Witaj, nieznajomy!

Wygląda na to, że jesteś tutaj nowy. Jeśli chcesz wziąć udział, należy kliknąć jeden z tych przycisków!

Teraz wszyscy pójdziemy do paki

12346

Komentarz

  • Ale ta ustawa istnieje od jakiegoś czasu i nosiła zawsze była ustawą o przeciwdziałaniu przemocy w rodzinie. Więc dlaczego uważasz, że teraz uderzy to w Twoją rodzinę? Które Twoje lub twojego męża zachowanie będzie teraz penalizowane i w jaki sposób?

    Wydawało mi się, że odpowiadałaś na mój post, więc chyba powinno Cię interesować, czy rozmówca zrozumiał Twoją wypowiedź.
  • Magdo, mówię o krajach, które już nieraz przewijały się w naszych forumowych wątkach, nie wspominając o mass-mediach. Parlamenty tych krajów za aprobatą wyborców dają licencję na zabijanie nienarodzonych dzieci, akceptują pełnoprawne związki osób ciepiących na zboczenia seksualne i adopcję przez nie dzieci, upraszczają procedury rozwodowe, umożliwiają eutanazję, rugują kulturę chrześcijańską z przestrzeni publicznej. Jednocześnie zaostrzają nadzór nad rodzicami, którym ogranicza się prawo do wyboru metod wychowawczych i z których czyni się przestępców bez ważnego powodu.
  • Oj, tylko jeden emitikonek?Coś słabiutko.

    Tak, przecież to jasne jak się komuś podoba powyższa definicja przemocy (a gdzie ja napisałąm, że mi się podoba?) to na pewno toleruje związki homo, ba na pewno popiera też aborcję i eutanzję, nie mówiąc już o seksie 13 latków...

    Do tej pory starałam się merytorycznie, no ale nawet najwytrwalsi się poddają.
  • Jak to łatwo odwrócić kota ogonem, ech... A jeszcze jedno pytanie, w którym miejscu napisałam, że popieram tę ustawę? Proszę, o konkretny cytat.

    Pipieram tylko te artykuły, które zmieniają KPK w zakresie środków zapobiegawczych.
  • Dlaczego ukryte?
  • A ja uważam, że proponowane zmiany przepisów są do bani - niejasne i uznaniowe kryteria decydowania o wszystkim przez "urzędnika". I jak zawsze, stosowanie ogólnikowych pojęć, bez definiowania ich stwarza możliwości nielichej manipulacji.

    Poza tym, uważam, że najpierw wypadałoby spróbować wykorzystać w pełni te przepisy, które już istnieją. I znaleźć pieniądze na usprawnienie systemu, który teraz jest niewydolny właśnie z braku pieniędzy.

    Bo nie wierzę, że sama zmiana przepisów uzdrowi sytuację.
    Częste zmiany prawa, bez polepszenia egzekwowania tegoż prawa, prowadzi tylko i wyłącznie do lekceważenia prawa i przepisów (widać to dokładnie na przykładzie przestrzegania (a raczej nieprzestrzegania przepisów drogowych).
  • [cite] Anka:[/cite]

    @Moniko, to naprawdę przedziwna sytuacja, że w domu gdzie nie było kar cielesnych przeżyłaś taki koszmar? Chociaż pewnie to msui być szok, jak okazuje się, ze z dzieckiem trzeba rozmawiać, tłumaczyć i być KONSEKWENTNYM, w sumie dać klapa jest o wiele prościej.:devil:

    Anko, oboje rodzice w opisanej przeze mnie rodzinie. byli psychologami. Bardzo chętnie rozmawiali z dziećmi. Podam Ci pewien przykład, którego byłam świadkiem: córka (14 lat) podebrała pieniądze matce koleżanki (czyli mówiąc dosadnie ukradła). Jej mama wzięła ją na stronę, gdzie przez 20 minut tłumaczyła jej, jak brzydko postąpiła, jak bardzo nadużyła zaufania, itp itd. Córka stała z minką niewiniątka i na koniec przemowy wyznała słodkim głosem :"mamusiu, strasznie mi przykro, więcej się to nie powtórzy". Mamusia uściskała ją i ucałowała, zapewniając, że bardzo ją kocha i w nią wierzy. Minutę później córka wychodząc z pokoju wycedziła przez zęby (do mnie): znowu udało się starą zbajerować...
    Dzieci czuły się bezkarne, zarówno starsze jak i młodsze wiedziały, że jedyne co spotka je to gadka-szmatka, z którą bardzo dobrze potrafiły sobie poradzić.
    Nie twierdzę, że wszystkie dzieci wymagają żelaznej dyscypliny - są takie, którym wystarczy coś wyjaśnić. Niestety wiele jest takich, które mają charakter znacznie trudniejszy. Tak samo niektóre dzieci bardziej motywuje nagroda, a inne - strach przed karą. DZIECI SĄ RÓŻNE. Dlatego uważam, że nie można wrzucać wszystkich do jednego worka i ogólnie stwierdzać, że nie wolno w żadnym przypadku stosować kar cielesnych.

    I jeszcze jedno spostrzeżenie - pewnie, że nowe przepisy prawne nie będą od razu przestrzegane. Stąd dość sceptycznie oceniam możliwość poprawy sytuacji tych, którzy naprawdę potrzebują interwencji z zewnątrz (chodz mi o patologie i znęcanie się nad dziećmi). Natomiast prawo, oprócz tego, że ma bronić czy skazywać, pełni również rolę opiniotwórczą. Coś jest złe, bo jest niezgodne z prawem. Być może policjant nie zabierze mi dzieci, jeśli dam im klapsa, ale za to ludzie krzywo będą się patrzeć na wyrodną matkę, co dziecku nie pozwala... :cry:
  • Odsyłam Cię Pawle do dokumentów Soboru Watykańskiego II, gdzie czytamy: "Rodzice, ponieważ dali życie dzieciom, w najwyższym stopniu są obowiązani do wychowania potomstwa i dlatego muszą być uznani za pierwszych i głównych jego wychowawców. To zadanie wychowawcze jest tak wielkiej wagi, że jego ewentualny brak z trudnością dałby się zastąpić. Do rodziców bowiem należy stworzyć taką atmosferę rodzinną, przepojoną miłością i szacunkiem dla Boga i ludzi, aby sprzyjała całemu osobistemu i społecznemu wychowaniu dzieci. Dlatego rodzina jest pierwszą szkołą cnót społecznych, potrzebnych wszelkim społecznościom" ("Gravissimum educationis", 3).

    W adhortacji "Familiaris Consortio" Jan Paweł II rozwija tę myśl: "Prawo-obowiązek rodziców do wychowywania jest czymś istotnym i jako taki związany jest z samym przekazywaniem życia ludzkiego; jest on pierwotny i mający pierwszeństwo w stosunku do zadań wychowawczych innych osób, z racji wyjątkowości stosunku miłości łączącej rodziców i dzieci; wyklucza zastępstwo i jest niezbywalny, dlatego nie może być całkowicie przekazany innym, ani przez innych zawłaszczony."

    W zaproponowanej przez Synod Karcie Praw Rodziny jeden z punktów brzmi: "prawo do wychowania dzieci wedle własnych tradycji i wartości religijnych i kulturowych, przy pomocy koniecznych środków, narzędzi oraz instytucji;"

    To wszystko powinieneś zapamiętać i przestrzegać, zanim zaczniesz nas pouczać, jak mamy wychowywać swoje dzieci.

