Witaj, nieznajomy!

Wygląda na to, że jesteś tutaj nowy. Jeśli chcesz wziąć udział, należy kliknąć jeden z tych przycisków!

Staropanieństwo singielstwo

12346

Komentarz

  • Nie widzę powodu, by w małżeństwie nie korzystac z pewnej beztroski. Z najmłodszym synem, jeszcze mu sporo do roku brakowało, jeździliśmy dużo po Polsce, najchętniej nad morze. Nie postrzegam małżeństwa jako kajdan i końca "złotego czasu", raczej jako kolejny etap zycia. Na pewno nie gorszy, a raczej rozwijający i ciekawy. A wychodząc za mąż po 30 czy 40 może już tak być, że nie ma się szans na dziecko. I mozna mocno załować tych lat, co minęły, bo tego się nie cofnie. Zresztą, ja nie rozumiem jednej rzeczy - jesli szybko się spotka kogoś naprawdę wartościowego, to odsuwa się go, bo się chce jeszcze poszaleć? Tylko czy na pewno po latach spotkamy kogoś naprawdę odpowiedniego dla nas? Nie mówię, że trzeba miec parcie na małżeństwo, ale wiara w to, że po 20 latach spotka się kogoś nie po rozwodzie, nie po wielu związkach jest jednak mała. Jesli ma się w rękach brylant, to po co szukać potem, po latach, jakiejś namiastki.
    Wśród znajomych mojej siostry jest wiele kobiet niezamężnych, które bardzo chcą założyć rodzinę. Wiek - ok 40. I cóż, założyć nie mogą.
  • Czasem już nie ma takiej opcji żeby "korzystać z beztroski".
  • Czym mniejszy bagaż nawyków, tym łatwiej się dostosować. Ja już widzę po koleżankach jeszcze niezameznym, że one mają coraz więcej do stracenia. Nie, że nie chcą, ale trudniej się rzucić z głową. Plus faceci się przywiązują do beztroski
  • @Silesia, dla mnie beztroska to stan, jaki sami tworzymy. I nie chodzi, że to jak pszczółka, z kwiatka na kwiatek, ale to, jak sami widzimy nasze życie, prace, obowiązki i co z tym robimy. Ja wszystko oddaję Bogu i dzięki temu nie muszę się strasznie zamartwiać. Owszem, mamy rózne problemy do rozwiązania, w ciągu kilka lat musimy podjąć bardzo ważne decyzje związane z finansami, których nie mamy. Ale ja nie dźwigam tego sama. I potrafię korzystać z beztroski pomimo ciągłej pracy, coraz większej ilości obowiązków i trudów. Mam wrażenie, że piszą tak ciemno o trudach małżeństwa i końcu swobody te dziewczyny, które tak naprawdę nie doświadczyły nigdy co to znaczy pracować po kilkanaście godzin dziennie, co to znaczy prowadzić dom przed założeniem rodziny. Kojarzą mi się z dziewczynami, które zawsze mają umalowane pięknie paznokcie (do nikogo nie piję), piękny makijaż i śladowe ilości obowiązków domowych. Dla nich faktycznie wejście w małżeństwo to koniec, a jeszcze jak wybiorą faceta, co był przez mamusię zawsze obsługiwany jak książę, to dla nich jest prawie tragiczne. Koniec radości, koniec życia. Dla mnie małżeństwo nie było żadną stratą, było zyskiem - weszłam na nową drogą, taką, której nie mogłam wcześniej poznać.
  • Mają do stracenia to, że w domu robią, co im się podoba i nie muszą tego dopasowywać do faceta. Że jeśli lubią porządek, to mają porządek, a jak bałagan, to bałagan. Jak lubią urlop nad morzem, to nikt nie każe im jeździć w góry. Itd., itp.
  • Można w góry nad morzem :D
  • Ale ja nie dźwigam tego sama.

    To jest dla mnie kluczowe. Nawet, jeśli mąż nie jest tzw. typem zaradnym i przedsiębiorczym, to można mieć w małżeństwie wsparcie psychiczne, świadomość, że jest druga osoba, że jesteśmy razem, że jest to przysłowiowe męskie ramię, na które można się wypłakać...

