Dla tych, co nie załapali. W ciągu 2 lat miałem z żoną w sumie około 12h, kiedy byliśmy sam na sam bez córki, a wtedy byliśmy w banku, u notariusza albo w innych sprawach do załatwienia. Jesteśmy albo w pracy albo w domu w trójkę.
Nasza przykładowa noc wyglada tak:
Żeby córka zasnęła musi być kompletna ciemność i idealna cisza - najgorzej jest latem, bo ja wybudzają nawet koniki polne za oknem. Zasypianie wyglada tak, ze robimy rytuał wieczorny. Wszyscy się kapiemy po kolei. Córka ostatnia. Potem najczęściej ja idę się z nią kłaść na łóżko i około tej 21:30-22:00 zasypia. Potem z nią zostaje. Za jakiś czas przychodzi żona i wystarczy szelest kołdry i ona się budzi i zostaje między nami aż do rana.
Jeśli ktoś chce wstać z łóżka, to ona się budzi zawsze bez względu jak byśmy byli cicho. Jeśli ktoś z nas musi wcześniej wstać, to się rozdzielamy i ktoś śpi na kanapie w innym pokoju. Nie mamy nigdy sytuacji, aby znaleźć się w innym pokoju/łazience tylko z żona bez córki.
O matko i córko!!!!!!! Jednak zbyt naiwna jestem wierząc w mądrość wrażliwość
I wyczucie ludzkie. Teraz będziemy nocne życie analizować. No jednak gimnazja się nudzi...
Jak nie masz nic mądrego do dodania, to nie dodawaj. Rozumiem, że Twoje dzieci grzecznie idą spać o 19, same zasypiają i śpią nieprzerwanie cała noc w osobnych pokojach. Tak?
No myślenie i riposta całkiem jakbym słyszała nastolatka z gimnazjum czy liceum. Nikt z nas nigdy nie miał trudnego malca. Nastolatki nam z nieba spadły na tym etapie rozwoju
Jak jeszcze oprócz opisów jak się kochać przy malcach poprosisz o filmy instrukcją to....
Współczuję dziecku i żonie w sumie też - o ile jesteś prawdziwy i faktycznie tak patrzysz na świat... No nie da się żyć...a dzieci to piekło połączone z bankomatem.
No myślenie i riposta całkiem jakbym słyszała nastolatka z gimnazjum czy liceum. Nikt z nas nigdy nie miał trudnego malca. Nastolatki nam z nieba spadły na tym etapie rozwoju
Jak jeszcze oprócz opisów jak się kochać przy malcach poprosisz o filmy instrukcją to....
Współczuję dziecku i żonie w sumie też - o ile jesteś prawdziwy i faktycznie tak patrzysz na świat... No nie da się żyć...a dzieci to piekło połączone z bankomatem.
To może zamiast ironizować powiedz, co powinienem zrobić, żeby a) dziecko nie budziło się na najmniejszy szelest b) chodziło wcześniej spać niż o 22 w wieku 2 lat. Skoro masz większe doświadczenie, to się nim podziel. A nie zgrywasz się na zasadzie, że Ty wszystko wiedziałaś, a jaki głupi Modest.
Zająć się dzieckiem, spróbować je polubić i dać poczucie bezpieczeństwa to poczuje się kiedyś z wami dobrze. Nie od razu, Po czymś takim jak opisujesz może to zająć bardzo długo. Nie siedzieć i użalać się nad sobą. Przez te godziny udowadniania tu wszystkim, że są wielbłądami już byś np. przeczytał to co poleciła Bea.
Ale co ja tam wiem o życiu i trudnych nieodkładalnych potomkach...
I nie rozumiem czemu koniecznie musi chodzić spać przed 22. A co do budzenia to najpierw poczytaj o budowaniu więzi, poczuciu bezpieczeństwa itp. wiele rzeczy da się zmienić. Nic nie przychodzi z dnia na dzień i trzeba żelaznej konsekwencji. Jedno jest pewne przy postawie..."nie da się" nic się nie zmieni.
Idę popracować zawodowo by jednak móc pełnić funkcje bankomatu dla potomnych.
Tamtej akurat nie czytałem. Czytałem "Rozwój psychiczny dziecka od 0 do 10 lat" Ilg Frances L, Bates Ames Louise, Baker Sidney i "Twoje wymagające dziecko. High-need baby od narodzin do piątego roku życia" - William Sears, Martha Sears z takich bardziej naukowych.
