Witaj, nieznajomy!

Wygląda na to, że jesteś tutaj nowy. Jeśli chcesz wziąć udział, należy kliknąć jeden z tych przycisków!

Czemu ludzie zostają nauczycielami?

W sąsiednim wątku rozmawiamy o tym, że nauczyciele zarabiają mniej, niż by chcieli. Czemu zatem nie zmienią pracy? Tak robi każdy, komu nie odpowiada jego praca. A może zawód nauczyciela ma jeszcze inne zalety, które są ważniejsze od pensji? Mi przychodzi do głowy kilka pomysłów.

1. Stabilna praca na całe życie. Rynek szkolny to rynek pracownika. Nauczyciel zawsze będzie miał pracę w swoim zawodzie, nie musi się martwić o swoją przyszłość.

2. Dorabianie korepetycjami. U nas płaci się min. 100 zł za godzinę dodatkowych zajęć. Jeżeli nauczyciel chce, to może spokojnie dorobić do pensji, bo...

3. Niewielkie pensum - 18 h w tygodniu. Normalnie człowiek siedzi w pracy 40 h, a nauczyciel połowę tego. Oczywiście, że musi w domu sprawdzać kartkówki i planować zajęcia, ale sam jest panem swojego czasu.

4. Łatwiejsze ułożenie życia rodzinnego. Nikt nie zwolni nauczycielki na urlopie wychowawczym, może też dostosować swój prywatny czas pracy do potrzeb rodziny.

5. Status funkcjonariusza publicznego. Nauczyciel pozostaje pod parasolem ochronnym państwa, także dyrektor szkoły jest zobowiązany dbać o jego prawa.
Podziękowali 2Prayboy Danka
«1345678

Komentarz

  • Bo widać efekty swojej pracy i daje to satysfakcję?
    Nie wiem, gdybam, po nauczycielach w szkołach moich dzieci, którzy autentycznie lubią uczyć.
  • Uważam, że nauczycielami zostają osoby, które naprawdę mają dużą pasję. Inaczej ciężko to wytłumaczyć:

    Przykład z mojego miasta: nauczyciel niemieckiego w szkole na początek pensja zbliżona do minimalnej, druga opcja: praca dla absolwenta germanistyki w międzynarodowej korporacji przy sporządzaniu umów w języku niemieckim/outsourcing- 1500 zł więcej na start mimo że nowy pracownik wymaga dwumiesięcznego przeszkolenia i przekwalifikowania.

  • 6. Możliwość pogodzenia pracy zawodowej z opiką nad dziećmi. Znam osobiście kilka pań, które po ukończeniu studiów inżynieryjnych i przepracowaniu lat kilku w biurze projektów przeniosły się do szkoły po urodzeniu dzieci lub kilka lat później. W biurze projektów praca trwała czasami od 7.00 rano do 19.00. W szkole uczą matematyki, angielskiego, przedmiotów zawodowych w budowlance.
  • Ja jestem nauczycielem i nie narzekam. Nie zastanawiam się co zrobić z dziećmi w dni wolne od szkoły, dorabiam w domu kultury. Mogę pracować w mniejszym wymiarze godzin i być więcej z dziećmi. Uczę przedmiotów artystycznych i prowadzę terapię, to daje dużą swobodę, ale przy tablicy nie chciałabym stać - tu swoboda już mniejsza, presja większa, i poczucie, że jestem tylko wykonawcą założeń ministerialnych. 
    W pewnych kwestiach jednak nauczyciel nie jest panem swojego czasu - masz obowiązek uczestnictwa w festynach, zebraniach, szkoleniach, wyjściach. I jeśli dyrektor szkoły jest normalny to da się to wszystko zorganizować, przygotowac ale pracowałam i w takiej placówce gdzie informacja o całodniowym, sobotnim szkoleniu była podawana trzy dni przed. Argument - masz 40 godzinny tydzień pracy i masz być dyspozycyjny, kropka. Albo siedzisz jak na szpilkach na radzie pedagogicznej, która przedłuża się coraz bardziej a do 17.30 musisz odebrać dziecko z przedszkola. Dlatego też podstawą jest dobry dyrektor, taki, który szanuje pracowników - podaje przybliżony czas szkolenia, rady, informuje odpowiednio wcześniej o dodatkowych pracach. I o takich trochę trudno.
    Korepetycje nie są dla każdego, 100 to biorą egzaminatorzy maturalni, nauczyciele języków obcych. Nauczyciel przyrody czy nauczania zintegrowanego nie dorobi sobie tak łatwo, musi mieć jakiś dodatkowy pomysł na siebie. 