    Nawet jeśli pewne sprawy dalej załatwiam sama, to czuję, że nie jestem już sama w życiu. To robi ogromną różnicę. Dla mnie kluczową.
    Zawodowo dopiero wiele lat po ślubie mogłam się w pełni rozwinąć. Jako panna połowy tego nie robiłam, bo większość czasu byłam nieszczęśliwa i samotna.
  • edytowano styczeń 2016
    @M_Monia, stracić, to można, jak sie glupio wybierze, a to niekoniecznie zależy od wieku.

    czasem, jak sie wyjatkowo nakumuluje rożnosci, az do wyrzygania, zdarza mi sie pomamrotac, że takim świetnym materialem na starą pannę byłam i po comi to wszystko ;) ale serio, to nie mam poczucia że cokolwiek straciłam, a zyskałam bardzo dużo i zyskuję nadal.
  • Wszędzie dobrze gdzie nas nie ma
  • Mnie dobrze, gdzie jestem :D

    Żeby tylko kasę mieć :(
  • mnie też dobrze, gdzie jestem!
    i choć za mąż wyszłam w wieku 24. lat, to statystyk się bać nie musiałam, Krzysztof miał 30! ;))
  • Uff, ja miałam 25 ;)
  • Wyszłam za mąż w wieku 39
  • A mi się wydaje, że po 40 tce, po 45 niektórym samotnym odpuszcza to najgorsze ciśnienie, presja czasu itp. Zaczynają się godzić z sytuacją. Między 30 a 40 jest chyba najwięcej takiej presji czasowej, żeby jeszcze zdążyć urodzić dzieci itp.
    Potem robi się jakby spokojniej... Tylko lęk zostaje, co będzie, jak najbliżsi odejdą...

    Tak mi się wydaje, jak obserwuję osoby samotne.
  • Stan "beztroski" to takie jakby odczucie mityczne z cyklu baśnie i mity.
    Cofajac się do mojego zycia pomiędzy 20 a 26 rz kiedy to nie mialam męża ani dzieci miałam bardzo duzego kalibru troski, ktore oczywiscie z obecnej perspektywy wydaja sie byc śmieszne ale na tamten czas byly niezwykle dla mnie ważne.
    Nie wiem czy kiedykolwiek znajdując sie w danym czasie czułam beztroske."Stan beztroski" to raczej pewne okreslenie dla przeszlych wspomnień ale w przeszlosci wcale nie odczuwalne.
    Myślę że najmniej beztroskie są nastolatki. Tyle spraw wydarzeń i przeżyć jest graniczacych z końcem świata a nie z beztroska.
    Wystarczy porozmawiać z dojrzewajaca dziewczyną.
  • Podejrzewam że chodzi o śluby "bo dziecko".
    Nic dziwnego że się rozchodzą.
  • edytowano styczeń 2016
    mialam 25, a od 23 roku zycia chcialam stabilizacji i pewnego związku.

    Beztroska znana mi bardzo dobrze w liceum i na studiach, ja z tych co ich rodzice na studiach utrzymywali. To bylo beztrosko.

    Teraz dominuje podejście ozenku na chwile. W razie wiekszeGo kryzysu rozwod.

    Wiecej przyzwolenia spolecznego na rozwody. Tv, prasa i wszelkie celebryty promuja rozwody. I tak to sie wtlacza do glowy starszym i mlodszym.
  • Powodzenie przetrwania czy to małżeństwa czy wlasnej godności nie zależy od wieku tylko od rozwoju hmm umysłowego.
    Jak zatrzymamy umysl na poziomie 20latka to rzeczywiście w miarę upływu lat i witalności bedziemy coraz bardziej rozczarowani niz oczarowani życiem.
  • myślę, że przyczyna przesunięcia wieku ożenku leży w:
    - powszechnym dostępie do antykoncepcji
    - powszechnym przyzwoleniu społecznym na mieszkaniu razem przed ślubem. wręcz jak para razem nie mieszka to jacyś dziwni są.

