@Agnieszka3 problem polega na tym, że ja to wszystko wiem, rozum przyswoił i przyswaja, że to możliwe, że kobiety tak rodzą, że się da, że wada nie jest problemem, a jednak emocje działają i lęk jest.
Ta okulistka u której byłam jest świetna po prostu bardzo racjonalna. Do tego już tutaj z forum z dziewczynami privy wymieniałam i czytałam świadectwa ze strony naturalnie po cesarce.
No ale............
ja chyba zwyczajnie potrzebuję czasu, żeby się oswoić z tą myślą o sn,
Ja chciałam napisać, że śledzę z uwagą ten wątek, kibicuje wszystkim próbującym rodzić z wiarą, że Wam sie uda. Zaakceptowałam już fakt, że jestem po 5 cc. Wychodzi więc na to, że zostanę sama w wątku "kobiety po cesarskim cc"
...i tam będę królować!Na wieki wieków! Ale Wam życzę byście na tym tronie nie zasiadały! a jeśli już to tylko z podniesioną głową. Za wszystkie Was z tej pozycji +++
@Kotkowa - Iza jest doświadczoną położną (kilkanaście lat praktyki ma). Ma dwóch synów urodzonych przez cc. PSN jest jej niezrealizowanym marzeniem. Lubię ją. Więcej dowiesz się od niej samej, jak się umówisz.
albo fajnie działa też taka linka przyczepiona do wózka - może mieć fajny uchwyt, ale nie musi - drugi koniec trzyma dziecko naprawdę: trzyma i idzie normalnym tempem to działa doskonale!
ps. ja teraz przyczepiam sobie linkę do torebki (albo pasek od torebki odczepiam, a torebkę trzymam za ucha) i to bardzo pomaga w zachowaniu tempa marszu (nie cierpię się musieć co chwila oglądać czy idzie, czy podnosi piórko czy coś tam)
trochę to wygląda jak dziecko na smyczy, ale nie mam zamiaru się przejmować
@Haku, jak ja Cię rozumiem z tymi wyjściami. Ja za moim 3 latkiem nie nadążam już teraz z brzuchem, a leci gdzie popadnie, byle szybciej, przed siebie. Mam serce w gardle, że zaraz wyskoczy jakiś samochód czy cokolwiek. A jak to będzie z noworodkiem w wózku i 3 latkiem u boku? Katastrofa.
Dwulatek chyba gorszy niz trzylatek. Ja mam dostawkę do wózka głebokiego (taką do stania, bo są i do siedzenia) kupioną w tesco ale jest całkiem ok. Oprócz tego na początku bardzo się przydały szelki (tzw smycz), mam tomme tippee. Trzymałam w ręku "tą smycz" i ręce na wózku. Syn nie miał możliwości manewru. Teraz już grzecznie stoi, prawie ich nie używam, wie że jak jedziemy to musi stać, a bieganie będzie na placu zabaw.
No i oczywiście mam teraz kilka pytań do Katarzyny.
Najpierw króki opis: XII 2009 poród przeleżany + oksy + brak wiedzy nt.porodu = Emanuel, moje pierwsze dziecko. Nie było to planowane cc (poważna wcześniej znana przyczyna), tylko "tak wyszło", po 12h skurczów i stwierdzeniu nad ranem jednego z dr: "to się chyba nie uda". Na wypisie: niezgodność Rh, niewspółmierność (nie mierzono mnie cyrklem, Rh męża i moje jest ujemne).
11 kwiecień 2013 poród (niby) sn. Określiłabym to raczej jak lekarze - dołem, niż "siłami natury":
Wcześniejszy pobyt w szpitalu przed terminem "na wypadek, gdyby pękła blizna"; walka z lekarzami, kilkakrotne badanie blizny, ułożenie dziecka, pępowiny, badanie wzroku (-4), waga dziecka (wychodziło im 3200, a mówili, że max może być 3500, bo inaczej cc); komentarze i pytania "dlaczego", moje łzy, stres, ich stawianie ultimatum: "jeśli do środy (3-5 dni po terminie) nie będzie akcji porodowej, to indukcja". Ostatecznie chwała Bogu skurcze się zaczęły (w jaki sposób pisać nie będę, ale dziękuję za to Opatrzności), ale KTG im się nie podobało. Stwierdzili "test z oksy", nie zgodziłam się, ale jak ordynator zaczął ze mną rozmawiać jak człowiek (wcześniej zasugerował, że ja skończyłam inne fakultety i powinnam im po prostu zaufać), zrozumiałam o co chodzi i powiedziałam OK. Odłączyli mnie od oksy i jakoś zaczęło się kręcić. Trwało to od wtorku ok.12.00 do czwartku rana 06.00, ale jak podaje I.Chołuj akcja porodowa rozpoczyna się dopiero jak szyjka się rozwiera (środa ok. 15.00), więc byłam cierpliwa i duuuużo chodziłam.