    Podziękowali 3Ata Aga85 Aneta
  • Z tym pensum nie jest aż tak rewelacyjnie (co nie znaczy, że godzin nie wychodzi mniej niż na zwykłym etacie, choć nie zawsze). Mówię to jako córka matematyczki w dużej szkole - okienka były liczne plus właśnie dodatkowe zajęcia w postaci konsultacji, rad etc. Do tego dochodzi sprawdzanie kartkówek i sprawdzianów, a moja mama każdej klasie robiła co najmniej jedną kartkówkę tygodniowo plus przygotowanie do lekcji. Przy czym moja mama nigdy nie miała gołego etatu, bo dobrych matematyków jest mało. Pewnie inaczej to wygląda np. u wfisty.

    Moja mama bardzo za to chwaliła sobie fakt, że nie musiała się zastanawiać co z nami zrobić przez większość wakacji (część miała pracującą: ostatnie dwa tygodnie sierpnia i pierwszy lipca) i inne dni wolne w szkole (choć tu też czasem miała tzw. dyżury).

    Poza tym mama lubi uczyć. Tak po prostu. Jeszcze trzaska nowe zestawy maturalne/ z egzaminu 8 klasisty przed snem, żeby dzieci były na bieżąco. W covidzie ogarnęła wszystkie te rzeczy, których nie znała/nie lubiła typu messenger czy nagrywanie kamerką przy porządnej tablicy, żeby tylko dzieci miały jak najlepiej, pomimo warunków. Dobija ją za to papierologia.

    Problemem głównym, myślę są bardzo niskie zarobki na samym początku kariery nauczyciela (do niedawna poniżej najniższej krajowej) oraz to, że czasami karta nauczyciela chroni nauczycieli nie wywiązujących się ze swoich obowiązków przed zwolnieniem.
    Podziękowali 4Ata Laf2011 Elf77 Malia
  • 7. Ideały. 
    Są ludzie, którzy po prostu robią w życiu coś, co wg nich warto robić, dla czego warto się starać.
    Dla niektorych uczenie młodego pokolenia jest taka rzeczą.

  • tak, poczucie misji
  • Pewnie to nie to samo, ale prowadzę od jakiegoś czasu zajęcia ze studentami- osobami w większości już pracującymi.
    I bardzo podoba mi się ta praca. Lubię się przygotowywać do zajęć. Planować co i jak poprowadzę. Naprawdę daje dużo satysfakcji  :)
    Aż żałuję, że niedługo koniec, ale z drugiej strony, bardzo ciężko łączyć mi pracę w weekendy z opieką nad własnymi dziećmi:'(
    Podziękowali 1Beta
  • Osobiście lubiłam nauczycieli, którzy lubili przedmiot, którego uczyli. Miałam fajnego nauczyciela od WOSu, który wprawdzie miał poglądy polityczne przeciwne od moich, bo był mocno za KODem, platformą, ale fajnie się z nim dyskutowało, studiował bodajże historię i był w porzadku. Natomiast niektórzy zachowywali się tak jakby pracowali za karę, chociaż mając w grupie 30 osób, zarobki nie takie jakby chcieli, to nie zawsze da się lubic swoją prace.
  • Brak świadomości czym jest praca w szkole. To, co wymienił admin w pierwszym poście tym właśnie jest. Tak myślą ludzie, którzy w szkole nie pracują. Faktem jest, że dzięki wakacjom, na pewno łatwiej jest ułożyć kwestię opieki nad własnymi dziećmi i to akurat jest bezdyskusyjne.
    . Status funkcjonariusza absolutnie nic nie daje, o czym świadczą postępki uczniów, o których ostatnio głośno.
    Korki? Mus. Inaczej się nie utrzymasz. Ja ich szczerze nienawidzę. W Finlandii nikt o czymś takim nie słyszał, bo , cytuję ""co? Po pracy jest czas dla rodziny. Zresztą, po co? Zarabiamy bardzo dużo, nie ma takiej potrzeby "". 
    Podziękowali 2Elf77 formatka
  • beatak powiedział(a):
    Brak świadomości czym jest praca w szkole. To, co wymienił admin w pierwszym poście tym właśnie jest. Tak myślą ludzie, którzy w szkole nie pracują.
    patrząc po nauczycielach których znam to...

