Znam, znam. Maciej uwielbia przyprawami sie bawic, jakos najczesciej dostaje sie do pojemnika z sola i soli nam cale mieszkanie. A moze on egzorcyzmy jakies odprawia ?
No i doczekałam się małego kataklizmu... najmłodszy utoczył sporą kulę z ciastoliny, wrzucił do sedesu i popchnął szczotką do czyszczenia - utknęła - gdyby nie średni syn nic bym nie wiedziała... a że bawili się razem ... nijak to wyjąć
Moje córki 5 i 4-latka nakarmiły 11 mies. dzidzię fasolką po bretońsku
Mój mąż nakarmił Młodego grochówką zmiksowaną !!! Młody miał wtedy niecałe 3 m-ce !!! Prócz wielkiego g.... ale takiego naprawdę po pachy :bigsmile: to nic Mu nie było
Moja zosia lubi grzebać w różnych rzeczach. Już jadła z kociej miski u znajomych, grzebała w kociej kuwecie i w kwiatkach sąsiadki. Mówiłam sąsiadce żeby jakoś te kwiatki osłonila ( to były aksamitki), bo je wyrywa namiętnie, albo położyła na parapecie a nie na ziemi bo nie dam rady upilnować żeby mała ich nie zrywała.
No i kiedyś spokój niebiański w domu. Dzieci na balkonie ( na galerii wspólnej z sąsiadami), sloneczko, milusio, wychodzę a tu bam: wszystkie aksamitki powyrywane, ziemia z doniczek wysypana na całej rozciągłości i Zosia brudna jak nie powiem co, ale raczej córka kominiarza zajada ziemię i wklepuje ją w szczeliny między płytkami.
Zdjęcia nie mam, bo szybko sprzątałam. Sąsiadce muszę odkupić aksamitki bo trzymała na nasionka na przyszły rok...
<i>
Moje córki 5 i 4-latka nakarmiły 11 mies. dzidzię
fasolką po bretońsku </i>
Mój mąż nakarmił Młodego grochówką zmiksowaną !!!
Młody miał wtedy nie całe 3 m-ce !!! Prócz wielkiego g.... ale takiego naprawdę po pachy :bigsmile: to nic Mu nie było
Dorotak, a morał z tych historii taki, że przeżywają zarówno ci nafutrowani grochówką, jak i ci chronieni przed niewystarczająco ekologiczną jaglanką. Jedenastomiesięczniakowi dałabym spróbować fasolki bez problemu, jeśli byłaby własnej roboty. Czemu nie? My byliśmy (ja nie, ale Meter owszem) napychani rosołkiem w trzecim miesiącu. Też hardkor, a wtedy robiła tak większość rodziców.
Moje 13-miesięczne jadły domową fasolkę. Tzn. starałam się im nie dawać fasoli, ale to, co dookoła.
Synek ma wrażliwy brzuszek, to bardziej reaguje, młoda nie ma żadnych problemów.
Rany, z tymi komodami to strach! Ale jakieś wysypane ziemie z doniczek, czy mąka rozsypana po całym salonie to... :bigsmile: sama w podobnych sytuacjach łapię aparat i uwieczniam :bigsmile:
Hmmm... Dziwne jakieś rzeczy tu piszecie... Fasolka gotowana to jedno z ulubionych dań moich dzieci od momentu, gdy tylko zębów dostają. No, owszem, puszczają po niej bąki, że hej, ale poza tym nic im nie dolega. Moja rówieśnica Nikowej E. wcina fasolkę już od dawna i całkeim jej to danie służy.
U nas bez fasolki Pierworodny robił "wystrzałowe kupy", podczas przewijania. Trzeba było mieć niezły refleks, żeby uskoczyć w bok. Zawsze to łatwiej wytrzeć podłogę, niż się przebierać od stóp do głów. No chyba, że w grę wchodziło szorowanie przeciwległej ściany...
to taki mały OT
Z kataklizmów - zawsze przerabiamy akcję z sudokremem. Albo we włosach, albo na meblach i ubraniu.
Kiedyś akcja z nutellą - J. wyglądał jak mały murzynek - tylko się mu oczy świeciły. (my dosypialiśmy rano, na wakacjach). "Murzynkowa" była też jasna wykładzina.
Cieszyliśmy się jednak jak głupki, że to była nutella, a nie coś innego, a w podobnym kolorze...
Jurek wczoraj przybył do mnie cały dumny ze szczotką kiblową w dłoni i resztkami niewiadomoczego na twarzy.
Usiłuję wierzyć, że to było coś, co jadł wcześniej....
