Jako że mogę wpisać tutaj "nie dot." nie specjalizuję się w stypendiach, ale poprawcie mnie- czy wysokośc uczelnianego nie jest ustalana przez uczelnię, a nie odgórnie? Cieszę się, że wasze córki dostają pieniądze, które moga im jakoś pomóc (czy na zachcianki czy na potrzeby), ale u nas było to pięć dych, za średnią, która była niemal nieosiągalna na pierwszym i drugim roku. Pięć zero to były naprawdę jednostki, raz na kilka lat. Egzaminy były ciężkie, odsiew spory. Nie mam pojęcia dlaczego @AnkaAso wyskakujesz z tym wykształceniem, jeżeli możesz to rozwiń.
Argument o stypendiach nie jest moim wkładem w dyskusję o NPRze (gdzieżbym śmiała, tu najtęższe umysły odpadają), ale chciałam poprzeć Anię- są studia i studia, na niektórych nie da się pracować (w wakacje-zgoda), stypendia są śmieszne i w tym momencie kilkoro dzieci uczących się poza domem jest ogromnym wyzwaniem, którego nie da się zbyć hasłem "stypendia naukowe".
No nie jest. Nie wszyscy musza studiować, racja. Ale skoro Ania77 wpomniała o studiach, to widocznie jej dzieci chcą i mają zamiar. Dlaczego miałyby rezygnować? Napisałam to raz, napiszę drugi- to nie jest mój argument przeciwko wielodzietności.
Olesiu, na niektórych studiach praca wakacyjna- i to po odrobieniu praktyk (do miesiąca). Zostają dwa, dla przeciętnego studenta, który egzaminy zdał w przepisowym terminie i nie ma żadnych ogonów. W bibliotece kompletów książek na pierwszy rok było 30, studentów 200. Jedna książka to około 200 złotych, zostaje ksero (tony ksera), plus fartuch (można kupić używany, ale to jednak kilkadziesiąt złotych), akademik kosztuje, pomnóż razy kilka. Myślę, że nawet nie musisz, masz te obliczenia jak większość rodziców we krwi. Wydaje ci się to kuriozalne? Mnie nie, to przyziemne obawy, ale bardzo ludzkie.
Jak się bardzo dobrze uczą to dostaną stypendia naukowe, a wielkie korporacje będą się o nie zabijały więc nie ma co się martwić.
A co z tymi, co uczą się zaledwie dobrze? Zanim zrobili jakieś czary ze stypendiami na moim uniwersytecie, za średnią 4,0 można było dostać miesięcznie 50 złotych. W sytuacji, o której pisze @Ania77 to zakrawa na kpinę.
E: kpią oczywiście WYŁADZE uczelni, nie ty
@Taw, bardzo Cię przepraszam, ale i ja i mój Mąż kończyliśmy studia ze stypendiami naukowymi i najwyższymi średnimi. 7 osób w tym roku na studiach doktoranckich dostało stypendia za osiągnięcia naukowe. W tym nasza dwójka. Stała praca? he,he,he. Umowa zlecenie na 4 miesiące max, w zaocznej szkole, miesiąc spóźniają się z wypłatą. Gdyby nie pomoc dobrych wykładowców (lub jak kto woli "znajomości") nie mielibyśmy szans nawet na te zlecenia, które teraz mamy.
@Fabulosita, te czary, o których mówisz, to wynik reformy szkolnictwa wyższego bodajże sprzed 2,5 roku. I nie jest to dobra reforma, bo do tej pory przynajmniej to 4,0 było gwarantem tych 50zł. Teraz średnia 4,85 nie jest gwarantem... no... zaszalejmy... 200zł. Trzeba być w odpowiednim % najlepszych studentów, co się kończy tym, że robi się wyścig szczurów o 2 stypendia w wysokości 210zł.
wszystko zmierza do tego, żeby studia były dla miernot, które są utrzymywane przez rodziców. Nie docenia się bardzo dobrych i wybitnych studentów. I im dalej w tym siedzę i na to patrzę, tym bardziej przekonuję się, że "robienie studiów" może jedynie zaszkodzić... a ludzie po technikach i zawodówkach są nie raz o wiele bardziej samodzielni i... zwyczajnie szczęśliwsi, niż super absolwenci pseudo (niestety) uczelni wyższych...
