Czytam, że grozi nam ogromny wzrost zakażeń ale to zależy od zachowania społeczeństwa. Kurczę, siedzę od roku na pupie grzecznie całe dnie... Co jeszcze mogę zrobić?
Dzwoniłam do rodzinnego, nie mogą mi dać zaświadczenia bo covid to straszna choroba i by córka mogła zachorować, a samochód że może potrącić bo szumi ciągle - to proszę z nią chodzić.. a przyłbice wycofano bo są nieskuteczne....
To chyba nie jest dla nich jakos dużo, na necie znalazłam takie info: "Stawka za 24h dyżur w szpitalu zależy również od tego czy jest on pełniony w zwykłe dni czy w weekendy i święta. Jeśli chodzi o dni powszednie lekarz może otrzymać od 40 do 90 zł, a w dni wolne od pracy od 90 do nawet 200 zł za godzinę" - jakby 200 pomnożyć przez 24h to wyjdzie podobnie i bez covida .
A pielęgniarki na covidowym? Też robią robotę, powinny być odpowiednio wynagradzane. Lekarze dostają spore pieniądze, nie wiem tylko, dlaczego młodzi stażyści tak narzekają, może i na początku robią za grosze, ale potem mają niczym pączki w maśle.
Te kwoty przyprawiają o zawrót głowy. Uważam, że powinni oddać część nauczycielom.
No dla nas szaraczkow to duże kwoty, ale dla nich chyba nie i nawet jestem za, niech cały personel medyczny tak zarabia (a przede wszystkim nasza forumowa Katarzyna powinna tak zarabiać) ale niech idzie za tym rzetelna wiedza, kultura, empatia i faktycznie zdrowie pacjenta, a nie że człowiek jak leczy się państwowo w powiatowym szpitalu to się często musi modlić żeby mu nie zaszkodzili
A pielęgniarki na covidowym? Też robią robotę, powinny być odpowiednio wynagradzane. Lekarze dostają spore pieniądze, nie wiem tylko, dlaczego młodzi stażyści tak narzekają, może i na początku robią za grosze, ale potem mają niczym pączki w maśle.
Nie wiem, jak w innych szpitalach, ale w naszym najbliższym Covidowym pielęgniarki absolutnie nie narzekają na zarobki... Może to nie zarobki lekarzy, ale są znacznie wyższe niż przed Covidem.
Dysproporcja pensji pomiędzy lekarzami, a zwykłymi ludźmi stała się nieprzyzwoita. Jeżeli dwie godziny pracy lekarza w poradni potrafi dać więcej niż pensja minimalna, to coś tu nie gra.
Tak, tylko że chętnych do studiowania medycyny jest mnóstwo, chętnych do robienia specjalizacji takoż, tylko liczba miejsc ograniczona. Dlaczego?
Bo staże specjalizacyjne są finansowane z budżetu Ministerstwa Zdrowia. O pieniądze chodzi po prostu. Gdyby za pensję takiego lekarza płacił samorząd to by pewnie żadnych ograniczeń nie było
Czytałam, że ministerstwo przydziela miejsca na specjalizacji stosownie do tego, co zamawia wojewódzki konsultant danej specjalności. A w niektórych specjalnościach, mimo zapotrzebowania, konsultanci zamawiają bardzo niewiele miejsc.
Dysproporcja pensji pomiędzy lekarzami, a zwykłymi ludźmi stała się nieprzyzwoita. Jeżeli dwie godziny pracy mi lekarza w poradni potrafi dać więcej niż pensja minimalna, to coś tu nie gra.
To pensja minimalna jest za niska.
Nie. Nie jest za niska. W ogóle nie powinno być pensji minimalnej. Problem leży w tym że duża grupa pracodawców zatrudnia pracowników za pensje minimalną. Jeśli już ma być minimalna to powinna być zróżnicowana odnośnie konkretnych zawodów. Nie uważam że pomocnik czy magazynier w małej hurtowni pracować powinien za tą samą minimalną co architekt czy budowlaniec. Choć i to jest dyskusyjne, bo np sprzątaczka w biurze może pracować za tą samą minimalną podobnie jak sprzątaczka w wielkim oddziale banku.
