Witaj, nieznajomy!

Wygląda na to, że jesteś tutaj nowy. Jeśli chcesz wziąć udział, należy kliknąć jeden z tych przycisków!

szybkie śniadania

135

Komentarz

  • powołAnia - Tak je mój 2.5-latek. Je co podam, jak czegoś nie chce, to mówi, że nie. Problemy są ze znacznie starszym dzieckiem, a tu już inne metody byłyby potrzebne. Owszem, uczę, że nie zostawiamy na talerzu, że bierzemy tyle, ile zjemy. Zadziałało. Mówię też, że jak nalewa mleka do chrupek i zostawi, to nikt tego po nim nie zje, bo nikt nie lubi, jak naleje keczupu, też nie. No, tym samym ja pokazuję, że czegoś nie lubię, nie jadam. Ale to są rzeczy opcjonalne w kuchni - sosy, przyprawy, mleko (ja jem chrupki bez mleka). Że jedni sobie poleją keczupem, inni nie, za to przyprawią pieprzem, itp.
    U nas jak coś zbywa, to trudno, wyrzucamy dla ptaków. Ale to są małe kawałki chleba (teraz dzięki AniD. już wiem, że ptaki nie powinny jeść chleba, ale mój jest bardzo mało solony. Zresztą, to są mewy, więc może mogą słone:wink:)
    Syn je powoli. W ogóle wszystko robi powoli, stąd mój pomysł na coś niewymagającego za dużo gryzienia. No i walczę, by siedzieć przy stole właściwie, nie siadać do stołu w nakryciu głowy (te kaptury...) itp.

    A wstawać o 5-6 rano, po tym jak całą noc karmiłam dzieci na zmianę.... Koszmar jakiś... Niestety w weekendy nie odeśpię, bo dzieci budzą się, a przynajmniej jedno ok. 7.00.

    @Irkub - my tu takich luksusów jak komunikacja miejska nie mamy. Chodzi autobus co parę godzin, ale godziny nam się nie zgadzają z męża pracą. Ale korków też nie znamy, tylko te odległości wszędzie. :bigsmile:
  • W sumie ja to mogłabym kluski robić 3 razy dziennie - byliby zadowoleni.
  • @Jagna i powołAnia, nigdy nie biegałam za dziećmi z jedzeniem. Nigdy nie były w taki sposób rozpieszczane przez babcie- bo żadna babcia nie była przez nas dopuszczona...:)
    Największy problem mamy z najstarszą i mniejsze z kolejnymi...z jednym właściwie nie ma takich problemów. Mamy za sobą 12 lat "pracy" efekty mierne...
  • A dajesz jej wybor?

    "Co chcesz do obiadku? Ogórek czy buraki?"
  • Jak jest wybór, to próbuję dawać wybór..ale to raczej nie zdaje egzaminu, bo okazuje się, ze każdy z piątki chce coś innego...
  • Chodzi o wybor z dwoch opcji pokarmowych tych wytworow, z ktorymi maja problem, a nie gotowanie pieciu obiadow :wink:

    Jak ktos nie lubi surowek - daje dwie - ktoras z nich musi (nakazem ojca np) wybrac.
    O dziwo, jak sam wybral, chetniej je :wink:
  • Drodzy, sorry za OT. Czy znacie zasady diety bezglutenowej??? Czy był już taki wątek? Ktoś może podać link? Po chemii mam b podrażniony przewód pokarmowy i lekarka wskazała na dietę bezglutenową. Nie mogę też surowizny, soków :cry:, nabiał też średnio :sad:, do tego wysypka - alergia :cry:
    Jedyny plus to ekspressowe odchudzanie przy takich zjawiskach :wink:
  • Moja corka byla jakis czas na diecie bezglutenowej. Upierdliwa (znaczy dieta, nie corka):confused:
    Generalnie koniec jakichkolwiek gotowcow. W supermarkecie zawierasz szorstka przyjazn z regalem bezglutenowym (plus sklepy internetowe, z polskich szukaj np. firmy Bezgluten). Twoj portfel placze.
    Musisz sobie wkuc, jakie zboza gluten zawieraja i przejsc na produkty zastepcze.
    Gotowe makarony beda sie kleic, chleb jest... no jak bedziesz bardzo glodna, to zjesz.
    Lekarka kazala nam uwazac na niby odglutenowana pszenice, to wynalazek z gatunku "prawie robi roznice", ale przez niektorych producentow lubiany, bo surowiec tani, a za wyrob gotowy liczyli sobie zwyczajowa zbojecka cene. Maka ryzowa, kukurydziana (taka prawie biala kukurydziana nadaje sie nawet do pieczenia ciast, najchetniej w tym okresie robilam muffiny, bo male, wiec sie nie sypaly ani nie zakalcowaly jakos widocznie), pare bardziej egzotycznych (np. kasztanowa, ale to juz drogie). Na forum cincin.cc w dziale o pieczeniu chleba widzialam przepis na domowy chleb bezglutenowy na zakwasie, moze lepszy bedzie niz gotowce (nie wiem, bo zaczelam piec sama dopiero, jak juz moglismy corce podawac orkisz).
    ps. I czytanie etykiet do upojnego, gluten znajdziesz nawet w wielu wedlinach, sosie sojowym, frytkach, mieszankach warzywnych i wielu innych, ktorych by czlowiek niezaznajomiony z tematem nie podejrzewal.
    ps2. Dzien, w ktorym z diety bezmleczno-bezglutenowej przeszlismy na tylko "bezmleczna" pamietam do dzisiaj. Ulga wieksza niz po dostaniu sie na studia i zdaniu egzaminu praktycznego na prawo jazdy...
  • Tak czytam i .... ale Wam dobrze...
    Mam na myśli to,że przygotowujecie posiłki , zwołujecie domowników do stołu i wszyscy jedzą tylko to co na stole.

    U mnie:confused: każdy je co innego i nie tylko na śniadanie ale też obiad i kolację .

    Z rana uwijam się dość szybko, bo tylko synowi przed szkołą przygotowuję , my jemy znacznie później śniadanie- oczywiście każde z nas co innego.
    Najgorzej jest z obiadem ( najczęściej wypada , że niedzielny obiad jest gotowany przez jedno z nas !!!! i wszyscy jemy to samo ) a na co dzień to masakra , każdy co innego ! jeden spagetti drugi kotlet z ziemniakami i surówkami a trzeci dajmy na to zupę. Jedyny plus w tym wszystkim , że sama tego wszystkiego nie gotuję tylko każdy sobie , no syn tylko pomaga ile może i na ile mu chęci starcza ( a że to lubi to raczej chętny ), zazwyczaj więcej przy Jego "daniu" więcej robi ten z nas , którego obiad jest mniej pracochłonny.

    Zamieszanie jak na ruskim targu, tak w tym czasie nasza kuchnia wygląda:confused:
  • [cite] hipolit:[/cite]Tak czytam i .... ale Wam dobrze...
    Mam na myśli to,że przygotowujecie posiłki , zwołujecie domowników do stołu i wszyscy jedzą tylko to co na stole.

    U mnie:confused: każdy je co innego i nie tylko na śniadanie ale też obiad i kolację .:

    Oj, współczuję. Dla mnie wspólne posiłki to świętość i zawsze wydawało mi się, że tak wszyscy mają. Ale już mój mąż nie kładzie na to takiego nacisku - tylko w święta. Więc osiągnięcie tego wcale nie było/jest łatwe. To wymaga dużo cierpliwości w tworzeniu nawyków.
  • powołAnia:

    "Oj, współczuję. Dla mnie wspólne posiłki to świętość i zawsze wydawało mi się, że tak wszyscy mają. Ale już mój mąż nie kładzie na to takiego nacisku - tylko w święta. Więc osiągnięcie tego wcale nie było/jest łatwe. To wymaga dużo cierpliwości w tworzeniu nawyków."