Olesiu, na niektórych studiach praca wakacyjna- i to po odrobieniu praktyk (do miesiąca). Zostają dwa, dla przeciętnego studenta, który egzaminy zdał w przepisowym terminie i nie ma żadnych ogonów. W bibliotece kompletów książek na pierwszy rok było 30, studentów 200. Jedna książka to około 200 złotych, zostaje ksero (tony ksera), plus fartuch (można kupić używany, ale to jednak kilkadziesiąt złotych), akademik kosztuje, pomnóż razy kilka. Myślę, że nawet nie musisz, masz te obliczenia jak większość rodziców we krwi. Wydaje ci się to kuriozalne? Mnie nie, to przyziemne obawy, ale bardzo ludzkie.
z tymi książkami, to może się nie licytujmy ;-) Olesia wie, ile to kosztuje. Wie bardzo dobrze. I wie też, że student może sobie poradzić i jeszcze w domu pomóc. Z pracą wakacyjną, to akurat zależy bardzo, bardzo dużo od miejsca zamieszkania, nie każdy kto studiuje w Wawie, w Wawie też ma możliwość na wakacje zostać... Czasem jedyna praca, która czeka studentów w wakacje, to praca u rodziców, za domem na polu.
Dorotak- dzięki za wytłumaczenie czarów, to była bomba bo u nas to o takich drebiazgach lubią wspomnieć przypadkiem, w środku października.
ja jestem dość dociekliwa i siedzę i czytam te wszystkie ustawy, regulaminy i tabeleczki. Inaczej nie ma szans na wywalczenie swojego. Na mojej uczelni reforma miała taki skutek, że osoby, które miały średnią 4,95 dwa lata pod rząd - przed wprowadzeniem reformy dostawały 400zł, po ledwo 200, bo stawka została ujednolicona. A i tak trzeba było się cieszyć, bo już ten, kto miał 4,85 się nie załapał w ogóle... Niestety i to i wiele innych czynników ma wpływ na to, że a. studia są dla wybranych, b. studia są g. warte...
Chyba już wszyscy wiedzą, że studia i tytuł dziś żadnej gwarancji pracy ani zarobków nie dają. W USA z kolei normą jest, że studenci (większość) bierze kredyt na opłacenie studiów, tylko garstka z najlepszymi wynikami może liczyć na stypendia.
Z innej beczki - chyba wystarczy podstawowa wiedza z biologii (ze starej matury heh), żeby wiedzieć, że to jak najbardziej normalne, że nie każde współżycie w okresie płodnym skutkuje ciążą, bo organizm może sam z wielu powodów nowe życie odrzucić - kiedy "rozpozna" nieprawidłowość genetyczną lub np. kiedy organizm kobiety nie "czuje", że teraz sprosta ciąży (infekcje, stan po chorobach). Plus wpływ hormonów z żywności albo zaburzenia tarczycowe. Znam kobietę, która miała problemy z tarczycą i zaszła w ciążę dopiero ok. czterdziestki. Oczywiście osoba niewierząca powie, że to Matka Natura, wierząca uzna, że to Bóg decyduje. Ania77 - też powinnaś chyba to wiedzieć, jeśli kończyłaś medycynę, a nie argumentować, że "niektóre kobiety mają łatwość zachodzenia w ciążę". Te, co mają łatwość, mają widocznie mocniejsze organizmy.
Nie rozumiem czemu rodzice nie powinni myśleć o wykształceniu swoich dzieci.To jest bardzo ważna w życiu kwestia aby dobrze wybrać zawód i w nim się realizować. Z tą pracą na studiach jest rozmaicie, może na kierunkach humanistycznych jest na to czas na wielu jednak nie.
