doświadczenia ze sprzątaniem. Dla mnie to był szok na wejście. Mieszkanie 50 m2 sprzątałam w jedno przedpołudnie w całości (bez okien, itp.). W domu 180 m okazało się, że potrzebuje trzech takich sesji - tak przez pierwszy rok. A potem zaczęłam odpuszczać i sprzątać partiami cyklicznie. Teraz większość i tak ogarnia mąż + roboty.
Kupowanie od dewelopera klitki, podczas gdy za te same pieniądze można postawić dom, to głupota wynikająca najczęściej ze strachu lub lenistwa.
Pomijasz kwestię lokalizacji. Mieszamy w bloku, niekoniecznie nam się to podoba, ale dojazd do pracy zajmuje stąd kilkukrotnie mniej niż z najbliższej dzielnicy domów jednorodzinnych.
Kupowanie od dewelopera klitki, podczas gdy za te same pieniądze można postawić dom, to głupota wynikająca najczęściej ze strachu lub lenistwa.
Pomijasz kwestię lokalizacji. Mieszamy w bloku, niekoniecznie nam się to podoba, ale dojazd do pracy zajmuje stąd kilkukrotnie mniej niż z najbliższej dzielnicy domów jednorodzinnych.
Niekoniecznie. Po przeprowadzce z obecnego bloku do budowanego domu czas dojazdu wydłuży mi się o 5 minut, bo działki szukaliśmy w zasięgu pieszym od stacji kolejowej. Inna sprawa, że jest to różnica pomiędzy 50 a 55 minut, ale na mieszkanie w bloku bliżej centrum nie byłoby nas wtedy stać przy takim metrażu.
Mamy ED, ale zdaje się, że podstawówka publiczna i jakieś zajęcia sportowe czy inne są na tyle blisko, że rowerem ewentualnie starsi mogliby jeździć, albo kilka minut autem. Zresztą mój prawie 11 latek już jeździ sam pociągiem, więc nawet Warszawa jest dla niego osiągalna.
Ja tam generalnie nie sprzątam... tzn sprzątam całymi dniami- odkurzam nieraz 3 razy ale salony... bo gora to już na prawdę od święta.. itp.. nie mam czegoś takiego jak sprzątanie że podłogi to smo okna niefajboze... nie przyznam sie ile nie były myte.. A szczególnie te u góry... to nawet nie wiem.. jak coś potrzebuje być sprzatniete to jest..
@mamaw Kupiliśmy 130m użytkowej (150 po podlodze), z piwnica i garażem to 210 (230). 4 pokoje plus salon- 4 dzieci po dwoje w pokoju, gabinet męża i nasza sypialnia... Teraz to szczerze mówiąc widzę że to w sam raz. A wydawało się że hoho będziemy się szukać po domu. Ale do dobrego szybko można się przyzwyczaić.
Komentarz
Cezary Graf
Mam ratę 600, która obecnie jest porównywalna z czynszami.
Pytanie brzmi nie czy brać kredyt, tylko jak go wykorzystać. Kupowanie od dewelopera klitki, podczas gdy za te same pieniądze można postawić dom, to głupota wynikająca najczęściej ze strachu lub lenistwa.
No i wysokość kredytu. Ja wziąłem tyle, by móc zamieszkać, najtańsza wykładzina na podłodze, jedna łazienka i tyle.
Z czasem pojawiają się pieniądze i się wykańcza.
No, chyba, że woli mniejsze mieszkanie, albo cudze, żeby komuś ten kredyt spłacać. A samemu żyć na cudzym.
O tyle o ile jest bardzo sceptycznie nastawiona do wszelkich kredytów typu TV, wakacje, ślub, auto, meble itd.o tyle ciężko jednak odłożyć 500 tys.- no, chyba, że miesięczne zarobki sięgają 50 tys. To wtedy łatwiej
Różnica jest w oknach, można się nieźle pogimnastykowac, zamiast 3 okien i 1 balkonu mamy teraz 15 okien i 8 balkonowych.
Trzeba też zadbać o sprawy które w bloku nas nie obchodzą, czyli kotłownia, ogródek, walka że szkodnikami, pilnowanie wywozu śmieci, konserwacja dachu ogrodzenia itp. Powolutku da się nad wszystkim zapanować. Jak my dajemy radę to każdy da.
O jeszcze bałam się że z dwoma łazienkami to będzie tak dużo czyszczenia, ale widzę że nie brudzą się tak szybko jak jedna. Więc wychodzi na to samo.
Niekoniecznie. Po przeprowadzce z obecnego bloku do budowanego domu czas dojazdu wydłuży mi się o 5 minut, bo działki szukaliśmy w zasięgu pieszym od stacji kolejowej. Inna sprawa, że jest to różnica pomiędzy 50 a 55 minut, ale na mieszkanie w bloku bliżej centrum nie byłoby nas wtedy stać przy takim metrażu.
( buźka shame by tu pasowała)