A jakbyś tak spróbowała razem z chlebem wstawiać do piekarnika dużą blachę pełną wody? Ja tak piekę i nigdy nic mi nie pękało. Na pewno im wyższa temperatura na początku, tym mniej chleb będzie wyrastał w piecu. Nie wiem, jaką masz recepturę. Niektóre chleby tak już mają w naturze, że pękają. Wtedy wskazane jest ich nacięcie przed pieczeniem. To powoduje, że pękają tam, gdzie im każesz, a nie w jakimś egzotycznym miejscu.
Aaaaa! Rzeczywiście pominęłam to nacinanie z góry chlebka. Spróbuję następnym razem i się zamelduję. Dziękuję za podpowiedź!
A ten chlebek jest na prawdę super smaczny i bardzo lubią go moje dzieci (w przeciwieństwie do żytnich), poza tym znosi cierpliwie wszelkie zmiany w składzie namaczanki - zamiast łamanego żyta można dać otręby, płatki owsiane, trochę pestek dyni i co tam się akurat ma pod ręką, więc jest baaaardzo praktyczny. Tylko kurczę te pęknięcia...
Jak obiecałam - się melduję. Wydaje mi się, że zrobiłam więcej błędów, niż na początku mi się wydawało
1. Ciasto było chyba nieco za rzadkie i klejące. Po etapie wyrastania w garnku i przy przekładaniu do wyrastania w bochenkach wyrobiłam ciasto ponownie, podsypując nieco mąką.
2. Do wyrastania w bochenkach lub foremkach dotychczas trzymałam się czasu podanego w przepisie - okazuje się, że to zdecydowanie za krótko. W zeszły piątek po prostu zapomniałam o nim i wyrastał znaaacznie dłużej.
3. Ponieważ bochenki tym razem były bardziej, hmm..., sprężyste, więc dały się naciąć! Co wcześniej nigdy się nie udawało.
Efekt: pięęęęęękny chlebek bez pęknięć - dziś zjadłam ostatnią kromkę
:cool: Zaraz zabieram się za kolejne.
Tadam!!!
Pochwalę się, bo jak nie, to pęknę!
Upiekłam mój pierwszy w życiu chleb na zakwasie!:bigsmile:
I jest pyszny!
Po obiedzie zjedliśmy chyba z kilo jeszcze trochę ciepłego z masełkiem również domowej roboty.
Z premedytacją nie czytałam tego wątku, żeby się nie stresować, bo tu tyle mądrych dziewczyn pisze...
Teraz dopiero doczytuję i okazuje się, że mój chleb jest jednofazowy i zrobiłam przy nim trochę błędów, ale i tak wyszedł świetnie (jak na mój gust oczywiście).
Z przepisu bardzo podobny do tego podawanego przez Tawa, tylko mój pieczony był w dużej blasze jak na ciasto. Muszę zakupić odpowiednie foremki, będzie wygodniej.
Ratunkuuuu, pomocyyy!
Upiekłam chleb, wyjęłam z pieca a on, skubany, nie chce wyleźć z foremki.
Zapomniałam posmarować i posypać formy, po cichu też liczyłam na to, że do teflonu się nie przyklei.
Już za późno, by radzić, ale w takiej sytuacji można próbować owinąć ściereczką chleb w foremce i tak zostawić na kilka minut. Ścianki chleba powinny zwilgotnieć i może da się delikatnie je odkroić od blaszki.
Arletto, odpiszę na dniach.
Co do zakwasu, to spróbuj dać mu więcej mąki. Jeśli się woda oddziela, to jest za mało mąki. Jak nie urośnie po dokarmieniu, to daj znać, wyślę zakwas.
Nie ma potrzeby robić co jakiś czas nowego zakwasu, bo ten stary (o ile jest dobrze prowadzony, czyli dokarmiany jak trzeba) ciągle żyje. Właśnie taki stary zakwas jest bardzo stabilny i trudno go "zepsuć". Zakwas robi się nowy, gdy nie karmi się poprzednika przez wiele tygodni lub jeśli pojawi się pleśń. Ale trudno o pleśń w zakwasie, który ma już ileś tam miesięcy czy lat. Może też się zdarzyć, że trzeba robić nowy zakwas, bo niektórym :cool: zdarzyło się zapomnieć w zmęczeniu o tym, by odłożyć troszkę zakwasu na następny raz i trzeba było robić nowy...
No, to może ktoś mi coś mądrego poradzi, bo problem mnie przerósł. Od pewnego czasu chleb mi nie wychodzi. Pod skórką na górze ma wielką dziurę a reszta jest z zakalcem :sad: Przeprowadziłam 3 kolejne próby z moim zakwasem, za trzecim razem nawet drożdży dodałam - nic nie pomogło. Wyżebrałam nowy zakwas od forumowej koleżanki - efekt dokładnie ten sam. Przepis mam ten, co zawsze.
Kto ma pomysł, o co chodzić może?
Zostawiam na noc do wyrośnięcia od 22 do około 8 i piekę w 250-10min, 230-10min, 210-10min, 180-10min. Na dno kładę drugą blachę z wodą.