    Aniu, ależ my wszyscy wspólnie zasiadamy do stołu ( no oprócz dni powszednich, kiedy syn do szkoły chodzi - śniadanie je sam bo dla mnie to za wczesna pora a mąż śpi jeszcze- ale ja w tym czasie siedzę z Nim przy stole i piję herbatę ).
    Każdego innego dnia i śniadania i obiady i kolacje jemy wspólnie przy stole.
    :smile:

    My tylko przygotowujemy osobno sobie posiłki, bo każdy je to na co ma ochotę i to powoduje duże zamieszanie w kuchni ale jakby nie patrzeć ma też mały plus więcej czasu spędzamy na wspólnych rozmowach
  • Szczurzysko wiem , że mnie już do końca znienawidzisz za to co napiszę, ale może już czas najwyższy odstawić od cyca starsze dziecko ? Nie piszę tego aby skrzywdzić twojego 2,5 latka ale zarżniesz się po prostu,skoro jak sama piszesz nie masz siły wstać o szóstej bo karmisz całą noc- to zupełnie zrozumiałe. Mleka mamy wymaga twoja najmłodsza a taki duży w sumie chłopak już może sobie pić co innego bez szkody dla zdrowia.
    Na psychikę też mu to nie zaszkodzi bo rozumnemu dziecku tym bardziej można okazywać miłość i zainteresowanie w inny sposób niż przez dopajanie swoim mlekiem.
    Po drugie troszeczkę powinien Ci pomóc mąż rano przy przygotowaniu posiłków i pakowaniu starszego dziecka - w końcu to jego dzieci urodziłaś.
  • Miałam napisać podobnie jak Megi, z tym, że ja myślę, że podstawą jest nie kamienie 2,5 latka w nocy. On jest już na tyle duży, że nocne jedzenie nie tylko nie jest mu potrzebne, ale raczej źle wpływa na jego zdrowie. Po pierwsze jego układ pokarmowy nie odpoczywa, bo przez całą dobę jest dopływ jedzenia. Po drugie źle to działa na jego ząbki - mleko kobiece ma sporo cukru, który osadza się na zębach - próchnica może być nie tylko z mleka sztucznego czy soków, ale też z mleka kobiecego, gdy duże dziecko dostaje je w nocy.
    Nocne karmienie tylko dla malucha, nie dla takiego sporego dzieciaka.
  • ruda megi i Ania D.
    no z ust mi to wyjęłyście!!!:bigsmile:
  • [cite] AgaMaria:[/cite]Drodzy, sorry za OT. Czy znacie zasady diety bezglutenowej??? Czy był już taki wątek? Ktoś może podać link? Po chemii mam b podrażniony przewód pokarmowy i lekarka wskazała na dietę bezglutenową. Nie mogę też surowizny, soków :cry:, nabiał też średnio :sad:, do tego wysypka - alergia :cry:
    Jedyny plus to ekspressowe odchudzanie przy takich zjawiskach :wink:
    :wink:

    Nie zrozum mnie źle, Aga.
    Ale to wieeeeelki plus!

    Mnie pokiełbasili coś z kichami przy tej cesarce i mam mniejsze możliwości jakoś... Chm..... Bardzo mnie to cieszy, bo trudniej sie obżerać ale... i tak nie chudnę.
    W każdym razie ciesze sie ze nie tyje :cool:
  • [cite] Ania D.:[/cite]Miałam napisać podobnie jak Megi, z tym, że ja myślę, że podstawą jest nie kamienie 2,5 latka w nocy. On jest już na tyle duży, że nocne jedzenie nie tylko nie jest mu potrzebne, ale raczej źle wpływa na jego zdrowie. Po pierwsze jego układ pokarmowy nie odpoczywa, bo przez całą dobę jest dopływ jedzenia. Po drugie źle to działa na jego ząbki - mleko kobiece ma sporo cukru, który osadza się na zębach - próchnica może być nie tylko z mleka sztucznego czy soków, ale też z mleka kobiecego, gdy duże dziecko dostaje je w nocy.
    Nocne karmienie tylko dla malucha, nie dla takiego sporego dzieciaka.