Miało być do wody... położna, która była całym sercem ze mną, też tak chciała, ale to było we wtorek. Niestety potem były kolejne zmiany i przychodziły inne położne. W nocy w czwartek na moją prośbę, że skoro do wody nie mogę, czy dałoby się na materacu dostałam odpowiedź: "a jak to sobie pani wyobraża?". Nie chciałam już walczyć, bo przez poprzedni tydzień strasznie się nawalczyłam. Chciałam z nią współpracować, żeby było dobrze. O 2.00 w nocy odeszły mi wody, od tej pory do 06.00 byłam już na stałe podpięta do KTG, mimo że zasugerowałam, że jest to pozycja (leżąca na lewym boku) bardzo niewygodna do skurczów (7cm). Przyznała mi rację, ale jakoś czas płynął i mnie nie odłączano (nie zawalczyłam o to). Ok. drugiej w nocy czułam, że chce mi się przeć i to spowodowało, że wody odchodziły. Położna mówiła tylko "nie przyj, bo pęknie szyjka macicy". Potem jak już było 10cm (wcześniej przyszła druga położna i powiedziała tej pierwszej, że już mogę przeć, bo nie jest 9, tylko 10) były takie chwile, że miałam dość parcia, ale kazali... Mówiła mi: "przyj i wymień oddech", a ja nie chciałam wymieniać oddechu, bo czułam, że mam więcej siły na pierwszym oddechu. Ale robiłam, jak kazała, "pod górkę"... Ostatecznie dali mi trochę oksytocyny na koniec, żeby wydłużyć skurcze (nie chciałam oksytocyny na wywołanie). Dodam, że nie zliczę, ile razy byłam badana wewnętrznie - prawie zawsze na skurczu, najwięcej na tych między 7 a 10cm.
I byłam przeszczęśliwa, jak po 1,5 h parcia urodził się Dominik (3830) Wszystkim dziękowałam, że mi pomogli.
Potem się dowiedziałam, że rodząca ma prawo wybrać dla siebie pozycję do rodzenia i że 1,5h fazy parcia to bardzo długo...
Co do KTG: mi robili na miesiąc przed terminem, najpierw co 2 tyg., potem co tydzień od 38tyg. Może dlatego, że po cc... Nie mam pojęcia. Ale fakt to było stresujące, jak czuję, że dziecko ma się dobrze i muszę pamiętać, żeby mu dobry zapis wyszedł. Dowiedziałam się jak to KTG ma wyglądać, w szpitalu dowiedziałam się co to deceleracja no i tak kombinowałam, żeby wychodziło dobrze, żeby lekarze mieli dobre wykresy ;-)
Karmienie piersią w ciążynie jest niebezpieczne? Zgodnie z moją (słabą) wiedzą (w końcu to nie mój fakultet), wydziela się wtedy oksytocyna, która powoduje skurcze.
Czytałam tutaj, że kobieta może przeć, jak przynosi jej to ulgę (albo Ty to pisałaś, albo ktoś inny cytował Ciebie). Wydaje mi się, że bardzo szybko poleciało z 7cm do 10. Nie wiem, czy dlatego, że parłam, czy nie. Czy to prawda, że szyjka może pęknąć?
Czemu nie polecasz suplementów diety w ciąży? Czy podczas karmienia też lepiej ich nie brać?