    - nauczyciel geografii, prowadził jednocześnie firmę brokerską i etat szkolny był jednocześnie zabezpieczeniem finansowym czyli stałym co miesięcznym dochodem oraz miejscem gdzie może poznać potencjalnych klientów lub osoby polecające.

    - nauczyciel WOS, prowadzi kancelarię prawną i trzy budki z kebabem. Szkołę traktuje jako odskocznię dla biznesu.

    Takich przypadków jest sporo i serio ktoś myśli, że poświęcają dużo więcej godzin szkole niż te 18 h w tygodniu?

    Ostatnio też zauważyłem trend sporego zainteresowania kursami pedagogicznymi dofinansowanymi przez UE. Będzie bardzo dużo nauczycieli którzy w innych pracach się nie sprawdzili i korzystają z szansy na znalezienie czegokolwiek, bo jest dużo wakatów w szkołach. Pytanie jaka jakość pójdzie przy takim trybie naboru.
  • beatak powiedział(a):
    Brak świadomości czym jest praca w szkole. To, co wymienił admin w pierwszym poście tym właśnie jest. Tak myślą ludzie, którzy w szkole nie pracują. 
    Jak już popracują w tej szkole, to świadomość mają. Więc pracę można zmienić. Niektórzy to robią.
  • Berenika powiedział(a):
    beatak powiedział(a):
    Brak świadomości czym jest praca w szkole. To, co wymienił admin w pierwszym poście tym właśnie jest. Tak myślą ludzie, którzy w szkole nie pracują. 
    Jak już popracują w tej szkole, to świadomość mają. Więc pracę można zmienić. Niektórzy to robią.
    I to właśnie robią. A nowi nie chcą przyjść. I to jest ok?
  • Turturek powiedział(a):
    beatak powiedział(a):
    Brak świadomości czym jest praca w szkole. To, co wymienił admin w pierwszym poście tym właśnie jest. Tak myślą ludzie, którzy w szkole nie pracują.
    patrząc po nauczycielach których znam to...

    - nauczyciel geografii, prowadził jednocześnie firmę brokerską i etat szkolny był jednocześnie zabezpieczeniem finansowym czyli stałym co miesięcznym dochodem oraz miejscem gdzie może poznać potencjalnych klientów lub osoby polecające.

    - nauczyciel WOS, prowadzi kancelarię prawną i trzy budki z kebabem. Szkołę traktuje jako odskocznię dla biznesu.

    Takich przypadków jest sporo i serio ktoś myśli, że poświęcają dużo więcej godzin szkole niż te 18 h w tygodniu?

