cieżko będzie bo jakoś się nie czuję na zdawanie.. tzn zaczęło mnie wszystko przerastać... I zacięcie do zdania straciłam... Choć jestem umówiona że jak nie zdam teraz to kolejny termin mam za tydzień! Ale znów 140zł!!!
I boję się tego łuku... eh... no nic. Co będzie to będzie
jak to się robi, że termin jest za tydzień??? bo u nas to ja czekam 6 tygodni i to mnie przeraża, bo jak się tyle czeka to trzeba jeździć, żeby nie zapomnieć (a więc koszty rosną)
Kurcze... W styczniu zapisywałam się na najbliższy termin czyli na kwiecień. Ponoć można teraz przyspieszyć termin egzaminu, ale trzeba to zrobić osobiście....
@Taja, fajny pomysł z tą ciążą, ale nawet jakbym teraz zaszła to i tak w kwietniu nie będzie nic widać
Polecam się Waszej pamięci... Zaraz mam jazdę a potem egz. Staram sie nerwy odpedzać, ale jakoś mnie dopadają. Nie chcę się stresować ale jakoś nie umiem sobie z tym poradzić:( oby egzaminator był miły i nie powodował we mnie dodatkowego stresu...
Czekam na swoja kolej w kanciapie;-) i stress mnie zjada powolutku... Normalnie nie jestem tak podatna, ale jakos denereuje sie jakby zaleźało od tego egz bardzo duźo:(
wdech, wyyydech, wdech, wyyydech....
Jak nie zdam to kolejnej daty nikomu nie zdradzę, bo to juź będzie wstyd;)
Powiem tak: stres na maxa! Szczególnie to czekanie na wywołanie do egzaminu! Chodziłam po podwórku, ale zimno no i buty nie te (normalnie noszę buty trekkingowe, ale jaździć w nich nie umiem) więc poszłam do kanciapy posiedziałam chwilę w necie, potem podziergałam na drutach i wywołali mnie!
No to lecimy! Pokazać płyn hamulcowy i światła cofania. Luzik!
Zaczynamy 1 manewr. Nerwy mnie zjadają. Serio! Pytam się egz czy jak stanę na kopercie to mam jakiś ograniczony czas postou? Bo chciałabym tam dłuże postać i się uspokoić. Pozwolił.
Jadę do przodu. Ok. Staję. Otwieram okno. Oddycham. Ręce mi się trzęsą. Zaczynam gadać do same siebie: "umiesz to zrobić! Zawsze Ci przecież wychodzi! spokojnie". Jadę.
Mijam pachołki. Obracam kierownicę Patrzę i czekam aż samochód się wyprostuje (będzie równolegle do lini). Jest. Odkręcam kierownicę. Jadę. Jest ok. Gadam do siebie... Uspokojam się. Wjeżdzam w kopertę.
Przedni zderzak na lini. Sic! powtarzamy.
Ludzie! ZNów się denerwuję, ale już jakby mniej. Robię to samo (z postojem i uspokajaniem nerwów w kopercie)
Dobra. Jedziemy na górkę.
Górka ok. Lekko koła zaboksowały, no ale śnieg i guma - jest wybaczone
Jedziemy w miasto. Hamulec reaguje na moje myśli. Co go naciskam (baaardzo delkikatnie) samochód staje niemal dęba! Więc się usprawiedliwiam: mówię, że to moje 4 grande punto jakim jeżdzę i jedyne które ma tak wyczulone pedały. Egzaminator rozumie. Po chwili już umiem obsługiwać hamulec.
Jedziemy zaparkować prostopadle (przy wyjeżdzaniu samochód zgasł, wpadłam w zaspę, ale zaraz z niej wyjeżdżam). Zawracamy z wykorzystaniem po lewej stronie infrastruktury robimy 4x jakieś ronda, jedziemy na zwężony(?!) odc drogi (akurat autobus jechał więc ładnie stanęłam go przepuścić). Wracamy do wordu (po drodze waham się czy wymijać dziury genralnie trochę się zakreciłam - co potem mi wypomnia egzaminator ale mimo to mnie przepuszcza)
no i tyle
Dziękuję Wam bardzo za wsparcie, obecność w watku i modlitwę
Komentarz
bo u nas to ja czekam 6 tygodni i to mnie przeraża, bo jak się tyle czeka to trzeba jeździć, żeby nie zapomnieć (a więc koszty rosną)
\:D/
wdech, wyyydech, wdech, wyyydech....
Jak nie zdam to kolejnej daty nikomu nie zdradzę, bo to juź będzie wstyd;)
no już mi prawie serce wyskoczyło jak zobaczyłam Twój wpis
no to spokojnie, jak nie teraz to następnym razem
mojego rekordu napewno nie pobijesz więc spokojnie
Ale mam nadzieję, że ciężarną puszczą.
Brawo!!! Bardzo się cieszę
(mam nadzieję, że to nie ja ją zakończę)
GRATULACJE TAJA!
To co? w czwartek @Kerima?
Gratulacje!!!