@palusia 1. W zdrowej ciąży karmienie starszego dziecka jest bezpieczne. Ilość wydzielanej oksytocyny przy karmieniu jest znacznie mniejsza niż przy orgazmie. Nie jest to zagrażające dla zdrowej ciąży. 2. Od przedwczesnego parcia w zmedykalizowanym porodzie (oksytocyna z kroplówki, znieczulenie, środki rozkurczowe itp.) może pęknąć szyjka macicy. Może pęknąć i bez przedwczesnego parcia. W porodach naturalny zwykle nie pęka jeśli kobieta prze zgodnie ze swoją intudcją i potrzebą. Nawet, jeśli zaczyna przy 6 cm rozwarcia. Dodam, że spontaniczne, naturalne parcie jest całkiem inne niż "parcie z całej siły na twardą kupę" jak zwykły sugerować położne w większości szpitali. Rozwarcie z 6-7 cm często bardzo szybko zwiększa się do 10 cm. To taki etap, że u wielu kobiet przebiega bardzo szybko. Niezależnie od tego, czy prą, czy nie. 3. Suplementy są wysokoprzetworzonymi, sztucznymi, konserwowanymi dodatkami do żywności. Zwykle zawarte w nich witaminy i mikroelementy są słabo przyswajalne. Obciążają wątrobę. Bywa, że uszkadzają inne organy (np. nadmiar wit. C potrafi przyczynić się do powstania kamieni nerkowych). Witaminy i mikroelementy przyswajają się znacznie lepiej ze zdrowej zbilansowanej diety opartej na świeżych produktach warzywnych i pełnozbożowych. W tej formie nie można ich przedawkować. Prymat naturalnej żywności nad syntetyczną sprawdza się także w odniesieniu do kobiet w ciąży i karmiących.
3. Suplementy są wysokoprzetworzonymi, sztucznymi, konserwowanymi dodatkami do żywności. Zwykle zawarte w nich witaminy i mikroelementy są słabo przyswajalne. Obciążają wątrobę. Bywa, że uszkadzają inne organy (np. nadmiar wit. C potrafi przyczynić się do powstania kamieni nerkowych). Witaminy i mikroelementy przyswajają się znacznie lepiej ze zdrowej zbilansowanej diety opartej na świeżych produktach warzywnych i pełnozbożowych. W tej formie nie można ich przedawkować. Prymat naturalnej żywności nad syntetyczną sprawdza się także w odniesieniu do kobiet w ciąży i karmiących.
Czemu o tym nie mówią lekarze :-? Przy pierwszej mi powiedział: "niech pani bierze f..." (nie będę pisać nazwy, żeby nie reklamować), a przy drugiej kobieta powiedziała "... i niech pani bierze jakieś witaminy"
A witaminy - to też źle? Jaskieś żelazo/wit.C. Czy ogólnie nic, tylko to co w żywności? Ale jak np. jest anemia, to chyba żelazo można łyknąć? Wiadomo, że lepiej w wątróbce (choć słyszałam, że wątroba jako organ filtrujący ma dużo innych ustrojstw poza żelazem), pietruszka, szpinak itd..., no ale czasem łyknąć procha jakiegoś jest łatwiej ">
jak miałam anemię (po porodzie) to zakupiłam żelazo zgodnie z zaleceniem, ale jak przeczytałam na ulotce zalecenia kiedy to zażywać, żeby się ŁASKAWIE zechciało wchłonąć do organizmu, to dałam sobie spokój, kupiłam buraki, szpinak i pietruszkę przeżyłam i doszłam do siebie szybko (ale może to nie była bardzo poważna anemia)
no w sumie racja, mi siostra (mieszka w Irlandii) też mówiła, że nic tam nie zalecają. Tak sobie myślę teraz.... (może to głupia teoria)... w pierwszej ciąży miałam jakąś tam anemię, a jadłam "coś" przez cały czas, a teraz cały czas jakoś tak na luzie wychodziło, niczym się nie stresowałam i dopiero jak mi powiedziała babeczka "i wit. jakieś proszę jeść" to wzięłam ten suplement i wtedy mi wyszło, że mam niższe żelazo
@palusia, mój lekarz w II ciąży zapisał mi żelazo, suplementy diety, witaminki i co tam bo mi spadała hemoglobina. Miesiąc później zapytał czy biorę, ja (oczywiście nie kupiłam nawet) powiedziałam, że jasne, a on, że widać po wynikach A w tym czasie jadłam produkty zawierające żelazo - dużo natki i takie tam.