1kg mąki orkiszowej
1szklanka krupczatki
1szklanka żytniej
ze 2 szklanki zakwasu
1szklanka pestek z dyni
1szklanka słonecznika
troche siemienia lnianego
2łyzkii soli
3łyzki cukru
1,5 l wody
Do tego smalec (prawie domowej roboty) i ogórki kwaszone dębowe. Zima za oknem, górska okolica, las, ciepła studentka w łóżku... ech... a w Łodzi smog...
Wczoraj była siostra i mówiła, że czuje się u nas jak w schronisku.... chyba to komplement bo jak była ostatnio 2 lata temu to mówiła, że czuje się u nas jak na biwaku...
[cite] Katarzyna:[/cite]No, to może ktoś mi coś mądrego poradzi, bo problem mnie przerósł. Od pewnego czasu chleb mi nie wychodzi. Pod skórką na górze ma wielką dziurę a reszta jest z zakalcem :sad: Przeprowadziłam 3 kolejne próby z moim zakwasem, za trzecim razem nawet drożdży dodałam - nic nie pomogło. Wyżebrałam nowy zakwas od forumowej koleżanki - efekt dokładnie ten sam. Przepis mam ten, co zawsze.
Kto ma pomysł, o co chodzić może?
Nie mam pojęcia, o co może chodzić. Może piekarnik szwankuje?
Ja zachęcam do nietrzymania się ściśle przepisu. Ci, co pieką, wiedzą już jaką konsystencję powinno mieć ciasto (takie gęste błotko). Ja zawsze mieszam różne mąki (pszenna, orkiszowa, żytnia, białe i razowe, orzechowe, kukurydziana, itd), dorzucam to, co mam pod ręką (siemię, sezam, pestki słonecznika, dyni, kaszę ugotowaną z obiadu, płatki różne, nawet kukurydziane, jakieś orzechy, itd). Jedyne, co mi zepsuło smak chleba to płatki jaglane. Nie wiem czemu, ale chleb pachniał jak zaprawa do murowania (choć był wypieczony). W ten sposób, mieszając składniki i mąki zawsze mamy inny chleb.
Wiecie co, nigdy nie wstawiałam naczynia z wodą do środka. Tylko raz i wyszedł właśnie mało wyrośnięty. Ale ja nie piekę na termoobiegu, ale tylko grzałka góra-dół (tak mi kazano kiedyś). No i nie zmniejszam temperatury. Piekę cały czas w 200 st.
Tak więc, Katarzyno, kombinuj ze składem. Jeśli masz twardą skórkę, pod spodem zakalec, a pomiędzy dziura, to by sugerowało za dużą temperaturę wyjściową (spieczona skórka, a niedopieczony środek), a zbyt niską potem. Czy Ty też redukujesz temperaturę w trakcie pieczenia? Może też być za rzadkie ciasto. Kiedyś zrobiłam zbyt rzadkie, pięknie wyrosło, po czym teatralnie opadło i był tylko jeden wielki zakalec.
A co z foremką? Nie zmieniłaś foremki? Góra się piecze, robi się skórka, a środek nie. Może za gruba foremka? Ale pewnie robisz w tej samej.
Tak czy inaczej, nie trzymaj się przepisu, tylko eksperymentuj. I podkarm dobrze zakwas, żebyś wiedziała, że naprawdę pracuje.
Komentarz
A ten chlebek jest na prawdę super smaczny i bardzo lubią go moje dzieci (w przeciwieństwie do żytnich), poza tym znosi cierpliwie wszelkie zmiany w składzie namaczanki - zamiast łamanego żyta można dać otręby, płatki owsiane, trochę pestek dyni i co tam się akurat ma pod ręką, więc jest baaaardzo praktyczny. Tylko kurczę te pęknięcia...
Ja robię 100% żytni (bo my bezpszenni) i mój nie pęka.
1. Ciasto było chyba nieco za rzadkie i klejące. Po etapie wyrastania w garnku i przy przekładaniu do wyrastania w bochenkach wyrobiłam ciasto ponownie, podsypując nieco mąką.
2. Do wyrastania w bochenkach lub foremkach dotychczas trzymałam się czasu podanego w przepisie - okazuje się, że to zdecydowanie za krótko. W zeszły piątek po prostu zapomniałam o nim i wyrastał znaaacznie dłużej.
3. Ponieważ bochenki tym razem były bardziej, hmm..., sprężyste, więc dały się naciąć! Co wcześniej nigdy się nie udawało.
Efekt: pięęęęęękny chlebek bez pęknięć - dziś zjadłam ostatnią kromkę
:cool: Zaraz zabieram się za kolejne.
Pochwalę się, bo jak nie, to pęknę!
Upiekłam mój pierwszy w życiu chleb na zakwasie!:bigsmile:
I jest pyszny!
Po obiedzie zjedliśmy chyba z kilo jeszcze trochę ciepłego z masełkiem również domowej roboty.
Z premedytacją nie czytałam tego wątku, żeby się nie stresować, bo tu tyle mądrych dziewczyn pisze...