    Co do studiów, to trudno mi komentować, czego Cię nauczyli. Ale zdarza się, że i na studiach uczą niedorzeczności... :wink:
  • Pawle, a jak myślisz, co czuje dziecko na przyjęciu, gdy widzi kolegów objadających się czekoladą, a sam nie może, bo uczulony? a co czuje dziecko, gdy koledzy w klasie dokuczają, że ma zeza, lub dziwaczne imię? A co czuje dziecko, gdy czeka na ojca, który obiecał wspólną wyprawę, a tu nagle coś mu wypadło? Czy myślisz, że jesteś w stanie wyeliminować z życia dziecka takie rzeczy jak strach, zawód, upokorzenie, poczucie krzywdy czy ból??? To są uczucia, które nieodłącznie towarzyszą każdemu człowiekowi w czasie ziemskiej wędrówki - czy jest mały, czy duży. I wbrew pozorom to trudne chwile działają na nas, ludzi, bardziej wychowawczo - uczą pokory, cierpliwości, męstwa oraz uczą doceniać te szczęśliwe chwile.
    Ja tęż chodziłam kiedyś na zajęcia z psychologii, ale istotnie teraz widzę, że było tam bardzo dużo głupot. Z psychologami też jakoś zawsze miałam złe doświadczenia (bez obrazy Maćku :wink:)
  • Przed wakacjami byłem z Frankiem w szpitalu, gdzie miał zakładany wenflon. Do listy "co czuje dziecko" dodajmy jeszcze "co czuje dziecko, kiedy własny ojciec go trzyma z całej siły, a pielęgniarka mu wbija igłę w rękę". To było bardzo nieprzyjemne doświadczenie, ale czy taka refleksja powinna być dla nas jedynym drogowskazem w postępowaniu? Czy zawsze liczy się tylko dążenie do tego, aby było przyjemnie?
  • Ja Ciebie pouczam? A może jeszcze Cię molestuję seksualnie? :rolling::rolling::rolling:
  • PawleZ,
    ale czemu mamy wymyślać nowe prawo?

    Czy nie można by zacząć stosować wreszcie tego co jest...?
  • no właśnie nie karcił Werko, tylko katował. Najwyraźniej nie chcesz dostrzec róźnicy pomiędzy jednym a drugim. A może żyjesz w jakimś czarno-białym świecie, gdzie albo się dzieci nie tyka, albo katuje i nie ma żadnej pośredniej możliwości?
  • czy KasiaMarysia ożyła w swoim nowym wcieleniu??? :crazy:
  • Moniko, to Ty nie dostrzegasz innej opcji, albo bicie i dyscyplina, abo rozwydrzone dzieciaki. I ta dychotomia mnie bezustannie zadziwia,sama nie wiem, czy to brak wyobraźni ją stosujących, czy tez na siłę próba tłumaczenia swojej bezsilności i braku pomysłu na wychowanie dzieci.
  • Anko, mam wrażenie, że nie czytasz uważnie, bo nigdzie tak nie twierdzę, wręcz przeciwnie, wielokrotnie w tym wątku podkreślałam, że dzieci są różne i niektórym bardziej jest potrzebna dyscyplina, innym mniej. Kar cielesnych nie uważam za jedyny sposób na wychowywanie dzieci. Natomiast prawdą jest, że jak dziecko jest jedno, to rodzice mogą się bawić w wymyślanie coraz to nowych sposobów na uspokojenie rozbrykanego malucha ; w rodzinach, gdzie dzieci jest więcej, jest też i większa potrzeba, by wszystko działało jak w zegareczku.
    Ja nie tłumaczę żadnej bezsilności, wyobraźni też raczej mi nie brakuje- może powinnaś porozmawiać z moimi dziećmi, pewnie taki namacalny dowód więcej by zdziałał niż stronice zapisane w tym wątku :rolling:
  • No i nadal to piszesz: dzieci są rózne, jednym jest potrzebna dysyplina, innym mniej. Czy oznacza to, że dyscyplinę utorzsamiasz ze stosowaniem kar cielesnych? No i pisanie, że jak dziecko jest jedno, to można wymyślać więcej sposobów wychowawczych, świadczy o tym, że jak dzieci więcej to juz nie ma czasu na indywidualne podejście i bez lania się nie obejdzie?:shocked:

    Cieszę się, że Cię tak rozbawiłam, że aż przeturlalaś się ze śmiechu. A jak wiemu im więcej smiechu tym rodzina zdrowsza:wink:
  • no wiesz, jak chcesz przekręcać każde napisane przeze mnie zdanie, to chyba daleko nie zajedziemy.
  • [cite] monika44:[/cite]Anko, mam wrażenie, że nie czytasz uważnie, bo nigdzie tak nie twierdzę, wręcz przeciwnie, wielokrotnie w tym wątku podkreślałam, że dzieci są różne i niektórym bardziej jest potrzebna dyscyplina, innym mniej. Kar cielesnych nie uważam za jedyny sposób na wychowywanie dzieci. Natomiast prawdą jest, że jak dziecko jest jedno, to rodzice mogą się bawić w wymyślanie coraz to nowych sposobów na uspokojenie rozbrykanego malucha ; w rodzinach, gdzie dzieci jest więcej, jest też i większa potrzeba, by wszystko działało jak w zegareczku.
    Ja nie tłumaczę żadnej bezsilności, wyobraźni też raczej mi nie brakuje- może powinnaś porozmawiać z moimi dziećmi, pewnie taki namacalny dowód więcej by zdziałał niż stronice zapisane w tym wątku :rolling:
  • no właśnie, to przeczytaj jeszcze raz uważnie co ja napisałam, a potem przeczytaj swój komentarz. skąd wnioski, że nie ma miejsca na indywidualne podejście do dziecka??? napisałam, że w rodzinach wielodzietnych jest większa potrzeba, by wszystko działało jak w zegareczku. I co to za wyrażenie, że "bez lania się nie obejdzie"?
    Najwyraźniej starasz się przeczytać między liniami to, czego tam nie ma.
  • Dobra nie będe się czepiać słówek, przeczytaj jednak całą swoją wypowiedź, nie tylko końcówke pogrubionego zdania. Tymczasem dobranoc, bo niedługo to opieka spłeczna to zapuka do moich drzwi za czas kóry spędzam w internecie:wink:
  • Nieustannie zadziwia mnie ta dyskusja
    bo z jednej strony ktoś się domaga całkowitej rodzicielskiej suwerenności, z drugiej natomiast krytykuje podejmowane w imię tej suwerenności decyzje

    Małgorzata ostro protestuje
    jej prawo, zgadza się
    to aj też mogłabym w ostrych słowach protestować np. przeciwko ochroniarzom w sklepie i ich bacznemu wzrokowi na mnie spoczywajacemu-przecież JA NIE JESTEM ZŁODZIEJKĄ, WYPRASZAM SOBIE TAKIE Z GÓRY TRAKTOWANIE MNIE JAK POTENCJALNEGO ZŁODZIEJA!!!

    Malgorzato-skoro Twoja rodzina i Ty sama jesteście bez zarzutu, to spokojnie: poradzicie sobie i z górą nowych, bardziej restrykcyjnych ustaw

    moze warto pomyśleć o innych
    wychodzę z założenia(i powtarzam po raz kolejny): dobra rodzina sobie poradzi, bać powinna sie ta, która niewłaściwie wypełnia swoje obowiązki wobec członków rodziny

    nie da sie tak, ze każdy domaga się pisania ustaw pod własne widzimisię i własną rodzinę

    jeden nie widzi nic złego w zabraniu ze sklepu paczki cukierków, inny w wyniesieniu z lasu kilku drzew pociętych na opał
    złodziej cukierków będzie udowadniał, ze to nic wielkiego, wielki sklep nie zbiednieje
    ten od drewna udowadniac będzie, ze to niczyje, a jemu bardziej się przyda
    no o jakiej kradzieży my tu mówimy?sójrzmy na mafię, co okrada miliony obywateli-przecież tak można uzasadniać swe czyny i niechęć do prawa

    skoro na tym forum jest mnóstwo teorii, jak należy wychowywać dzieci, a pomnożymy to przez X, to doprawdy zgubić się można

    dlatego musi istnieć coś, co choć z grubsza określi ramy, w jakich mozemy się poruszać
    i nie w każdym zapisie należy dostrzegać od razu spisku i karzącej ręki państwa-tak sobie myślę

    rozumiem, ze każdy mysli głównie o sobie i bliskich,ale moim zdaniem nie zaszkodzi pomyśleć o tych, którzy w jakiś sposób i z jakichś powodów cierpią
  • No to już znamy nową wersję tych "ram" - wszystko, co zrobi rodzic, może być uznane za przemoc domową, jeżeli urzędnik będzie miał taki kaprys.