Moja bratowa brała niezwykle gorliwie witaminki całą ciążę i sama końcówka ciąży nie przebiegła specjalnie pomyślnie, niestety. (Mimo, że to ja byłam uważana za szaloną i nie oszczędzającą się)
Zgodziłam się na test, ale to dopiero po potraktowaniu mnie po ludzku, mogłabym dalej iść w zaparte. Potem jeszcze się zgodziłam w II fazie porodu, jak słyszałam teskty: "tętno, tętno"... Nie powiedzieli mi, że jest coś nie tak, tylko wydedukowałam tak z ich komentarzy, w sumie nie wiem, czy coś się działo, czy nie, ale skoro trwało to już 1,5h to chyba nie było normalne.
@Ergo - jeśli kobieta nie jest ubezwłasnowolniona, to ma prawo odmówić wykonania na niej każdej procedury medycznej. Co nie znaczy, że zawsze odmowa jest rozsądnym zachowaniem. @palusia - przekonywać Cię nie będę na siłę, że korzystniejsze jest zdrowe odżywianie niż syntetyczne witaminy i minerały. Pytałaś o moje zdanie - napisałam. A Ty rób, co uważasz.
@katarzyna - a czy kobieta ma prawo odmówić oksytocyny w ogóle?
Można odmówić, zwłaszcza jak istnieje obawa, że poród może się skończyć cesarką. Ja miałam ewidentną niewspółmierność przy pierwszym dziecku to był już 43 tydzień, brak wody, ale jeszcze jakiś zamotany młody lekarz wpadł aby popchnąć poród oxy. Całe szczęście nie zdążył, bo pewien stary profesor natychmiast zarządził cesarkę. Gdybym się zgodziła od razu na oxytocynę, zamiast żywego dziecka miałabym marmoladę.
Komentarz
Ta okulistka u której byłam jest świetna po prostu bardzo racjonalna. Do tego już tutaj z forum z dziewczynami privy wymieniałam i czytałam świadectwa ze strony naturalnie po cesarce.
No ale............
ja chyba zwyczajnie potrzebuję czasu, żeby się oswoić z tą myślą o sn,
a o oczach, to sobie z Panem Bogiem porozmawiam.
)
Ja mam dostawkę do wózka głebokiego (taką do stania, bo są i do siedzenia) kupioną w tesco ale jest całkiem ok. Oprócz tego na początku bardzo się przydały szelki (tzw smycz), mam tomme tippee. Trzymałam w ręku "tą smycz" i ręce na wózku. Syn nie miał możliwości manewru. Teraz już grzecznie stoi, prawie ich nie używam, wie że jak jedziemy to musi stać, a bieganie będzie na placu zabaw.
Jak doczytam do końca, to chyba jednak wrócę do początku tematu - chyba, że już zostało ustalone, że o tym nie rozmawiamy...
W ogóle tak dużo wątków mnie ominęło, dawno mnie tu nie było, że aż w międzyczasie mi się dziecko urodziło...sn.. po 1st cc...
No i oczywiście mam teraz kilka pytań do Katarzyny.
Najpierw króki opis: XII 2009 poród przeleżany + oksy + brak wiedzy nt.porodu = Emanuel, moje pierwsze dziecko. Nie było to planowane cc (poważna wcześniej znana przyczyna), tylko "tak wyszło", po 12h skurczów i stwierdzeniu nad ranem jednego z dr: "to się chyba nie uda". Na wypisie: niezgodność Rh, niewspółmierność (nie mierzono mnie cyrklem, Rh męża i moje jest ujemne).
11 kwiecień 2013 poród (niby) sn. Określiłabym to raczej jak lekarze - dołem, niż "siłami natury":
Wcześniejszy pobyt w szpitalu przed terminem "na wypadek, gdyby pękła blizna"; walka z lekarzami, kilkakrotne badanie blizny, ułożenie dziecka, pępowiny, badanie wzroku (-4), waga dziecka (wychodziło im 3200, a mówili, że max może być 3500, bo inaczej cc); komentarze i pytania "dlaczego", moje łzy, stres, ich stawianie ultimatum: "jeśli do środy (3-5 dni po terminie) nie będzie akcji porodowej, to indukcja". Ostatecznie chwała Bogu skurcze się zaczęły (w jaki sposób pisać nie będę, ale dziękuję za to Opatrzności), ale KTG im się nie podobało. Stwierdzili "test z oksy", nie zgodziłam się, ale jak ordynator zaczął ze mną rozmawiać jak człowiek (wcześniej zasugerował, że ja skończyłam inne fakultety i powinnam im po prostu zaufać), zrozumiałam o co chodzi i powiedziałam OK. Odłączyli mnie od oksy i jakoś zaczęło się kręcić. Trwało to od wtorku ok.12.00 do czwartku rana 06.00, ale jak podaje I.Chołuj akcja porodowa rozpoczyna się dopiero jak szyjka się rozwiera (środa ok. 15.00), więc byłam cierpliwa i duuuużo chodziłam.