Teraz dopiero doczytuję i okazuje się, że mój chleb jest jednofazowy i zrobiłam przy nim trochę błędów, ale i tak wyszedł świetnie (jak na mój gust oczywiście).
Z przepisu bardzo podobny do tego podawanego przez Tawa, tylko mój pieczony był w dużej blasze jak na ciasto. Muszę zakupić odpowiednie foremki, będzie wygodniej.
Mogłabym jutro wpaść między 17 a 18??
Upiekłam chleb, wyjęłam z pieca a on, skubany, nie chce wyleźć z foremki.
Zapomniałam posmarować i posypać formy, po cichu też liczyłam na to, że do teflonu się nie przyklei.
To co teraz?:ai:
Ale bałam się, że go łyżeczkami będziem jedli.
Zapamiętam Twoją radę, jakby mi się tak jeszcze raz przydarzyło- będzie jak znalazł.
A mnie zakwas sie popsuł, nie rośnie i oddziela się po wielokrotnym zamieszaniu. Poczta nie da rady posłać zakwasu, to może przepis wklejcie, proszę.
Czy to prawda, ze co jakiś czas należy zrobić całkowicie nowy zakwas?
Co do zakwasu, to spróbuj dać mu więcej mąki. Jeśli się woda oddziela, to jest za mało mąki. Jak nie urośnie po dokarmieniu, to daj znać, wyślę zakwas.
Nie ma potrzeby robić co jakiś czas nowego zakwasu, bo ten stary (o ile jest dobrze prowadzony, czyli dokarmiany jak trzeba) ciągle żyje. Właśnie taki stary zakwas jest bardzo stabilny i trudno go "zepsuć". Zakwas robi się nowy, gdy nie karmi się poprzednika przez wiele tygodni lub jeśli pojawi się pleśń. Ale trudno o pleśń w zakwasie, który ma już ileś tam miesięcy czy lat. Może też się zdarzyć, że trzeba robić nowy zakwas, bo niektórym :cool: zdarzyło się zapomnieć w zmęczeniu o tym, by odłożyć troszkę zakwasu na następny raz i trzeba było robić nowy...
Zobaczymy jutro, co z niego wyjdzie.
Orkiszowy
Świeżo wyciągnięty.
Kto ma pomysł, o co chodzić może?
1kg mąki orkiszowej
1szklanka krupczatki
1szklanka żytniej
ze 2 szklanki zakwasu
1szklanka pestek z dyni
1szklanka słonecznika
troche siemienia lnianego
2łyzkii soli
3łyzki cukru
1,5 l wody
Do tego smalec (prawie domowej roboty) i ogórki kwaszone dębowe. Zima za oknem, górska okolica, las, ciepła studentka w łóżku... ech... a w Łodzi smog...
Wczoraj była siostra i mówiła, że czuje się u nas jak w schronisku.... chyba to komplement bo jak była ostatnio 2 lata temu to mówiła, że czuje się u nas jak na biwaku...
Nie mam pojęcia, o co może chodzić. Może piekarnik szwankuje?
Ja zachęcam do nietrzymania się ściśle przepisu. Ci, co pieką, wiedzą już jaką konsystencję powinno mieć ciasto (takie gęste błotko). Ja zawsze mieszam różne mąki (pszenna, orkiszowa, żytnia, białe i razowe, orzechowe, kukurydziana, itd), dorzucam to, co mam pod ręką (siemię, sezam, pestki słonecznika, dyni, kaszę ugotowaną z obiadu, płatki różne, nawet kukurydziane, jakieś orzechy, itd). Jedyne, co mi zepsuło smak chleba to płatki jaglane. Nie wiem czemu, ale chleb pachniał jak zaprawa do murowania (choć był wypieczony). W ten sposób, mieszając składniki i mąki zawsze mamy inny chleb.
Wiecie co, nigdy nie wstawiałam naczynia z wodą do środka. Tylko raz i wyszedł właśnie mało wyrośnięty. Ale ja nie piekę na termoobiegu, ale tylko grzałka góra-dół (tak mi kazano kiedyś). No i nie zmniejszam temperatury. Piekę cały czas w 200 st.
Tak więc, Katarzyno, kombinuj ze składem. Jeśli masz twardą skórkę, pod spodem zakalec, a pomiędzy dziura, to by sugerowało za dużą temperaturę wyjściową (spieczona skórka, a niedopieczony środek), a zbyt niską potem. Czy Ty też redukujesz temperaturę w trakcie pieczenia? Może też być za rzadkie ciasto. Kiedyś zrobiłam zbyt rzadkie, pięknie wyrosło, po czym teatralnie opadło i był tylko jeden wielki zakalec.
A co z foremką? Nie zmieniłaś foremki? Góra się piecze, robi się skórka, a środek nie. Może za gruba foremka? Ale pewnie robisz w tej samej.
Tak czy inaczej, nie trzymaj się przepisu, tylko eksperymentuj. I podkarm dobrze zakwas, żebyś wiedziała, że naprawdę pracuje.
Edit: dokończyłam urwane w pół słowa zdanie :-)
Jestem na etapie ze to te fale od hałasu niszczą mą pracę...