Witaj, nieznajomy!

Wygląda na to, że jesteś tutaj nowy. Jeśli chcesz wziąć udział, należy kliknąć jeden z tych przycisków!

Podstawy pedagogiki pacyfistycznej

edytowano wrzesień 2008 w Ogólna
Ideowe źródła pedagogicznego pacyfizmu bazują na przemielonych, naturalistycznych koncepcjach sprzed ponad dwustu lat, dodatkowo wspartych pomysłami wziętymi rodem z psychoanalizy czy psychologii humanistycznej. Jeśli zawiodą "naukowe" argumenty, to zawsze można odwołać się do demokratycznej ??galit?? wziętej z książeczek antypedagogów, którzy wymyślili sobie rewolucję dziecięcą na wzór październikowej.

Na płaszczyźnie propagandowej najczęściej przywołuje się prymitywny argument o stresogenności kary, zaczerpnięty bezpośrednio z psychoanalizy. Kara rodzi stres, stres agresję - zatem unikajmy karania. Za tą logiką skrywa się fanatyzm relatywistyczny. Jego bezpośrednią konsekwencją jest przyjęcie stanowiska, iż cokolwiek dzieciak by nie zrobił, będzie to lepsze od stresu.

Wątpliwa wydaje się być sama teza, jakoby kara zawsze rodziła destrukcyjny stres. Sprawiedliwa przygana na ogół prowadzi do opamiętania i zastanowienia nad własnym postępowaniem, a tylko u osobników szczególnie zaniedbanych wychowawczo, pysznych i przewrażliwionych na własnym punkcie, budzi przekorę i bunt. Niekiedy na pytanie: "czy w ogóle dzieci mogą być karane?" można usłyszeć odpowiedź, że ukarzą się same przez konsekwencje swojego zachowania. Jest to tzw. koncepcja kary naturalnej: "Nie dotykaj Jasiu do kontaktu elektrycznego" - mówi postępowy wychowawca. Gdy Jasio dotknie w sposób naturalny "nauczy się rozumu", a że mogą być ofiary? Cóż, każda rewolucja wymaga ofiarâ??

Maria Łopatkowa wymienia następujące argumenty przeciw karaniu dzieci: "bo agresja rodzi agresję", "bo nie wolno bić słabszego", "bo bicie nie dociera do sumienia, tylko do skóry", "bo bicie na zimno jest nieludzkie, a w gniewie - niebezpieczne", "bo bicie upokarza", bo zabrania tego Konstytucja i Konwencja o Prawach Dziecka (Maria Łopatkowa, Bici biją - z życia wzięte, "Niebieska Linia", nr 6/2000, cyt. za: www.pismo.niebiska linia.pl./index.php.?id.=224)

Przyjrzyjmy się z bliska tym hasłom:

a.) "Agresja rodzi agresję". Nadużycia zaczynają się już na poziomie słowa. Powyższe hasło sugeruje, jakoby wychowawca był agresorem, czyli kimś w rodzaju bandyty, napadającego na korytarzu szkolnym na niewinne dziecię. Dzieje się tak z uwagi na przekłamanie polegające na utożsamieniu kary z agresją (łać. aggressio â?? napad, napaść, najazd). Kara jest bowiem w przeciwieństwie do agresji czynem moralnym. Dlatego właśnie "teoria zarazy" (agresja zaraża agresją, przemoc rodzi przemoc) jest w perspektywie wychowawczej z gruntu fałszywa. Ślepa agresja rzeczywiście rodzi ślepą agresję, ale w tym przypadku takie zjawisko nie zachodzi. Młody człowiek obserwując sprawiedliwe zachowanie karzącego wychowawcy nie uczy się agresji (napadania w celu wyrządzenia zła), ale przyswaja sobie prawdę, że zło musi być zawsze ukarane, a to jest istotna różnica!

b) "Nie wolno bić słabszego". Slogan odwołuje się do litości (ad misericordiam), chcąc wzbudzić współczucie u słuchaczy. Przekłamanie polega znowu na budowaniu fałszywej alternatywy: silniejszy - słabszy. Rodzic czy wychowawca nie dlatego karci, że jest silniejszy fizycznie, ale z racji wypełniania powierzonej mu funkcji. Ów "słabszy" jest z kolei karany nie za swoją słabość, ale za to, że np. skrzywdził kolegę.