Miało być do wody... położna, która była całym sercem ze mną, też tak chciała, ale to było we wtorek. Niestety potem były kolejne zmiany i przychodziły inne położne. W nocy w czwartek na moją prośbę, że skoro do wody nie mogę, czy dałoby się na materacu dostałam odpowiedź: "a jak to sobie pani wyobraża?".
Nie chciałam już walczyć, bo przez poprzedni tydzień strasznie się nawalczyłam. Chciałam z nią współpracować, żeby było dobrze. O 2.00 w nocy odeszły mi wody, od tej pory do 06.00 byłam już na stałe podpięta do KTG, mimo że zasugerowałam, że jest to pozycja (leżąca na lewym boku) bardzo niewygodna do skurczów (7cm). Przyznała mi rację, ale jakoś czas płynął i mnie nie odłączano (nie zawalczyłam o to). Ok. drugiej w nocy czułam, że chce mi się przeć i to spowodowało, że wody odchodziły. Położna mówiła tylko "nie przyj, bo pęknie szyjka macicy". Potem jak już było 10cm (wcześniej przyszła druga położna i powiedziała tej pierwszej, że już mogę przeć, bo nie jest 9, tylko 10) były takie chwile, że miałam dość parcia, ale kazali... Mówiła mi: "przyj i wymień oddech", a ja nie chciałam wymieniać oddechu, bo czułam, że mam więcej siły na pierwszym oddechu. Ale robiłam, jak kazała, "pod górkę"... Ostatecznie dali mi trochę oksytocyny na koniec, żeby wydłużyć skurcze (nie chciałam oksytocyny na wywołanie). Dodam, że nie zliczę, ile razy byłam badana wewnętrznie - prawie zawsze na skurczu, najwięcej na tych między 7 a 10cm.
I byłam przeszczęśliwa, jak po 1,5 h parcia urodził się Dominik (3830) Wszystkim dziękowałam, że mi pomogli.
Potem się dowiedziałam, że rodząca ma prawo wybrać dla siebie pozycję do rodzenia i że 1,5h fazy parcia to bardzo długo...
Co do KTG: mi robili na miesiąc przed terminem, najpierw co 2 tyg., potem co tydzień od 38tyg. Może dlatego, że po cc... Nie mam pojęcia. Ale fakt to było stresujące, jak czuję, że dziecko ma się dobrze i muszę pamiętać, żeby mu dobry zapis wyszedł. Dowiedziałam się jak to KTG ma wyglądać, w szpitalu dowiedziałam się co to deceleracja no i tak kombinowałam, żeby wychodziło dobrze, żeby lekarze mieli dobre wykresy ;-)
I teraz pytania do Katarzyny:
to nie czytajcie, taka nudna historyjka, dajcie znać, jeśli mam wykasować i zostawić same pytania do położnej
1. W zdrowej ciąży karmienie starszego dziecka jest bezpieczne. Ilość wydzielanej oksytocyny przy karmieniu jest znacznie mniejsza niż przy orgazmie. Nie jest to zagrażające dla zdrowej ciąży.
2. Od przedwczesnego parcia w zmedykalizowanym porodzie (oksytocyna z kroplówki, znieczulenie, środki rozkurczowe itp.) może pęknąć szyjka macicy. Może pęknąć i bez przedwczesnego parcia. W porodach naturalny zwykle nie pęka jeśli kobieta prze zgodnie ze swoją intudcją i potrzebą. Nawet, jeśli zaczyna przy 6 cm rozwarcia. Dodam, że spontaniczne, naturalne parcie jest całkiem inne niż "parcie z całej siły na twardą kupę" jak zwykły sugerować położne w większości szpitali. Rozwarcie z 6-7 cm często bardzo szybko zwiększa się do 10 cm. To taki etap, że u wielu kobiet przebiega bardzo szybko. Niezależnie od tego, czy prą, czy nie.