1 tu większość osób miała dzieci które praktycznie był kłopot odłożyć na 5 minut 2 prawie każdy na forum ma powyżej 3 dzieci 3 więzi poczucie bezpieczeństwa buduje się bardzo bardzo długo 4 pieniądze szczęście nie dają, chociaż w tym nie przeszkadzają za bardzo 5 wprowadzasz wszystko do pieniędzy Pytany o coś dobrego wyliczasz dom samochód praca na którejś kolejnym nie wiem którym miejscu wymieniłeś że jesteście zdrowi, a chyba więcej nie materialnych rzeczy nie doczytałam, na pewno nie zapamiętałam 6 ważne jest zaspokojenie podstawowych potrzeb tu i teraz A nie zmartwienie się co będzie za 30 lat , wiadomo że trochę planuje się przyszlosciowo ale to zarys nie szczegóły, i to bardzo elastyczny zaryz
A jak tu trafiłam to marudzilam więcej od Ciebie też było-" nie da się " ,Nie można " nie uda się , to nie możliwe itp fakt tematy inne były chociaż córka no tu były pewne zbieżności Nie musiałam pytać skąd się biorą dzieci ani jak ma dojść do poczęcia bo na logikę skoro raz się udał to raczej wiem , a przy kolejnych trzeba było się wykazać kreatywnością ok bez szczegółów
A i te pozycje książkowe dobrze oprócz przeczytania że zrozumieniem próbować wprowadzać w życie tylko , nie że na raz wszystko i efektu oczekiwać już od razu czy za tydzień i do tego pozytywnego efektu często to zajmuje dużo czasu i wymaga pracy i poświęceń
Nie miało być złośliwe, swoim nastolatkom też doradzam czytać ze zrozumieniem jak coś nie wiedzą A jest napisane
A i te pozycje książkowe dobrze oprócz przeczytania że zrozumieniem próbować wprowadzać w życie tylko , nie że na raz wszystko i efektu oczekiwać już od razu czy za tydzień i do tego pozytywnego efektu często to zajmuje dużo czasu i wymaga pracy i poświęceń
Nie miało być złośliwe, swoim nastolatkom też doradzam czytać ze zrozumieniem jak coś nie wiedzą A jest napisane
Tutaj moge się zgodzić, bo możliwe, że brakuje nam konsekwencji i cierpliwości. Taki urlop wytchnieniowy by się przydał, żeby trochę odpocząć... Na spokojnie chociaż godzinę z żoną porozmawiać, obmyśleć jakąś strategię na tydzień, miesiąć i się go trzymać. Tak, to ja coś przeczytam. Staram się przekazać żonie, ona mnie nie słucha, bo córka akurat wchodzi na stół albo rzuca w okno zabawkami i tak to się kręci. Brakuje mi czasu po prostu też być z żoną, abym mógł chociaż 5 zdań złożyć od początku do końca z poczuciem, że słyszała i słuchała... Ja o tym żonie mówię, że nie czuję się wysłuchany i zrozumiany. Nie musi się ze mną zgadzać, ale mam wrażenie, że od dwóch lat jednym uchem wpuszcza, a drugim wypuszcza. Jedyna możliwość niezakłóconej komunikacji to telefon do siebie, jak oboje jesteśmy w pracy... Czy to jest standard, że jak się pojawiają dzieci, to już w zasadzie nie ma relacji małżeńskiej, tylko dwoje rodziców mieszkających w tym samym domu? Może znowu za dużo wymagam, bo tak to wygląda i jest całkowicie normalne...
No więc nie jest to standard, ale pewnie tak Wam się to rodzinnie ułożyło, że rzeczywiście nie wyobrażacie sobie inaczej. U nas np. wspólne chwile we dwoje to wieczór, między 22 a 24. Starsi już wtedy śpią, a maluch co i rusz się budzi, wtedy chodzimy go usypiać na zmianę, ale bardzo staramy się nie usnąć z nim i chociaż na chwilę go odkładać do jego łóżeczka. Wiem, że to przejściowe, kiedyś wreszcie zacznie spać spokojniej i mniej czujnie, wtedy będzie spokojniej.
A na razie może zacznijcie od drobiazgów. Od uśmiechnięcia się do siebie przy śniadaniu. Choćby od małego gestu, który wyrazi "Ale się wkopaliśmy, co?", ale tak z miłością i poczuciem humoru.