c) "Bicie nie dociera do sumienia tylko do skóry". Czytając takie zdanie można zapytać: czy człowiek rzeczywiście funkcjonuje w dwóch wymiarach, niejako podzielony na dwie części: duchową i cielesną, które wzajemnie się nie przenikają? To oczywisty absurd. Ćwiczenie ciała na przykład hartuje ducha. Dlatego wbrew takim mrzonkom można (a nawet niekiedy należy) w pewnym wieku karami cielesnymi sygnalizować nieukształtowanemu sumieniu co jest dobre, a co złe.

d) "Bicie na zimno jest nieludzkie, a w gniewie upokarza". Ponownie insynuuje się, jakoby wychowawca był okrutnym tyranem, katem, który znęca się nad dzieckiem. "Nieludzkie" jest pozostawienie okrutnego czynu (np. znęcania się nad słabszym kolegą) bez proporcjonalnej do tego zachowania odpowiedzi. Co do gniewu zgoda - w gniewie karać nie należy.

e) "Bicie upokarza". Karcenie ma na celu wywołanie pewnego wstrząsu psychicznego. Ma pokazać dziecku, iż panuje w nim pycha, a ono samo powinno stać się pokorne ("upokorzyć się"). Jeśli więc kara prowadzi do pokory spełnia postawione przed nią zadanie. Z nadużyciem mamy do czynienia tylko wówczas, gdy upokorzenie jest nieadekwatne do popełnionego czynu.

Powyższa krytyka kar fizycznych może z powodzeniem dotyczyć każdej innej nagany. Bo, czy na przykład zakaz powrotu do domu czternastoletniej córki po godzinie dwudziestej drugiej nie jest "nieludzki" i na swój sposób "upokarzający"? Albo: jeśli nie można bić "słabszego", to czy można "słabszego" zostawić na drugi rok w tej samej klasie lub docierać do jego sumienia stosując, może już nie klapsy, ale "agresję werbalną"? Wreszcie, czy nie jest upokarzające ocenianie jednego człowieka przez drugiego?

Media niemal codziennie podają przypadki pobicia dzieci przez zwyrodnialców. Informacje te mają potwierdzić tezę o konieczności wprowadzenia całkowitego zakazu karania. Inni powiadają, iż w praktyce trudno jest ustalić granicę między zasłużoną karą, a znęcaniem się. W związku z tym bezpieczniej będzie na wszelki wypadek zakazać jej stosowania w ogóle. W odpowiedzi na to należy stwierdzić, że zachowania patologiczne nie mogą być ostatecznym argumentem za całkowitym zniesieniem kar. Czy to, że niektórzy przedawkują lekarstwo ma być dowodem za zamknięciem aptek? Prawo i policja powinny z całą surowością ścigać zwyrodnialców, ale nie można przy tym odbierać rodzicom prawa do wymierzania kar.

Mentalność idealisty

Pacyfizm pedagogiczny najczęściej dotyka ludzie prostodusznych, słusznie marzących o świecie szczęśliwym, bez płaczu dziecka, bez wojen i chorób. Niestety świat jest inny. Często są to ludzie przejawiający nieuzasadnioną intelektualną pychą i zagadkowe przekonanie o własnej wyższości nad "barbarzyńcami", mającymi odmienne zdanie nas omawiany temat. Bywa, że teoria nie nadąża za praktyką. Wtedy u pacyfistów da się zaobserwować specyficzną "narośl ideologiczną", nakazującą im trwać oficjalnie przy "doktrynie", nawet gdy sami w praktyce nie do końca sumiennie trzymają się wyznawanych przez siebie zasad.

Zasady pacyfistycznej pedagogiki sprawiały trudności w realizacji także samym jej prekursorom. Ciekawe uwagi w tej kwestii zanotował w swoich wspomnieniach jeden ze współpracowników szwajcarskiego reformatora wychowania J. H. Pestalozzego - Jan Ramsauer: "Pestalozzi jak najsurowiej zabronił pomocnikom swoim stosowania kar cielesnych, sam w klasie rozdawał hojnie na prawo i lewo policzki".