Sfera budżetowa w ogóle jest często słabo opłacana, nawet zarobki profesorów na uczelniach, ale jest to jednak praca zwykle w pewnym sensie lżejsza i ciekawsza niż praca na kasie i tym podobne.
Jak ktoś decyduje się na ścieżkę naukową, to raczej nie spodziewa się dobrych zarobków, przynajmniej w początkowych latach, natomiast pracy na każdym etapie tzw. kariery jest i będzie dużo.
Ale sfera budżetowa to często większa stabilność niewielkich dochodów. I oczywiście możliwość przebywania na płatnym zwolnieniu lekarskim itd. itp. Z tym, że na zwolnieniach i urlopach i tak się pracuje naukowo.
pensja minimalna to trudny temat, szczególnie że rynek sobie a wyzysk sobie. Mój ojciec pracuje w zagranicznej firmie, robią 4 brygadówkę i jadą dwa dni rano, dwa dni popołudnie, dwa dni nocka i dwa dni wolne, ta firma ma jeszcze 2 inne filie w Polsce i ma filie w innych krajach. To jest najwydajniejszy zakład tej firmy, biją rekordy produkcji i co? mają minimalną krajową (bo gdyby jej nie było nawet tyle by niedostali) a jak zaczeli pytać właściciela o zarobki ten się zapytał ile w okolicy sie zarabia? powiedzieli mu "doradcy" że mniej więcej tyle ile jego pracownicy to zapytał czego jeszcze chcecie? Ta sama firma ma zakład w innej czesci Polski, pracownicy pracują tylko na jedną zmiane, weekendy wolne, wydajność dużo słabsza, kase o +1 tys więcej, dlaczego? Bo to region bardziej uprzemysłowiony, obok ktoś im konkurencje ustawił i ludzie przychodzili do tej firmy się nauczyć (bo nikt nie kształci w tym zawodzie) i uciekali do konkurencji która dawała więcej, więc pracodawca musiał podnieść pensje. Jaki z tego morał? tam gdzie jest przemysł więcej ofert pracy itd owszem można znieść minimalną rynek zareaguje ale na pipiduwach za przeproszeniem zrobili by wyzysk prawie jak w Chinach...:(zresztą w innej miejsowości niedaleko jest firma zagraniczna, stopery kupowali w ilościach hurtwych, rondo w tej miejscowości okoliczni nazywają rondem męczenników tej firmy
a teraz coś ciekawszego, mąz pojechał z dziećmi do audiologa, na 9:45 miał, poszedł na badania pyk i pod gabinet audiologa a tam kolejka na 15osób (a u rodzinnego dwie osoby na raz na całą przychodnie to za dużo ) dopiero pół godz temu wyszedł edit literówki, musze coś z klawiaturą zrobić od laptopa bo przyciski się tną
No to złe porównanie z pensja minimalną. Zarabiam przyzwoicie, wynika to z kompetencji i skończonych rynkowych studiów. I przyznaję, że nie widzę powodu dla którego lekarz zarabia 6-7 razy tyle co ja. Oczywiście wiem, że cenę dyktuje rynek, ale tu właśnie jest problem popyt podaż. O ile ceny w moim zawodzie dyktuje zdrowy rynek, to ceny w zawodzie lekarza determinowane są przez limity ilościowe lekarzy i specjalistów.
@PawelK może wysokość zarobków lekarzy to jednak wygenerowana jest tym, że mają kontakt z chorymi, czyli praca w pewnym sensie niebezpieczna, do tego praca z ludźmi, zdenerwowanymi, niecierpliwymi, czasem roszczeniowymi, marudnymi...
często złe warunki lokalowe w szpitalach, zła organizacja pracy, narastająca biurokracja. Może te zarobki mają to zrekompensować, a może zatrzymać lekarzy, żeby nie powyjeżdżali?
OK, nie mówię, że tylko ochrona zdrowia tak ma, ale staram się znaleźć uzasadnienie.