[cite] Cart:[/cite]Jurek wczoraj przybył do mnie cały dumny ze szczotką kiblową w dłoni i resztkami niewiadomoczego na twarzy.
Usiłuję wierzyć, że to było coś, co jadł wcześniej....
Dorota, o sukience? Dostałam i odpisałam...
Czekaj, lecę sprawdzić, czy tego z poczty nie wywaliłam po odpisaniu. Jak jest, to wyślę ponownie i dam tu znać, ok?
edit: No tak, leżał sobie grzecznie wysłany na no-replay.:dc:
Wysłałam ponownie, tym razem przez forum. Mam nadzieję, że teraz już dotrze.
Przepraszam za głupotę mą bezbrzeżną.:shamed:
Komentarz
Tylko nie pomyśl, że to rewanż za królika
Moje córki 5 i 4-latka nakarmiły 11 mies. dzidzię
fasolką po bretońsku :eu:
I jeszcze coś:
Jedna z nich byla dzis w izolatce z powodu okropnego kaszlu :co:
Moze kataklizmu nie będzie.....
Dziewczyny żywe i całe :dc:
Mała śpi po butelce herbaty z kopru włoskiego :fy:
Moje córki 5 i 4-latka nakarmiły 11 mies. dzidzię
fasolką po bretońsku
Mój mąż nakarmił Młodego grochówką zmiksowaną !!!
Młody miał wtedy niecałe 3 m-ce !!!
Prócz wielkiego g.... ale takiego naprawdę po pachy :bigsmile: to nic Mu nie było
edit literówka
O rany................!!!!!!!!!
a ja się zastanawiam, czy jabłuszko dawać :shocked:
ale tych kupek to współczuję...
No i kiedyś spokój niebiański w domu. Dzieci na balkonie ( na galerii wspólnej z sąsiadami), sloneczko, milusio, wychodzę a tu bam: wszystkie aksamitki powyrywane, ziemia z doniczek wysypana na całej rozciągłości i Zosia brudna jak nie powiem co, ale raczej córka kominiarza zajada ziemię i wklepuje ją w szczeliny między płytkami.
Zdjęcia nie mam, bo szybko sprzątałam. Sąsiadce muszę odkupić aksamitki bo trzymała na nasionka na przyszły rok...
:bj::bj::bj:
Aż taki kataklizm to znowu nie był, dobrze, że Hani nic się nie stało
Na pierwszym w tle winowajczyni
edit: udało mi się zmniejszyć :bigsmile:
My byliśmy (ja nie, ale Meter owszem) napychani rosołkiem w trzecim miesiącu. Też hardkor, a wtedy robiła tak większość rodziców.
Brzuszek ma wzdety, ale ok, zobaczymy jak w nocy, zwlaszcza, ze w mleku tez dostala....
He he - komoda u nas tak samo kilka razy rabnela w podloge :ag: i ta 40-tka kuchenna z szufladami tez, a tam wiele zelastwa.... :fm:
Rzadko zdjecia ostatnio robię, bo śmietnikowa aura mnie nie kusi do fotografowania....
Nika- trzymajcie się!
Synek ma wrażliwy brzuszek, to bardziej reaguje, młoda nie ma żadnych problemów.
Rany, z tymi komodami to strach! Ale jakieś wysypane ziemie z doniczek, czy mąka rozsypana po całym salonie to... :bigsmile: sama w podobnych sytuacjach łapię aparat i uwieczniam :bigsmile:
Brzuszek bolał mocno?
to taki mały OT
Z kataklizmów - zawsze przerabiamy akcję z sudokremem. Albo we włosach, albo na meblach i ubraniu.
Kiedyś akcja z nutellą - J. wyglądał jak mały murzynek - tylko się mu oczy świeciły. (my dosypialiśmy rano, na wakacjach). "Murzynkowa" była też jasna wykładzina.
Cieszyliśmy się jednak jak głupki, że to była nutella, a nie coś innego, a w podobnym kolorze...
Jest piata rano a ona nie daje spac od 3....
Usiłuję wierzyć, że to było coś, co jadł wcześniej....
Czyli wg moich obliczeń nasze Słońce wstaje między 2.00 a 3.00.
Czekaj, lecę sprawdzić, czy tego z poczty nie wywaliłam po odpisaniu. Jak jest, to wyślę ponownie i dam tu znać, ok?
edit: No tak, leżał sobie grzecznie wysłany na no-replay.:dc:
Wysłałam ponownie, tym razem przez forum. Mam nadzieję, że teraz już dotrze.
Przepraszam za głupotę mą bezbrzeżną.:shamed: