Macie jakieś pomysły na SZYBKIE śniadania?
My rano w pośpiechu, syn nie ma nigdy apetytu z rana, ja tylko piję kawę. Mąż i tak nie jada śniadań, więc chodzi głównie o dzieci.
Co odpada:
wszelkie słodki chrupki (to ja zeżrę jak dzieciaki nie będą widzieć
)
mleko
kanapki (nie mam czasu robić)
Komentarz
Jak Ci się nie chce robić kanapki to kup mu bułkę albo rogala.
Do szkoły dostają kanapkę, owoc (chociaż niektóre się buntują) i piecie- najczęściej wodę.
Dzieci uwielbiają zwyczaj włoski śniadań, sprawdzało się, ale już dawno zapasy ton sucharów wyjedzone..a w Polsce suchary są w małych paczkach i drogie.
@megi - śniadań do szkoły nie daję, mleko pije ok. 10.00 w szkole (taki obyczaj, z którym nie walczę, ale dlatego też nie daję rano), obiad je o 12.00. W szkole jest i jakiś owoc i picie, więc nie muszę nic dawać.
@apowojek - suchary byłyby fajne, ale syn długo gryzie, a tu czas się liczy. Robię tosty czasem, jeśli mam chleb tostowy, bo z własnej roboty chleba jakoś się nie da.
a jakaś kawa zbożowa?
Kaw zbożowych nie lubią. Jak jest ciepło, to woda wystarcza. Ale w chłodny dzień czy zimą to robię wodę z miodem.
Teściowa za to by mnie powiesiła na gałęzi bo ona twierdzi, że to obrzydliwe lepiej kupić chrupki nestle...
U mnie zdecydowanie królują kiełbaski ( frankfuterki koniecznie te surowe ) najczęściej zalewam je już gorącą wodą i ok 10 min i już są gotowe, albo jajka - jajecznica lub sadzone jeśli sadzone a mam małe jajka to każde kładę na tosta właśnie, bądź kromkę razowca .
Wracając do tostów - robię je z żółtym serem ( hohland) jest taki lekko roztopiony na to kleks ketchupu , ze wspomnianym jajkiem i na słodko z dżemem , powidłami , marmoladą , miodem .
Od czasu kiedy dzwoni budzik do wyjścia do szkoły mam tylko 30 min, od tego trzeba odjąć czas na wizytę w WC ;) potem dać dziecku ubrania , potem mały szybka toaleta, oczywiście pakowanie plecaka bo " jakoś tak wyszło że dzień wcześniej nie spakował " :D no i śniadanie . Nie raz gramy jeszcze w " kółko i krzyżyk "
pozdrawiam i życzę miłego dnia
Boże święty jaka ja niezorganizowana jestem :shamed:
No, tak. Ja piję okazjonalnie i bez mleka. Też budzi zdziwienie, tzn. to, że bez mleka. I dużo słodzę. Też się dziwią. (Wiem, wiem, biała śmierć).
Tosty robię jak właśnie mam chleb tostowy, normalnie piekę swój. Tosty z miodem. W ogóle u nas miód jest niemal do wszystkiego. Czasem robię (ale nie na śniadanie) właśnie tosty z serem żółtym.
Za najbardziej pożywne uważam jednak mleko ludzkie, ale czasy, kiedy starszemu odciągałam szklaneczkę mleka już się skończyły. Dwoje do karmienia to aż nadto:bigsmile:Choć jak mam nawał pokarmu (a niestety zdarza się) to i nadwyżka się znajdzie.
(Nie śmiejcie się)
Teraz jest moja mama, która da to śniadanie dzieciom, pobędzie z nimi, ale normalnie nie zostawię małych. Starszego zostawiam, ma ubrać się, zjeść, i jak wrócę być gotowym, ale to zwykle fikcja. Teraz mama pomaga, przez sam fakt, że nie muszę dzieciarni ciągnąć z sobą, ale jak pojedzie do domu, to się muszę jakoś zaprząc do roboty. A nie kawka, komputer...
Myślę, że syn również , bo gdyby plecak był spakowany już poprzedniego dnia mogłabym pospać z 10 min dłużej .
a już do furii doprowadza mnie jak syn po śniadaniu przypomina sobie ,że coś tam potrzebne mu było na plastykę bądź technikę i zaczyna się wielkie poszukiwanie tych potrzebnych drobiazgów.
boję się w tym momencie zamknąć oczy bo pewnie ujrzałabym obraz jak duszę własne dziecko :wink:
Bo on je powoli. Siedzi i się delektuje.
Ja za to zwykle w biegu...
Kiedyś gdy mieszkaliśmy w mieście,mąż wyjechał to wstawałam o 5.30-6.00 musiałam nakarmić, przwinąć najmłodszą - niemowlę, średnio- młodszą wyciągnąć z łożka, ubrać, dać jeść i starszakom ( najpierw im zrobić a marudzili bo byli śpiący) i spakować drugie do tornistrów przypilnować przy myciu zębów, jedzeniu, pakowaniu, ubieraniu. W miedzyczasie z psami musiałam wyskoczyć.Przygotować wózek dla najmłodszej.
No i tak z całą czwórką szliśmy do szkoły zaprowadzić starszych. Bywało, że jak była tragiczna pogoda i małe chciały spać, to prosiłam sąsiadkę, żeby przypilnowała. Tam nie było bezpiecznie- 4 piętro. Czasem moja mama wsiadła w tramwaj i przyjechała rano, żebym ja mogła zaprowadzić starszych jak lało albo małe były przeziębione ale co się nasłuchałam na temat bałaganu
:shamed:
Tylko, że ja nie karmiłam więc było mi dużo lżej. Współczuję Ci Szczurzysko tych kilometrów....:iq:
@megi - to, że karmię, mi nie utrudnia, przeciwnie, małe dziecko po nocy najedzone, nie muszę karmić. Ale już dwulatek, nawet karmiony w nocy, głodny rano będzie.
Ale roczniak czy starszy to budzi się najedzony. Więc kłopot z głowy.
Tak to mała najedzona, tylko przewinąc, ubrać. Ale dzięki Bogu, rano nie muszę jej karmić.
Używają:bigsmile: Ale staram się ograniczać. Owszem, karmione piersią nie jedzą krowiego. A do naleśników, i innych - owszem daję mleko.
Czasem na śniadanie jak mi się robić nie chce, a nie z braku czasu kroję sobie kawałek szynki i już mam śniadanie.
A jak jest duużo czasu, to jajeczka, kakao, potem sałatka owocowa.