    Rewelacja, naprawdę :clap:
  • [cite] Bolka:[/cite]
    [cite] Werka:[/cite]Bo takie jest przyzwolenie w Polsce na traktowanie bezbronnych dzieci, starców, zwierząt....
    A wiecie, tak z nieco innej beczki, mnie zawsze zastanawiało to wymienianie na jednym oddechu: dzieci, starców i zwierząt... To chyba nie jest ta sam kategoria "stworzeń" :confused:
    ale za to chwytliwie brzmi:tongue:

    a tak z innej beczki, to jedyny raz, kiedy moja córka zetknęła się z rzeczywistą przemocą, i fizyczną, i psychiczną, była szkolna świetlica - a agresorem pani świetliczanka. Z kwalifikacjami i wykształceniem pedagogicznym. Niestety ustawy o przeciwdziałaniu przemocy w szkole nie ma (bo to nie chwytliwe hasło) i tej "nauczycielce" ja i inni rodzice mogliśmy co najwyżej nagwizdać - bo paniusia jest "mianowana" i nie do ruszenia.

    a własnie - dlaczego nie ma ustawy "o przeciwdziałaniu przemocy" tylko od razu przemoc montują z rodziną? bo przecież przemoc, to przemoc - niezależnie od otoczenia - no chyba, że pracują jednocześnie nad ustawami o przeciwdziałaniu przemocy na ulicach, w pracy, w szkole, w sklepie i w lesie.... i gdzie tam jeszcze wymyślą
  • Jeżeli chodzi o ustawę- wcale mnie nie zachwyca. Miałam nadzieję, że Maciek napisze coś o tych "innych krajach" konkretniej, może byłoby to jakiś punkt odniesienia do tego, co zrobić z naszym prawem. Że można pójść w dobrym kierunku - dowodem jest ulga podatkowa.

    Natomiast pełne zaufanie do wszystkich rodziców, że kochają swoje dzieci i ich nie skrzywdzą jest dla mnie nie do przyjęcia. Jakieś prawo chroniące najsłabszych musi być, z tym że po pierwsze wsparcie i pomoc rodzinie, zdecydowanie w ostateczności odbieranie dzieci rodzicom i tu nie można opierać się na wyczuciu urzędnika. Jeżeli odebranie to ze wskazaniem na czasowe, z szansą na naprawę rodziny (np. leczenie nałogu).

    Finansowo chociażby (to może być argument dla rządzących) bardziej opłaca się wesprzeć rodzinę, pomóc wrócić na dobre tory niż utrzymywać dzieci w domu dziecka.
  • Znowu podpiszę się pod tym co napisała Magda:)

    @Marsjanko ta pani popełniła przestępstwo i nie ma tu znaczenia, czy jest mianowana czy nie, tę sprawę należało zgłosić do prokuratury.
    Ustawa o przeciwdziałaniu przemocy w rodzinie jest dlatego, ze do tej pory jest tak, że to co dzieje się za 4 ścianami nikogo nie interesuje, choćby i ktoś katował dziecko. Pisałam już o pozaustawowym kontratypie karania dzieci, ta ustawa jak rozumiem ma to zmienić. No i jak pisałam, ma pomóc ofiarom zamieszkującym z katem. Ostatecznie ze szkoły dziecko można przenieść.