I dalej pisze: "Nikt mi nie powiedział w jaki sposób mam uczyć w klasie mojej, a tylko Pestalozzi zabronił mi surowo karać cieleśnie uczniów nieposłusznych i leniwych. Trzeba było poradzić sobie w danym przypadku. Wspomniałem już, że Pestalozzi uniesiony zapałem nauczycielskim nie przestrzegał sam tego zakazu, był zaś na tyle niekonsekwentny w stosunku do współpracowników swoich, że wobec uczniów potępiał ich, gdy ci w sposób zuchwały oskarżali swoich nauczycieli o drobne kary cielesne. Mnie, osobiście nigdy nie oskarżono, mimo że nieraz przetrzepałem dobrze tego, czy innego zabijakę" (J. Ramsauer, Wspomnienia ucznia Pestalozzego, cyt. za: red. S. Kot, Źródła do historii wychowania, cz. II, s. 246-247.)


Źródło
«13

Komentarz

  • Edit:założyłam nowy wątek, bo tu wpisałam się przez pomyłkę
  • Czy karanie za pomocą kar cielesnych byłoby dopuszczalne w takiej szkole/przedszkolu jak Sternik/Strumienie/Żagle? Wkleiłeś tekst bez słowa komentarza. Czy twoim zdaniem tezy tam zawarte są słuszne i podoba Ci się szkoła w której stosowane sa kary cielesne?

    I rzeczywiście uważasz, że mamy doczynienia z systemem 0/1, albo kary cielesne i dyscyplina albo brak tych kar i rozwydrzenie?
  • Niezgoda na bicie dzieci nie jest jednoznaczna z zaniechaniem karania.
  • [cite] Magda:[/cite]Niezgoda na bicie dzieci nie jest jednoznaczna z zaniechaniem karania.

    Dokładnie, ja tego pojąć nie mogę, dlaczego zwolennicy karania cielesnego, twierdzą, że jak tego nie ma to wtedy wolna amerykanka. Nic bardziej mylnego. Mój syn chodzi do szkoły Montessori, drugi do przedszkola - uczą tam dyscypliny w dobrym tego słowa znaczeniu. ja też tak się staram, ale nie do końca mi wychodzi, bo to naprawdę kosztuje dużo wysiłku - przylać jest znacznie prościej. Powtórzę setny raz podstawa to konsekwencja, jak również powtarzanie od nowa zasad panujących w danym domu.

    No i ja sobie nie wyobrażam szkoły, w której stosowane są kary fizyczne, mam nadzieję, że to już nigdy nie wróci.
  • Ale dlaczego? Rodzice mają prawo delegować swoją władzę do wymierzania kar cielesnych na nauczycieli. Jeżeli znajdą się chętni, aby to zrobić, to nie widzę przeszkód, aby takie szkoły istniały. Nie wpadajmy w koleiny myślowe.
  • >>Mam nadzieję, że taką szkołą szybko zajęłaby się prokuratura.<<

    Szanowna koleżanko jakoś szkołami bez przemocy gdzie panuje "fala" jak w wojsku, gdzie nauczyciele boją się zwrócić uwagę agresywnym niedorostkom prokuratura się nie zajmuje. Czy koleżankę z równym stopniem zaangażowania emocjonalnego zajmuje los "usuniętych" nienarodzonych.
  • Werko, masz strasznie totalitarne podejście do tematu. Wszyscy muszą myśleć jak Ty, a jak nie myślą, to trzeba ich spacyfikować policją. Stalin już dawno w grobie, ale jego filozofia widać jest wiecznie żywa.
  • Na pewno jej nie interesuje... Przecież wiadomo, że każdy kto ma choć trochę mniej tradycyjne poglądy na wychowanie dzieci, ma za sobą kilkanaście "skrobanek" i jest za aborcją na życzenie, o eutanazji nie spominając. Oprócz tego popieram seks nieletnich i jak najbardziej jestem za adopcją dzieci przez pary homoseksualne:devil::devil::devil:

    Widzisz Maćku nas interesuje (przynajmniej mnie) również los dzieci już narodzonych i jestem przeciwna ich biciu i innym formom stosowania przemocy. Puszczasz temat, dla czystej intelektualnej rozrywki, ale niestety są tacy co tak myślą naprawdę.

    I jeszcze jedno pytanie, jak daleko sięga władza rodzica nad dzieckiem i jak daleko może ją delegować na innych?
  • >>że mamy prawo robić im krzywdę w imię wolności poglądów. <<

    Krzywdę robimy gdy nie reagujemy na złe postępowanie.
  • Skąd więc Werko bierze się Twoje poczucie wyższości i przekonanie, że "poglądy nie są równorzędne"? Dlaczego masz potrzebę krytykowania innych, za to, że żyją w zgodzie z własnymi przekonaniami?