Ale od wieków dowiadywaliśmy się, że na tzw. Zachodzie lekarze zarabiają dobrze, to może i dobrze, że doganiamy zachód?
No to złe porównanie z pensja minimalną. Zarabiam przyzwoicie, wynika to z kompetencji i skończonych rynkowych studiów. I przyznaję, że nie widzę powodu dla którego lekarz zarabia 6-7 razy tyle co ja. Oczywiście wiem, że cenę dyktuje rynek, ale tu właśnie jest problem popyt podaż. O ile ceny w moim zawodzie dyktuje zdrowy rynek, to ceny w zawodzie lekarza determinowane są przez limity ilościowe lekarzy i specjalistów.
7 tys ma moja żona z 3 dyżurami 24 h w miesiącu. 20 lat w zawodzie dwie specjalizacje zabiegowe najlepszy szpital w Warszawie. Bez dyżurów ma 4.800 netto. Proszę nie uogólniać ws. zarobków lekazy.
Dysproporcja pensji pomiędzy lekarzami, a zwykłymi ludźmi stała się nieprzyzwoita. Jeżeli dwie godziny pracy lekarza w poradni potrafi dać więcej niż pensja minimalna, to coś tu nie gra.
Komentarz
Lekarze dostają spore pieniądze, nie wiem tylko, dlaczego młodzi stażyści tak narzekają, może i na początku robią za grosze, ale potem mają niczym pączki w maśle.
Jeżeli dwie godziny pracy lekarza w poradni potrafi dać więcej niż pensja minimalna, to coś tu nie gra.
Jak ktoś decyduje się na ścieżkę naukową, to raczej nie spodziewa się dobrych zarobków, przynajmniej w początkowych latach, natomiast pracy na każdym etapie tzw. kariery jest i będzie dużo.
Ale sfera budżetowa to często większa stabilność niewielkich dochodów. I oczywiście możliwość przebywania na płatnym zwolnieniu lekarskim itd. itp.
Z tym, że na zwolnieniach i urlopach i tak się pracuje naukowo.
Ta sama firma ma zakład w innej czesci Polski, pracownicy pracują tylko na jedną zmiane, weekendy wolne, wydajność dużo słabsza, kase o +1 tys więcej, dlaczego? Bo to region bardziej uprzemysłowiony, obok ktoś im konkurencje ustawił i ludzie przychodzili do tej firmy się nauczyć (bo nikt nie kształci w tym zawodzie) i uciekali do konkurencji która dawała więcej, więc pracodawca musiał podnieść pensje. Jaki z tego morał? tam gdzie jest przemysł więcej ofert pracy itd owszem można znieść minimalną rynek zareaguje ale na pipiduwach za przeproszeniem zrobili by wyzysk prawie jak w Chinach...:(zresztą w innej miejsowości niedaleko jest firma zagraniczna, stopery kupowali w ilościach hurtwych, rondo w tej miejscowości okoliczni nazywają rondem męczenników tej firmy
edit literówki, musze coś z klawiaturą zrobić od laptopa bo przyciski się tną
Zarabiam przyzwoicie, wynika to z kompetencji i skończonych rynkowych studiów.
I przyznaję, że nie widzę powodu dla którego lekarz zarabia 6-7 razy tyle co ja.
Oczywiście wiem, że cenę dyktuje rynek, ale tu właśnie jest problem popyt podaż. O ile ceny w moim zawodzie dyktuje zdrowy rynek, to ceny w zawodzie lekarza determinowane są przez limity ilościowe lekarzy i specjalistów.
często złe warunki lokalowe w szpitalach, zła organizacja pracy, narastająca biurokracja. Może te zarobki mają to zrekompensować, a może zatrzymać lekarzy, żeby nie powyjeżdżali?
OK, nie mówię, że tylko ochrona zdrowia tak ma, ale staram się znaleźć uzasadnienie.
Ale od wieków dowiadywaliśmy się, że na tzw. Zachodzie lekarze zarabiają dobrze, to może i dobrze, że doganiamy zachód?
Proszę nie uogólniać ws. zarobków lekazy.
Roszczeniowi i trudni są teraz wszyscy. Tak poza tematem.