    więc po co mają brać ślub, jak już i tak żyją jak mąż i żona?
  • Statystyki mogą inspirować.fakt
    Ale żeby rozwinąć się umysłowo dobrze by było czytać cos wiecej ;)
  • dobra, więc jeszcze myślę, że ludzie oglądają za dużo tv
  • @Joanna ale co mówią na ten temat statystyki bo wisz jak nie ma tabelki na poparcie tezy to twoj wpis sie nie liczy ;)
  • @Joannna myślę podobnie. Moda z seriali plus ogólne przyzwolenie na mieszkanie przed ślubem i dostępność antyków.
  • edytowano styczeń 2016
    Skakanie z "kwiatka" na "kwiatek" jest przereklamowane, na pewno w przypadku kobiet, jak kończy się im uroda to świat się kończy. Zobaczcie życiorys np. pięknej utalentowanej Dalidy :
    "W 1961 wyszła za mąż za Luciena Morisse’a. Małżeństwo to przetrwało tylko parę miesięcy. Zostawiła go dla malarza Jeana Sobieskiego (późniejszego ojca amerykańskiej aktorki Leelee Sobieski). Parę lat później jej były mąż popełnił samobójstwo. W 1967 nowy kochanek, włoski śpiewak Luigi Tenco także odebrał sobie życie strzałem w głowę
    (podczas festiwalu w San Remo, Tenco nie potrafił pogodzić się z niepowodzeniem w konkursie ) a ona sama próbowała po tym zdarzeniu popełnić samobójstwo. żyła także z Richardem Chanfray’em, od którego odeszła w 1981. W lipcu 1983 popełnił on samobójstwo wraz z nową towarzyszką, trując się spalinami samochodowymi. W nocy z 2 na 3 maja 1987 roku Dalida popełniła samobójstwo, połykając 120 pigułek nasennych i popijając je whisky. Zostawiła notatkę: „Życie stało się dla mnie nie do zniesienia... Wybaczcie mi”.
    Wybrała śmierć, która nie niszczy ciała. Umalowała się i uczesała przed połknięciem środków nasennych." 53 lata.
  • Monia, może lepiej zająć się nie celebrytami, których tak chętnie przywołujesz, bo oni niczego wartościowego zwykle nie wnoszą ani w swoje ani w innych ludzi żywot, ale realiami i prawdziwym życiem?
  • @M_Monia, Ty się lepiej świętymi zainteresuj, a nie celebrytami.

    Wśród Świętych też znajdziesz mnóstwo gwiazd. A jakie mieli życiorysy, mogę się celebryci schować.

    Do czasu nawrócenia, to niektórzy potrafili tak nabroić, że się aż "włos na głowie jeży".

  • Wiadomo, że pokusy kuszą, do każdego człowieka diabeł opracowuje inny "pakiet" (w zależności od sytuacji człowieka) - jest w "Ojcze nasz" prośba by pokusy były oddalane, więc skoro Jezus uczył żeby tak prosić to jest spora szansa, że bez tych próśb człowiek sobie nie radzi. Mnie np. nie ciągnie do alkoholizmu, kogoś ciągnie - jednak nie wysnuwam wniosku, że coś atrakcyjnego jest w pijaństwie skoro tyle osób pije. A dlaczego się tak dzieje, że niektórzy ludzie częściej się wdają w romanse niż inni, jak BB? Bo lubią i mogą, jak ze wszystkim... Część znanych osób się obżera, część korzysta z używek, dogadzają sobie tak jak i mniej bogaci ludzie też potrafią.
  • Mnie się wydaje, że artyści maja więcej okazji do zdrady. Poznają wiele ciekawych, osób jeśli do tego dojdzie znużenie stałym związkiem a nie widza specjalnej wartości w wierności to podążają za tym co sprawia im przyjemność, potwierdza ich wyjątkowość i atrakcyjność
  • Czy to jakoś szczególnie wyjątkowe jest że się czlowiek puszcza z kim popadnie?
  • I jeszcze w druga strone - celebryta latwiej zostac, jesli sie nie ma moralnych oporow, jak to mowia, dupe se zedre a gwiazda zostane.
Aby napisać komentarz, musisz się zalogować lub zarejestrować.