    Moja żona miała w dzieciństwie sąsiadkę, która spacerując po podwórku musiała zawsze wsadzić głowę przez okno i skomentować, co kto gotuje na obiad. Nie wiem, czy masz świadomość, że zaczynasz się zbliżać do tego modelu. Taka sąsiadka bywa zabawna za pierwszym, czy drugim razem, a potem staje się utrapieniem dla otoczenia. Skoro uważasz, że "wolność jednego człowieka kończy się tam, gdzie zaczyna się krzywda drugiego", to odnieś tę zasadę także do siebie. Twoja wolność kończy się przed moimi drzwiami.
  • więc nie wtrącajmy się w rodziny, które mordują nienarodzone dzieci (skoro już padło odniesienie do tego problemu)
    skoro dla nich nienarodzone dziecko to zlepek komórek, płód itp, widocznie w ramach swego dobrze pojmowanego rodzicielstwa i prawa do dziecka mają prawo tak zrobić i nic nikomu do tego
    to przecież nie mord, tylko aborcja, pozbycie się problemu
  • Zaczynam rozumieć, czemu obrońcy "praw dzieci" są tak nieskuteczni, czemu muszą wciąż zwiększać represyjność swoich działań, bo ludzie nie chcą z nimi współpracować. Traktujecie rodziny jak fermy drobiu, w których nisko wykwalifikowani robotnicy wymagają ciągłej kontroli. Skoro nie szanujecie rodziców i ich praw, to jak możecie szanować dzieci? Zresztą w tej branży nie mówi się przecież o rodzicach i dzieciach, tylko o agresorach i ofiarach przemocy. Agresora należy bezwzględnie wyeliminować, bo jest agresorem. A to, że przy okazji najważniejszą osobą w życiu swojego dziecka, to już mało kogo obchodzi.

    Czytałem niedawno wywiad z policjantką, która opowiadała o polskiej rzeczywistości. Spośród rodziców, którym odebrano dzieci, tylko 5% stara się przejść procedurę, która ma doprowadzić do ich odzyskania. W 95% przypadków sukces "walki z przemocą" polega na utwierdzeniu rodziców w przekonaniu, że są złymi rodzicami. :confused:
  • czyli gdyby była "wolna amerykanka"-byłoby ok?
    przyzwolenie na wszystko?
    nawet to, co nie mieści sie w Twoim, Jego, Jej systemie wartości?
  • Wolna amerykanka już jest, ale dla niektórych. Można przejechać po pijanemu dziecko samochodem i liczyć na śmiesznie niski wyrok. Można popełniać różnego rodzaju zbrodnie na dzieciach i zawsze się znajdzie wielu głośnych obrońców, którzy będą z pobudek humanitarnych apelować o złagodzenie kary.
  • A ja myślałam, że wielodzietni mają choć trochę zdrowego rozsądku. No, chyba, że Anka i Werka nie są wielodzietne.
    Klapsy są KONIECZNE w wychowaniu dzieci. Mam 7 dzieci w wieku od 20 do 4 lat. Wszystkie wychowuję podobnie. Nie jestem nadczłowiekiem i bez klapsów nie poradziłabym sobie. Ale już zbieram bardzo dobre owoce tego wychowania. Moje najstarsze dzieci są posłuszne, grzeczne, porządne, wrażliwe... To również zdanie sąsiadów, nauczycieli, księdza i dalszej rodziny
    U pewnych znajomych mam przykład smutny, odmienny, ale oni zawsze mówili, że u nich w domu nikt nikogo nie bije. Ciągle cos tłumaczyli i tłumaczlyi dzieciom. Nawet pisali do dzieci listy. A dzieci robiły swoje. Nawet kiedyś musieli odebrać syna wcześniej z kolonii, bo syn groził scyzorykiem koledze. Dzieci wracają im o4 rano do mu, wagarują, nie chca pomagac w domu, nie chcą chodzić do Kościoła. Tragedia!
    Patrzmy lepiej na tradycyjne poglądy, one są sprawdzone już przez wiele tysięcy lat
  • [cite] malgorzata:[/cite]trójka dzieci to nie wielodzietność
    choc w dzisiejszych czasach.........................

    My od trójki dzieci poczuliśmy "smak" rodziny. Wszystko przed Wami.
  • Pozwolę sobie na trawestację tekstu Agnieszki.