A bajki nie możecie córce puścić na 15 minut, żeby wspólnie wypić kawę?
A na razie może zacznijcie od drobiazgów. Od uśmiechnięcia się do siebie przy śniadaniu. Choćby od małego gestu, który wyrazi "Ale się wkopaliśmy, co?", ale tak z miłością i poczuciem humoru.
A bajki nie możecie córce puścić na 15 minut, żeby wspólnie wypić kawę?
Poczucie humoru przy takim dwulatku... raczej czarna rozpacz
Właśnie nie chce oglądać bajek. Próbowaliśmy różnych na komputerze, TV czy komórce, żeby sobie mogła siedzieć albo trzymać i poogląda 30 sekund i już wstaje.
Czas, kiedy w domu jest jedno małe dziecko bywa bardzo trudny, jeśli to dziecko jest z tych wymagających. Pod wieloma względami o wiele trudniejszy, niż przy większej liczbie dzieci, kiedy już niektóre są podrośnięte.
Najgorsze jest zapętlenie się - dziecko jest niespokojne, ciągle płacze, Wy jesteście tym zmęczeni i zdenerwowani, więc dziecko, czując Wasze emocje, robi się coraz bardziej nieznośne, i tak w kółko.
Walczcie koniecznie o swój dobrostan psychiczny, o optymizm i wiarę, że to przejściowe. Że z córki wyrośnie fantastyczna dziewczyna i będziecie mieć świetne życie rodzinne.
A co mówią Panie ze Żłobka ? Jak ona tam funkcjonuje? Przecież musi się podporządkować i spać sama?
W żłobku śpi co drugi-trzeci dzień bardzo krótko. Dopiero zasypia, jak wszystkie dzieci pójdą spać i jest cisza, a jak tylko się obudzi jakieś to od razu ona też i już nie zaśnie. Panie też mówią, że z tym spaniem jest problem, ale rok temu w tej grupie był też dwulatek, który wcale nie miał drzemki. Ale w weekendy bez nas nie zaśnie. Czasami ma drzemkę albo i nie, różnie.
W to już naprawdę trudno uwierzyć, naprawdę w to wierzycie? Czy taka rozrywka, w co grają ludzie, jeden lubi radziec, a drugi odpowiada, tak, ale. No co kto lubi, ale karmicie zaburzenie.
@Bagata serio? 2 lata i ani jednej dobrej chwili? Przecież dzieci nie rodzą się złośliwe, takie cechy mogą dopiero nabyć. 2 latki owszem, są trudne i wymagające, ale wcześniej co się działo?
Komentarz
Dla tych, co nie załapali. W ciągu 2 lat miałem z żoną w sumie około 12h, kiedy byliśmy sam na sam bez córki, a wtedy byliśmy w banku, u notariusza albo w innych sprawach do załatwienia. Jesteśmy albo w pracy albo w domu w trójkę.
Nasza przykładowa noc wyglada tak:
Żeby córka zasnęła musi być kompletna ciemność i idealna cisza - najgorzej jest latem, bo ja wybudzają nawet koniki polne za oknem. Zasypianie wyglada tak, ze robimy rytuał wieczorny. Wszyscy się kapiemy po kolei. Córka ostatnia. Potem najczęściej ja idę się z nią kłaść na łóżko i około tej 21:30-22:00 zasypia. Potem z nią zostaje. Za jakiś czas przychodzi żona i wystarczy szelest kołdry i ona się budzi i zostaje między nami aż do rana.
Jeśli ktoś chce wstać z łóżka, to ona się budzi zawsze bez względu jak byśmy byli cicho. Jeśli ktoś z nas musi wcześniej wstać, to się rozdzielamy i ktoś śpi na kanapie w innym pokoju. Nie mamy nigdy sytuacji, aby znaleźć się w innym pokoju/łazience tylko z żona bez córki.
Jednak zbyt naiwna jestem wierząc w mądrość
wrażliwość
Teraz będziemy nocne życie analizować.
No jednak gimnazja się nudzi...
Współczuję dziecku i żonie w sumie też - o ile jesteś prawdziwy i faktycznie tak patrzysz na świat...
No nie da się żyć...a dzieci to piekło połączone z bankomatem.
Skoro masz większe doświadczenie, to się nim podziel. A nie zgrywasz się na zasadzie, że Ty wszystko wiedziałaś, a jaki głupi Modest.