    Rozmawialam o tym z lekarką kiedys - juz niespełna roczne dziecko nie musi jesc w nocy jesli dobrze sie rozwija i przybiera na wadze.
    A to wielki plus, bo ząbki zdrowsze i sen lepszy.
  • hm dziewczyny nie kazde dziecko jest takie samo, zapewniam Was ze sa dzieci ktore dlugo potrzebuja karmienia nocnego i jesli im sie go nie odmawia, jest to wielka korzyscia m.in. dla ich rozwoju emocjonalnego.

    to juz matka musi ocenic.

    poza tym znam mnostwo przypadkow w ktorych odstawienie od cyca mialo byc lekiem na wszystko, ale niestety, po odstawieniu dziecko sie budzilo w nocy jeszcze wiecej razy.

    znam dzieci butelkowe ktore majac 4 lata budza sie i nie daja spac rodzicom, i dzieci piersiowe dluuuugo karmione ktore nagle gdzies m-dzy 2 a 3 r.z. same z siebie przestaly ssac w nocy i zaczely je przesypiac.

    poza tym szczurzysko gdzies wspominala ze jej maz choruje i przypuszczam ze jest to jakims wyjasnieniem dlaczego nie pomaga jej rano...

    no nie wiem, ja to widze tak ze jak ktos prosi o rady nt. sniadan to nie po to zeby uslyszec ze ma nie karmic...
  • To jak ona ma nie być wycieńczona?
    Zrozum Pustynny Wietrze, że Szczurzysko karmi nie tylko tego chłopca ale też niemowlę.
    Jeśli faktycznie jej mąż jest aż tak ciężko chory, że nie jest w stanie zainteresować się najstarszym synkiem to jakim cudem ta dzielna kobieta ma się podzielić na 4 i robić wszystko naraz nie śpiąc i non stop karmiąc aż dwoje dzieci ?
    Jeśli chodzi o szybkie śniadania to mi się wydaje, że najlepszym sposobem byłoby pozwolenie najstarszemu chłopcu na samoobsługę czyli, ze może sobie rano zjeść jogurt ( tylko on ma właśnie tą wadę, że jest z mleka) albo,że sobie sam zje jakiś rodzaj pieczywa , który jest smaczny bez dodatków, po prostu wziąść samemu z szafki i schrupać. No i niestety o ile w południowym klimacie dzieciak może sobie sam nalać szklankę soku to w Szkocji raczej lepiej gdyby przed szkołą wypił coś ciepłego.
  • Ruda, ona karmi, bo chce, nie bo musi.
    I nie karmienie jest tu problemem. Zwłaszcza, przy dzisiejszej możliwości suplementacji diety nie ma zagrożenia wykończenia matki przez jednoczesne karmienie dwójki dzieci.