Aga, nie o to chodzi, pewnie że można, tylko że student jest dorosły i pełnoletni i może na siebie zarabiać. A może to zorganizować na wiele różnych sposobów, nie musi od razu po maturze studiować, prawda? Może zaocznie. I dziwi mnie, że jeszcze kogoś oburza, że stypendia naukowe, super średnia, a pracy nie ma. No nie ma, bo po pierwsze w Polsce jest tak, jak jest, ale dodatkowo praca jest dla tych, których umiejętności są potrzebne na rynku. Dlatego takie rozczarowanie setek politologów, a z kolei majstra dobrego do wykończenia mieszkania ze świeca szukać.
Jako studentka byłam na utrzymaniu rodziców. Akademik nie wchodził w grę, bo byłam mamincórką. Gdyby w okolicy nie było uczelni, nie poszłabym na studia
Prawie wszedzie na swiecie placi sie za studia i to niemalo. Wiec nie trzeba tylko sie utrzymac, ale tez na czesne zarobic. Studia sa wiec dla zdolnych (dostaja stypendia), bogatych (jak rodzice maja takia potrzebe, to niech placa), cala reszta sama zapracowuje sobie na dalsze ksztalcenie. Rok, czy dwa przerwy pomiedzy matura a rozpoczeciem studiow jest normalne. Ludzie przez ten czas ucza sie roznych zawodow (w tym i "fizycznych", zeby miec jakis fach w reku), pracuja, usamodzielniaja sie, pozniej maja czas i srodki na to, zeby studiowac. Nie widze powodu, zeby z gory zakladac, ze moje dzieci beda tak nieporadne zyciowo, ze jesli beda chcialy koniecznie studiowac to sobie nie poradza.
Znam studentów, którzy już na drugim fakultecie pracują w fabryce przy taśmie, jednocześnie pięknie zaliczają przedmioty na studiach, ale jednocześnie na obliczu smutek i depresja.
Zupełne OT
Na temat npr się nie wypowiadam, to tylko tak w odniesieniu do pracy na studiach...
@Ojejuju przyznam, ze mam za soba epizody "polowania" na dziecko Oboje zupelnie zdrowi jestesmy (nigdy nic mi nie dolegalo w temacie, nawet najmniejsza dolegliwosc), mlodzi (jako tako), a i tak zawsze dziecko kazalo na siebie czekac kilka cykli. Tak wiec nie rozumiem skad to przekonanie, ze kazde wspolzycie w czasie plodnym u zdrowych ludzi prowadzi do ciazy. Coraz bardziej dochodze do przekonania (sluchajac tez kolezanek), ze trzeba miec sporo szczescia, zeby tak od razu zajsc w ciaze, a co dopiero zajsc w ciaze wspolzyjac zupelnie "bez planu".
Ale skoro Ania77 wpomniała o studiach, to widocznie jej dzieci chcą i mają zamiar. Dlaczego miałyby rezygnować?
Dzieci @Ania77 jeszcze nie opuściły nauczania początkowego i już mają wizję na przyszłość? )
Co do kosztów książek.... Czasy się zmieniają. Teraz mój studiujący chrześniak praktycznie nie korzysta z podręczników tylko ma wszystko w czytniku elektronicznym, całe skany, skrypty... Za 10-20lat to pewnie norma będzie.
Jak się bardzo dobrze uczą to dostaną stypendia naukowe, a wielkie korporacje będą się o nie zabijały więc nie ma co się martwić.
A co z tymi, co uczą się zaledwie dobrze? Zanim zrobili jakieś czary ze stypendiami na moim uniwersytecie, za średnią 4,0 można było dostać miesięcznie 50 złotych. W sytuacji, o której pisze @Ania77 to zakrawa na kpinę.
Komentarz
Nie mam pojęcia dlaczego @AnkaAso wyskakujesz z tym wykształceniem, jeżeli możesz to rozwiń.