    Ostatnio też zauważyłem trend sporego zainteresowania kursami pedagogicznymi dofinansowanymi przez UE. Będzie bardzo dużo nauczycieli którzy w innych pracach się nie sprawdzili i korzystają z szansy na znalezienie czegokolwiek, bo jest dużo wakatów w szkołach. Pytanie jaka jakość pójdzie przy takim trybie naboru.
    No i jak sądzisz, skąd to wynika? Praca w szkole nie starcza na godne życie. Więc chwytają się innych fuch. Zwłaszcza nauczyciele przedmiotów nie egzaminacyjnych. Poloniści, matematycy, anglisci serio nie mają szans na tego typu dorabianie.
  • Wszystko zależy co uważamy za godne życie. Ja mam pensji niecałe 4k i nie uważam żeby było niegodne. A zasuwam naprawdę solidnie w pracy przez 8h dziennie. Praca w budżetówce ma jednak podstawową zaletę, że Cię nie zwolnią jak będzie kolejny lockdown.
  • @beatak, tylko że większość budżetówki zarabia podobne pieniądze, a etat to 40 h !  Nie mówię, że macie łatwo ( pracowałam w szkole zaraz po studiach, więc trochę pamietam )
    Znam wiele osób, które żeby spiąć budżet pracują 40 h, plus dodatkowe prace po godzinach i w weekendy. Gdzie oni mają czas na życie rodzinne? Często od 7 do 19 w pracy.
  • Aga85 powiedział(a):
    @beatak, tylko że większość budżetówki zarabia podobne pieniądze, a etat to 40 h !  Nie mówię, że macie łatwo ( pracowałam w szkole zaraz po studiach, więc trochę pamietam )
    Znam wiele osób, które żeby spiąć budżet pracują 40 h, plus dodatkowe prace po godzinach i w weekendy. Gdzie oni mają czas na życie rodzinne? Często od 7 do 19 w pracy.
    I tak powinno być? 
    Uwierz, to co teraz ma miejsce w szkole to horror. Trzeba być wyjątkowo silnym psychicznie, by w niej pracować. I z całym szacunkiem dla całej reszty budżetówki, serio, nie porównywalabym tego z pracą nauczyciela w szkole.
  • Mnie zastanawia dlaczego w polskich szkołach miesza się słabych uczniów z dobrymi, czemu jest tak dużo uczniów na jednego nauczyciela, czemu jest tyle rzeczy do nauki i czemu od nauczyciela wymaga się wychowania swojego dziecka.
  • Nie wiem, czy teraz jest taka możliwość, ale moja Mama zaczęła uczyć w 1969 r w wieku 19 lat, w wieku 53 lat poszła na roczny urlop zdrowotny i w 2004 roku po 35 latach pracy poszła na emeryturę. I tak jest już 19 lat na emeryturze. Jaki system to wytrzyma?
  • Tak to jest jak się chce na siłę kształcić ludzi. Jak by się wywalało tych co sprawiają problemy, to od razu komfort pracy i poziom nauki by się podniosły. A że słupki by pokazywały mniej osób z wykształceniem średnim i wyższym, to chyba dobrze, bo Ci absolwenci zaczęli by być w cenie.
  • No cóż,  praca w budżetówce to nie tylko "przekladanie papierów".
    Są miejsca pracy, co najmniej równie ciężkie, wierz mi. 
    Nie uważam, że tak powinno być.
    Widzę jak młodzi ludzie się wypalają, bo ileż można pracować po 50- 60 h tygodniowo.
    Tylko mam wrażenie, że nauczyciel równa się ccierpietnik. Można odnieść wrażenie, że tylko im jest ciężko, a praca ta ma jednak pewne plusy, których inne, bywa że równie ciężkie, nie mają.
  • edytowano kwiecień 2023
    Absurdalne wymagania, wieczny hejt,pretensje...
    Oczekwiania cudów,zajmowanej się tysiącem sprawi i tłumaczenie,że naprawdę nie szkola winna temu,że uczennicą przywaliła nauczycielce żelazkiem albo się dwóch kogucików pobiło....klasy 30 osobowe a wymagania,jakby było u żniwo w klasie 5.
    Papiery, papierzyska.
    Rodzic mogący zrobić aferę o bzdurę i kuratoria,które przykelpia każda bzdurę,byleby tylko rodzica zadowolić.
    Jedyna branża, w której każdy może podważać specjalistę.
    Qidzeilwicie keidys oddział,na którym leży chory w ostatnim stadium choroby nowotworowej,chory psychicznie zagrażający życiu i zdrowiu innych,połamany z wypadku,nieprzytomny po urazie mózgu,poparzony i po operacji wyrostka?
    I zajmuje się nimi qszaytkimi jeden lekarz?
    Nie?
    Nie właśnie.
    A współczesna szkoła to takie ładnie oddział szpitalny,do tego fatalnie wyposażony i dofinansowany.
    Zamiast leków masz wodę święconą i aspirynę.
    I masz wszystkich jednakowo leczyć i wyleczyć

    Podziękowali 4Berenika beatak Elf77 formatka
  • kociara powiedział(a):
    A współczesna szkoła to takie ładnie oddział szpitalny,do tego fatalnie wyposażony i dofinansowany.
    Zamiast leków masz wodę święconą i aspirynę.
    I masz wszystkich jednakowo leczyć i wyleczyć


    Dlatego powinno wywalać się ze szkoły tych uczniów których nauka wykracza poza możliwości takiej placówki. Szpital jak nie ma kardiologa, to nie przyjmie pacjenta z chorym sercem, aby potem udawać że go jakoś leczy.
  • Odnośnie korepetycji, to wiem, że specjaliści od Aspergera biorą teraz po 300 zł za spotkanie godzinne.