    Dobrze pustynny wiar napisała o tych "dobrych radach".
  • Ok dobra spadam, żeby nie było na mnie,że znowu epatuję tu jakąś nieprzeciętną agresją.
    Po za tym podobnie napisały też dwie inne osoby, które znają się na karmieniu lepiej ode mnie....
    Wy macie zupełnie innych mężów niż Szczurzysko,więc pewnie sobie nie wyobrażacie , że znajdujecie się w jej sytuacji ( wszystko musi zrobić sama i nie ma żadnego wsparcia) a Pustynny Wiatr odnoszę wrażenie chyba jeszcze nie jest matką wielodzietną ( jak jest to zwracam honor) i jeszcze się nie zderzyła z rzeczywistością.
    Możecie mnie wywalić z forum jednak wyrażę swoje zdanie w tej kwestii. Problem nie leży ani w dezorganizacji ( ona i tak jest wyjątkowo dobrze zorganizowana, że potrafi w miarę to wszystko ogarnąć), ani w tym, że śniadanie się za długo robi lecz w tym, że ta kobieta jest przeciążona i nie ma nawet najmniejszego pomocy ze strony męża a tylko wymagania i windowanie poprzeczki...Osoba, która jest odpowiedzialna za odwożenie wszystkich do pracy i szkoły nie powinna być niewyspana i wyeksploatowana.
    Jeśli ktoś ma mądre przepisy na superszybkie śniadania to proszę niech się podzieli wiedzą zamiast mnie zjeżdżać.
  • Myślę, że każda z nas chciałaby doradzić dobrze, z głębi serca najlepiej jak potrafi. I nie ma zapewne nikt złych intencji. Zawsze doradzając mam obawy, by kogoś nie urazić....Ale brak rady może też oznaczać obojętność...Więc czasami warto zaryzykować...
    W każdym razie , czytając teraz wszystkie wpisy / zwłaszcza te o chorobie męża oraz o nocnym karmieniu i niedosypianiu przez to/ będę się modliła o tę trudną sytuację...
    Jeśli mój głos sprawił Ci przykrość, Szczurzysko, to bardzo przepraszam.
  • ,,Brak rady może oznaczać obojętność"
    Otóż to właśnie.
  • Jagna, ja tez ryzykuję, wolę w bezradności palnąc jakąś bzdurę i wyjśc na kretynkę niż pozostawic czyjes pytanie bez odpowiedzi..... Smutne jest kiedy prawie nikt nie reaguje na moje lęki i prośbę, dlatego ja zawsze reaguje.

    Nikt nie jest Duchem Świetym i prawdopodobieństwo nietrafienia z radą jest duże.
    Warto ryzykowac mimo to.
  • U nas to jest tak : jak sie wyrobie to zrobię jakieś sniadanie , a jak nie to zatrzymuje sie pod sklepem, przy którym łatwo i szybko zaparkowac i kupuje jakies buły. Moja najmłodsza ma teraz 5 miesięcy, jak skończyła 2 miechy to przestałam karmić, bo ranki to była masakra, bo ja musze nakarmić a reszta stoi i wyje, że chce sniadanie. No to maluch flaszka a reszta do misek i wszyscy są zadowoleni, jak dotąd...
  • Przerwanie karmienia piersią to decyzja matki i dziecka.
  • Bardzo mi się spodobało stwierdzenie, że miłości nie mierzy się pojemnością piersi i długością karmienia.
  • Wiktora, lepiej się do tego nie przyznawaj publicznie:tongue:
  • A dlaczego?
  • [cite] Wiktoria:[/cite]U nas to jest tak : jak sie wyrobie to zrobię jakieś sniadanie , a jak nie to zatrzymuje sie pod sklepem, przy którym łatwo i szybko zaparkowac i kupuje jakies buły. Moja najmłodsza ma teraz 5 miesięcy, jak skończyła 2 miechy to przestałam karmić, bo ranki to była masakra, bo ja musze nakarmić a reszta stoi i wyje, że chce sniadanie. No to maluch flaszka a reszta do misek i wszyscy są zadowoleni, jak dotąd...
    Reszta ile ma lat?

    Smutne ze kosztem 2 mies dziecka straciłas szanse na lekcje cierpliwosci i samodzielnosci u dzieci... Takie sytuacje można "obejśc" (kanapki robic w wolnej chwili a nie czekac na ostatnią) a nie być na natychmiastowe usługi wyjących terrorystów :confused:

    Pewnie palnęłam....

    Jesli chodzi o ryzyko:
    Wolę szczerośc niż ciszę pełną osądów.

    Wiktoria, nie czuj sie urazona, nie chce cie urazic..... czesto w wyniku braku dystansu robie gorsze glupstwa niz to, jakie Tobie przypisalam
  • Już pierwszy cios poleciał....:confused:
Aby napisać komentarz, musisz się zalogować lub zarejestrować.