Ale co ja tam wiem o życiu i trudnych nieodkładalnych potomkach...
Jedno jest pewne przy postawie..."nie da się" nic się nie zmieni.
Idę popracować zawodowo by jednak móc pełnić funkcje bankomatu dla potomnych.
2 prawie każdy na forum ma powyżej 3 dzieci
3 więzi poczucie bezpieczeństwa buduje się bardzo bardzo długo
4 pieniądze szczęście nie dają, chociaż w tym nie przeszkadzają za bardzo
5 wprowadzasz wszystko do pieniędzy
Pytany o coś dobrego wyliczasz dom samochód praca na którejś kolejnym nie wiem którym miejscu wymieniłeś że jesteście zdrowi, a chyba więcej nie materialnych rzeczy nie doczytałam, na pewno nie zapamiętałam
6 ważne jest zaspokojenie podstawowych potrzeb tu i teraz A nie zmartwienie się co będzie za 30 lat , wiadomo że trochę planuje się przyszlosciowo ale to zarys nie szczegóły, i to bardzo elastyczny zaryz
A jak tu trafiłam to marudzilam więcej od Ciebie też było-" nie da się " ,Nie można " nie uda się , to nie możliwe itp fakt tematy inne były chociaż córka no tu były pewne zbieżności
Nie musiałam pytać skąd się biorą dzieci ani jak ma dojść do poczęcia bo na logikę skoro raz się udał to raczej wiem , a przy kolejnych trzeba było się wykazać kreatywnością ok bez szczegółów
Nie miało być złośliwe, swoim nastolatkom też doradzam czytać ze zrozumieniem jak coś nie wiedzą A jest napisane
Brakuje mi czasu po prostu też być z żoną, abym mógł chociaż 5 zdań złożyć od początku do końca z poczuciem, że słyszała i słuchała... Ja o tym żonie mówię, że nie czuję się wysłuchany i zrozumiany. Nie musi się ze mną zgadzać, ale mam wrażenie, że od dwóch lat jednym uchem wpuszcza, a drugim wypuszcza. Jedyna możliwość niezakłóconej komunikacji to telefon do siebie, jak oboje jesteśmy w pracy...
Czy to jest standard, że jak się pojawiają dzieci, to już w zasadzie nie ma relacji małżeńskiej, tylko dwoje rodziców mieszkających w tym samym domu? Może znowu za dużo wymagam, bo tak to wygląda i jest całkowicie normalne...
Trzeba znaleźć czas dla siebie bo ślub brałeś z żoną a nie z córką.
Najpierw Bóg, potem żona potem dziecko taka hierarchia.
To nie jest tak, że już na zawsze taka masakra. Jeszcze chwila i będzie lepiej, stopniowo.
U nas np. wspólne chwile we dwoje to wieczór, między 22 a 24. Starsi już wtedy śpią, a maluch co i rusz się budzi, wtedy chodzimy go usypiać na zmianę, ale bardzo staramy się nie usnąć z nim i chociaż na chwilę go odkładać do jego łóżeczka.
Wiem, że to przejściowe, kiedyś wreszcie zacznie spać spokojniej i mniej czujnie, wtedy będzie spokojniej.
A bajki nie możecie córce puścić na 15 minut, żeby wspólnie wypić kawę?
Właśnie nie chce oglądać bajek. Próbowaliśmy różnych na komputerze, TV czy komórce, żeby sobie mogła siedzieć albo trzymać i poogląda 30 sekund i już wstaje.
Czas, kiedy w domu jest jedno małe dziecko bywa bardzo trudny, jeśli to dziecko jest z tych wymagających. Pod wieloma względami o wiele trudniejszy, niż przy większej liczbie dzieci, kiedy już niektóre są podrośnięte.
Najgorsze jest zapętlenie się - dziecko jest niespokojne, ciągle płacze, Wy jesteście tym zmęczeni i zdenerwowani, więc dziecko, czując Wasze emocje, robi się coraz bardziej nieznośne, i tak w kółko.
Walczcie koniecznie o swój dobrostan psychiczny, o optymizm i wiarę, że to przejściowe. Że z córki wyrośnie fantastyczna dziewczyna i będziecie mieć świetne życie rodzinne.
Ale w weekendy bez nas nie zaśnie. Czasami ma drzemkę albo i nie, różnie.