    A ja myślałam, że wielodzietni mają choć trochę zdrowego rozsądku.
    Klapsy są ZBĘDNE w wychowaniu dzieci. Mam 7 dzieci w wieku od 14 lat do 9 miesięcy. Wszystkie wychowuję podobnie, chociaż czasem postępuję inaczej, bo bardzo różnią się między sobą. Nie jestem nadczłowiekiem i unikam klapsów, bo boję się, że mogłabym unieść się gniewem i przesadzić. Ale już zbieram bardzo dobre owoce tego wychowania. Moje najstarsze dzieci są posłuszne, grzeczne, porządne, wrażliwe... To również zdanie sąsiadów, nauczycieli, księdza i dalszej rodziny
    U pewnych znajomych mam przykład smutny, odmienny, ale oni zawsze mówili, że bez klapsów sobie nie poradzą. Ciągle bili dzieci.Nawet mieli swoisty cennik- tyle klapsów za to, tyle za owo. A dzieci robiły swoje. Nawet kiedyś przenosili dziecko do innej szkoły, bo było niemożliwe i zostało wyrzucone (między innymi zdemolował klasę). Dzieci wracają im o4 rano do mu, wagarują, nie chca pomagac w domu, nie chcą chodzić do Kościoła. Tragedia!
    Bywa różnie.
  • Straszne to co napisałaś Agnieszko!!! Czy ten przekaz ma pójść w świat "w rodzinach wielodzietncyh nie da się wychować dzieci bez stosowania kar fizycznych".

    @Magdo, bardzo dziękuję za to co napisałaś:):):)

    I żeby była jasność jesteśmy tylko ludźmi, słabymi, pełnymi ułomności, różnie radzącymi saobie ze stresem. Prawie każdemu (są chlibne wyjątki) zdarzyło się dziecku dać klapsa. Ale potem jest rozmowa, nawet dobrze jak dziecko widzi, że rodzic nie jest idealny, że umie powiedzieć przepraszam, przyznać się do błędu. Ja mówię NIE klapsą jako metodzie, tzn nie zrobisz tego klaps, czegoś innego dwa klapsy. Mam takich znajomych - ich dzieci przy nich chodzą jak w zegarku, ale jak tylko rodzice spuszczą ich z oka.... Chociaż małolaty tak się nauczyły kombinować i manipulować innymi, że zawsze się wywiną i zwalą na innych. Na sudiach też poznałam trochę takich "grzecznych" dzieci, co to w domu jak w zegarku chodziły, zawsze miały biały kołnierzyk i w pierwszej ławce siedziały w Kościele, spuszczone ze smyczy dawały tak czadu jak nikt z moich mniej "grzecznych" znajomych.

    @Małgorzato, pewnie wielodzietni mają większe doświadczenie w wychowaniu dzieci, jednak, nie sądzę aby potrzeba bicia pojawiała się od czwórki w zwyż.
  • Popatrzcie na rzeczywistość, zejdźcie z obłoków ideologii.
    Mam jednak nad Wami tę przewagę, że moje najstarsze dziecko ma już prawie 21 lat, kolejne 18 lat i 14 lat. Już dawno spuściłam je z oko i nadal są grzeczne.
    Poczytajcie sobie książki o. Jacka Woronieckiego, o. Mieczysława Krąpca, Jamesa Dobsona, Dariusza Zalewskiego, o. Pirożyńskiego, Stanisława Sławińskiego, wejdźcie na strone Instytutu edukacji Narodowej (ien.pl). Według tych podręczników od ponad dwudziestu lat wychowuję swoje dzieci i już cieszę się owocami takiego wychowania.
  • Pytanie co to znaczy grzeczne? Z wielkim wstydem stwierdzam, że moje takie grzeczne nie są - może mają to po mamusi?

    Małgosiu, przeczytaj to co napisała Agnieszka, potem swój komentarz. Prawdą jest, że to co napisałam powinno być skierowane do Agnieszki i za pomyłkę przepraszam:bigsmile:
  • Mistrzynie insynuacji. Dawanie klapsów to nie jest podstawa wychowania, wcale tak nie napisałam. Przeczytajcie jeszcze raz moj post. Kurczowe trzymanie się ideologii 'niedawania klapsów" (Wy nazywacie to "niebiciem") jest bardzo niebezpieczne. Życie zweryfikuje.
    Anka i Werka: byłybyście doskonałymi doradczyniami Donalda Tuska. Spróbujcie. Może zrobicie karierę.
    Pozdrawiam i kończę bo nie mam czasu
  • Bosz, dlaczego Tuska?