    Pomimo istnienia przepisów umożliwiających osądzenie osoby winnej znęćaniu się nad rodziną, problem był w wykonastwie. Policja przyjeżdżała na interwencję, upomniała i było po krzyku - teraz liczą na to, będzie łatwiej pewne rzeczy egzekwować. Chociaż ja osobiście tego nie widzę i ustawa ta dla mnie też jest słaba, ale nie widzę tych zagrożeń co wy. Po prostu mi się wydaje, że będzie martwa i tyle.
  • Ale prokuratura nie jest zainteresowana tym, że pani krzyczała, wyzywała i szturchała dzieci, nawet tym że zalepiała usta za dużo gadającym, wedle siebie, dzieciom (w tym mojej córce).

    Szkoła jako szkoła zareagowała wedle przepisów - ze wszystkimi dziećmi rozmawiał psycholog szkolny, panią odsunięto od zajęć na świetlicy. Decyzji o nadzorze pedagogicznym nie zdążono tej pani wręczyć, bo poszła na zwolnienie lekarskie, a później na urlop zdrowotny.

    Sama zauważyłaś, że przepisy istnieją, a problem leży tylko w wykonawstwie. To zająć się trzeba poprawą wykonywania tych przepisów. Pouczyć policję, jak mają reagować. Zwiększyć nakłady na poradnie rodzinne, kuratorów, sądy rodzinne. Zmienić nastawienie na pomoc rodzinie, a nie tylko na represje. I dalej będę sie upierać, że przemoc "rodzinna" to margines. A klaps, to nie katowanie.
  • Marsjanko, zauważyła Pani słusznie jedną rzecz... Ustawa skupia się jedynie na przemocy w rodzinie, niejako zakładając, że rodzina wymaga szczególnego nadzoru Państwa, że przemoc w niej musi być przedmiotem szczególnej troski przy jednoczesnym bagatelizowaniu jej występowania w innych miejscach. Myślę, że to budzi taki sprzeciw. Jest to widzenie negatywne. Ustawa nie skupia się na tym, jak rodzinę wspierać, ale na tym, jak ją karać. Nie przedstawia rodziny jako środowiska najlepszego dla dziecka, ale jako środowisko, w którym istnieje zagrożenie. Tu zgodzę się, że przyczynia się w ten sposób do społecznego postrzegania rodziny jako źródła patologii. Fakt, że przynosi pożyteczne być może narzędzia ochrony najsłabszych niestety tego nie przysłoni.
  • Ciekawe, że katechizm przytacza biblijne zachęty do stosowania kar cielesnych:

    Kto miłuje swego syna, często używa na niego rózgi, aby na końcu mógł się nim cieszyć (Syr 30,1-2). A wy, ojcowie, nie pobudzajcie do gniewu waszych dzieci, lecz wychowujcie je, stosując karcenie i napominanie Pańskie! (Ef 6, 4).

    Widocznie Jan Paweł II nie został poinformowany przez światłych katolików, że "uzasadnianie Biblią przyzwolenia na bicie dzieci świadczy o nieznajomości kontekstu historycznego, w jakim powstał Stary Testament, albo o manipulacji Słowem Bożym", jak wyjaśniła w "Niedzieli" pani Barbara Smolińska, psychoterapeuta z Laboratorium Psychoedukacji w Warszawie.
  • Bolko, wydaje mi się, że się trochę czepiasz. Przede wszystkim kociara wymieniła najpierw małe dziecko, potem staruszka, a na koniec zwierzę.
    Werka dała przykład osoby która znęcała się nad psami. Myślę, że bardzo podobne osoby znęcają się nad dziećmi, staruszkami, czy też zwierzętami. Z punktu widzenia oprawcy to bardzo podobna grupa - istot od niego słabszych, zależnych.
    Zestawienie w jednym miejscu ludzi i zwierząt nie prowadzi do tego, że traktujemy je co do zasady tak samo. Tu cechą według której zaliczamy je do tego samego zbioru jest nieporadność i zależność od "pana".
Aby napisać komentarz, musisz się zalogować lub zarejestrować.