Argument o stypendiach nie jest moim wkładem w dyskusję o NPRze (gdzieżbym śmiała, tu najtęższe umysły odpadają), ale chciałam poprzeć Anię- są studia i studia, na niektórych nie da się pracować (w wakacje-zgoda), stypendia są śmieszne i w tym momencie kilkoro dzieci uczących się poza domem jest ogromnym wyzwaniem, którego nie da się zbyć hasłem "stypendia naukowe".
Napisałam to raz, napiszę drugi- to nie jest mój argument przeciwko wielodzietności.
Olesiu, na niektórych studiach praca wakacyjna- i to po odrobieniu praktyk (do miesiąca). Zostają dwa, dla przeciętnego studenta, który egzaminy zdał w przepisowym terminie i nie ma żadnych ogonów.
W bibliotece kompletów książek na pierwszy rok było 30, studentów 200. Jedna książka to około 200 złotych, zostaje ksero (tony ksera), plus fartuch (można kupić używany, ale to jednak kilkadziesiąt złotych), akademik kosztuje, pomnóż razy kilka. Myślę, że nawet nie musisz, masz te obliczenia jak większość rodziców we krwi. Wydaje ci się to kuriozalne? Mnie nie, to przyziemne obawy, ale bardzo ludzkie.
@Taw, bardzo Cię przepraszam, ale i ja i mój Mąż kończyliśmy studia ze stypendiami naukowymi i najwyższymi średnimi. 7 osób w tym roku na studiach doktoranckich dostało stypendia za osiągnięcia naukowe. W tym nasza dwójka. Stała praca? he,he,he. Umowa zlecenie na 4 miesiące max, w zaocznej szkole, miesiąc spóźniają się z wypłatą.
Gdyby nie pomoc dobrych wykładowców (lub jak kto woli "znajomości") nie mielibyśmy szans nawet na te zlecenia, które teraz mamy.
@Fabulosita, te czary, o których mówisz, to wynik reformy szkolnictwa wyższego bodajże sprzed 2,5 roku. I nie jest to dobra reforma, bo do tej pory przynajmniej to 4,0 było gwarantem tych 50zł.
Teraz średnia 4,85 nie jest gwarantem... no... zaszalejmy... 200zł. Trzeba być w odpowiednim % najlepszych studentów, co się kończy tym, że robi się wyścig szczurów o 2 stypendia w wysokości 210zł.
wszystko zmierza do tego, żeby studia były dla miernot, które są utrzymywane przez rodziców. Nie docenia się bardzo dobrych i wybitnych studentów.
I im dalej w tym siedzę i na to patrzę, tym bardziej przekonuję się, że "robienie studiów" może jedynie zaszkodzić... a ludzie po technikach i zawodówkach są nie raz o wiele bardziej samodzielni i... zwyczajnie szczęśliwsi, niż super absolwenci pseudo (niestety) uczelni wyższych...
Olesia wie, ile to kosztuje. Wie bardzo dobrze. I wie też, że student może sobie poradzić i jeszcze w domu pomóc. Z pracą wakacyjną, to akurat zależy bardzo, bardzo dużo od miejsca zamieszkania, nie każdy kto studiuje w Wawie, w Wawie też ma możliwość na wakacje zostać... Czasem jedyna praca, która czeka studentów w wakacje, to praca u rodziców, za domem na polu.
Niestety i to i wiele innych czynników ma wpływ na to, że a. studia są dla wybranych, b. studia są g. warte...
a jeśli chodzi o wykształcenie dzieci... owszem, rodzice mogą o nim myśleć, ale myśleć... a nie myśleć i decydować często za dzieci...
Akademik nie wchodził w grę, bo byłam mamincórką. Gdyby w okolicy nie było uczelni, nie poszłabym na studia
Dzieci @Ania77 jeszcze nie opuściły nauczania początkowego i już mają wizję na przyszłość? )
Co do kosztów książek.... Czasy się zmieniają. Teraz mój studiujący chrześniak praktycznie nie korzysta z podręczników tylko ma wszystko w czytniku elektronicznym, całe skany, skrypty... Za 10-20lat to pewnie norma będzie.
:x
Nooooooooo, ale dawno.
O npr-ze tam było?
czy o wariatach