    Niestety Agnieszko nie znamy Ciebie i Twojej rodziny. Przeczytaj jeszcze raz na spokojnie to co napisałaś, o tym, żę NIE DA SIĘ WYCHOWAĆ DZIECI BEZ KLAPSÓW. Magda Ci odpowiedziała, że jednak się da. Nikt się kurczowo niczego nie trzyma. Dla mnie klaps to po prostu jest krzywda, choć oczywiście różne są dzieci i dla jednych jest to krzywda większa dla innych mniejsza.

    Ja np zostałam wychowana bez klapsów, moi rodzice popełniali inne błędy wychowawcze, ale wiem, że nigdy świadomie mnie nie krzywdzili, a DLA MNIE wychowanie dzieci za pomocą klapsów jest ich świadomym krzywdzeniem. I tyle.

    I naprawdę nie rozumiem po co mieszasz do tego Tuska, a nam zarzucasz jakieś insynuacje.
  • Agnieszko, nie masz racji, mnie rodzice klapsa dawali i co? Jestem niegrzeczna. Urodziłam im więcej wnuków, niż sobie życzyli.
  • [cite] Anka:[/cite]jesteśmy tylko ludźmi, słabymi, pełnymi ułomności, różnie radzącymi saobie ze stresem. Prawie każdemu (są chlibne wyjątki) zdarzyło się dziecku dać klapsa. Ale potem jest rozmowa, nawet dobrze jak dziecko widzi, że rodzic nie jest idealny, że umie powiedzieć przepraszam, przyznać się do błędu. Ja mówię NIE klapsą jako metodzie
    Tu się zgadzam, że jeżeli ktoś deklaruje się jako przeciwnik klapsów a tu nagle pod wpływem nadmiaru stresów wyjdzie z niego pan Hyde i zleje zaskoczonego niemiłosiernie dzieciaka, to wyjaśnienia i przeprosiny są wskazane. Inaczej dziecko może sobie pomyśleć coś niezbyt pochlebnego o rodzicu i jego postawie moralnej.
  • [cite] Anka:[/cite]

    Ja np zostałam wychowana bez klapsów,
    Anko, skąd w takim razie wiesz, jaką krzywdą są dla dziecka klapsy??? Mogłabym zrozumieć Twoją postawę, gdybyś powiedziała, że dostawałaś klapsy i ten fakt spowodował jakieś skrzywienie w Twoim życiu, ale teraz widzę, że po prostu nie wiesz o czym mówisz..
    Śmieszy mnie fakt, jak bardzo co niektórzy chcą uszczęśliwiać cudze dzieci, które są bardzo szczęśliwe i nie potrzebują niczyjej pomocy. To tak apropos wrzucania do jednego worka dzieci katowanych przez zwyrodnialców, i tych, które czasem dostaną w pupę za złe zachowanie...
  • no to znasz osoby, które były lane, katowane, bite przez rodziców
    to czy rodzice byli katolikami, czy ateistami nie odgrywa w tej historii roli

    za to widocznie nie znasz nikogo, kto dostawał klapsy

    ja dostałam klapsa kilka razy w życiu - zadziałało jak trzeba np. przestałam wtykać w celach doświadczalnych widelec do kontaktu:wink: mama tłumaczyła, tłumaczyła - w końcu dała klapa - podziałało odpowiednio

    dzieciństwo wspominam bardzo dobrze, rodziców kocham
  • Myślę, że "omijający kościół szeroką drogą" chętnie sobie dorabiają martyrologię, która ma uzasadnić ich niemoralny wybór. Najłatwiej zwalić na rodziców.
  • Skoro jak piszesz były karcone, to nie ma mowy o podwójnej moralności, bo kary cielesne są aprobowane przez Kościół. Ktoś się obraził na Pana Boga, ale co to ma wspólnego z klapsami?
  • To nie ja, ale PawełZ wkleił cytaty z katechizmu, w których potwierdza się aktualność zapisów Pisma Świętego na ten temat. Dlatego mam pełne prawo pisać, jak piszę. Natomiast Twoje stanowisko jest wzięte z sufitu i nie stoi za nim żaden autorytet.
  • Bosz, Małgorzato, że musiałaś to wytropić - z comingoutem czekałyśmy na bardziej dogodny moment:bigsmile:
Aby napisać komentarz, musisz się zalogować lub zarejestrować.