3. Suplementy są wysokoprzetworzonymi, sztucznymi, konserwowanymi dodatkami do żywności. Zwykle zawarte w nich witaminy i mikroelementy są słabo przyswajalne. Obciążają wątrobę. Bywa, że uszkadzają inne organy (np. nadmiar wit. C potrafi przyczynić się do powstania kamieni nerkowych). Witaminy i mikroelementy przyswajają się znacznie lepiej ze zdrowej zbilansowanej diety opartej na świeżych produktach warzywnych i pełnozbożowych. W tej formie nie można ich przedawkować. Prymat naturalnej żywności nad syntetyczną sprawdza się także w odniesieniu do kobiet w ciąży i karmiących.
(i mogą wywołać cholestazę)
Przy pierwszej mi powiedział: "niech pani bierze f..." (nie będę pisać nazwy, żeby nie reklamować), a przy drugiej kobieta powiedziała "... i niech pani bierze jakieś witaminy"
A witaminy - to też źle? Jaskieś żelazo/wit.C. Czy ogólnie nic, tylko to co w żywności? Ale jak np. jest anemia, to chyba żelazo można łyknąć? Wiadomo, że lepiej w wątróbce (choć słyszałam, że wątroba jako organ filtrujący ma dużo innych ustrojstw poza żelazem), pietruszka, szpinak itd..., no ale czasem łyknąć procha jakiegoś jest łatwiej
">
:-SS
To może dlatego mi te porody tak ciężko idą...? To jakoś jest udowodnione naukowo?
przeżyłam i doszłam do siebie szybko (ale może to nie była bardzo poważna anemia)
skoro wyniki są ok, to po co coś brać?
Tak sobie myślę teraz.... (może to głupia teoria)... w pierwszej ciąży miałam jakąś tam anemię, a jadłam "coś" przez cały czas, a teraz cały czas jakoś tak na luzie wychodziło, niczym się nie stresowałam i dopiero jak mi powiedziała babeczka "i wit. jakieś proszę jeść" to wzięłam ten suplement i wtedy mi wyszło, że mam niższe żelazo
Ale to chyba jednak przesadzona teoria ;-)
mój lekarz w II ciąży zapisał mi żelazo, suplementy diety, witaminki i co tam bo mi spadała hemoglobina.
Miesiąc później zapytał czy biorę, ja (oczywiście nie kupiłam nawet) powiedziałam, że jasne, a on, że widać po wynikach A w tym czasie jadłam produkty zawierające żelazo - dużo natki i takie tam.
Moja bratowa brała niezwykle gorliwie witaminki całą ciążę i sama końcówka ciąży nie przebiegła specjalnie pomyślnie, niestety.
(Mimo, że to ja byłam uważana za szaloną i nie oszczędzającą się)
podobno rewelacja, czekam az mi pietrucha urosnie i bede próbowac
Zgodziłam się na test, ale to dopiero po potraktowaniu mnie po ludzku, mogłabym dalej iść w zaparte.
Potem jeszcze się zgodziłam w II fazie porodu, jak słyszałam teskty: "tętno, tętno"... Nie powiedzieli mi, że jest coś nie tak, tylko wydedukowałam tak z ich komentarzy, w sumie nie wiem, czy coś się działo, czy nie, ale skoro trwało to już 1,5h to chyba nie było normalne.
@palusia - przekonywać Cię nie będę na siłę, że korzystniejsze jest zdrowe odżywianie niż syntetyczne witaminy i minerały. Pytałaś o moje zdanie - napisałam. A Ty rób, co uważasz.
Ja miałam ewidentną niewspółmierność przy pierwszym dziecku to był już 43 tydzień, brak wody, ale jeszcze jakiś zamotany młody lekarz wpadł aby popchnąć poród oxy. Całe szczęście nie zdążył, bo pewien stary profesor natychmiast zarządził cesarkę. Gdybym się zgodziła od razu na oxytocynę, zamiast żywego dziecka miałabym marmoladę.