    To jest przyszłościowe. Niedługo 1/4  naszej młodzieży będzie miała zaburzenia ze spektrum autyzmu. 
  • Aga85 powiedział(a):
    No cóż,  praca w budżetówce to nie tylko "przekladanie papierów".
    Są miejsca pracy, co najmniej równie ciężkie, wierz mi. 
    Nie uważam, że tak powinno być.
    Widzę jak młodzi ludzie się wypalają, bo ileż można pracować po 50- 60 h tygodniowo.
    Tylko mam wrażenie, że nauczyciel równa się ccierpietnik. Można odnieść wrażenie, że tylko im jest ciężko, a praca ta ma jednak pewne plusy, których inne, bywa że równie ciężkie, nie mają.
    A możesz zdradzić, czemu jednak nie pracujesz już w szkole?
  • Turturek powiedział(a):
    kociara powiedział(a):
    A współczesna szkoła to takie ładnie oddział szpitalny,do tego fatalnie wyposażony i dofinansowany.
    Zamiast leków masz wodę święconą i aspirynę.
    I masz wszystkich jednakowo leczyć i wyleczyć


    Dlatego powinno wywalać się ze szkoły tych uczniów których nauka wykracza poza możliwości takiej placówki. Szpital jak nie ma kardiologa, to nie przyjmie pacjenta z chorym sercem, aby potem udawać że go jakoś leczy.
    Ale nie rozmawiamy i tym,co powinno być tylko jak jest.
    A jest równia pochyla 
    A Dzbanister tylko coraz bardziej szczuje na nauczycieli,pogardza nimi i pokazuje swoje prostactwo.
    Jeszcze bardziej upadla.
    Malo nauczycieli?
    Zwiększy się im pensum, trochę się postraszy zwolnieniami.
    Nadal nie boją się?
    Odchodzą?
    Dowiali się kolejne wymagania, każe wybranym uczelniom "kształcić" kolejnych "specjalistów".
    Tu się powie,że łacina,filozofii dodać,tu hitem rzuci.
    A rzeczywistość leży i kwiczy.
    Podziękowali 1beatak
  • Turturek powiedział(a):
    kociara powiedział(a):
    A współczesna szkoła to takie ładnie oddział szpitalny,do tego fatalnie wyposażony i dofinansowany.
    Zamiast leków masz wodę święconą i aspirynę.
    I masz wszystkich jednakowo leczyć i wyleczyć


    Dlatego powinno wywalać się ze szkoły tych uczniów których nauka wykracza poza możliwości takiej placówki. Szpital jak nie ma kardiologa, to nie przyjmie pacjenta z chorym sercem, aby potem udawać że go jakoś leczy.
    Ale się nie wywala. I nie będzie wywalać. 
    Podziękowali 1formatka
  • beatak powiedział(a):
    Berenika powiedział(a):
    beatak powiedział(a):
    Brak świadomości czym jest praca w szkole. To, co wymienił admin w pierwszym poście tym właśnie jest. Tak myślą ludzie, którzy w szkole nie pracują. 
    Jak już popracują w tej szkole, to świadomość mają. Więc pracę można zmienić. Niektórzy to robią.
    I to właśnie robią. A nowi nie chcą przyjść. I to jest ok?
    Każdy podejmuje swoje decyzje, ma do nich prawo.
  • Berenika powiedział(a):
    beatak powiedział(a):
    Berenika powiedział(a):
    beatak powiedział(a):
    Brak świadomości czym jest praca w szkole. To, co wymienił admin w pierwszym poście tym właśnie jest. Tak myślą ludzie, którzy w szkole nie pracują. 
    Jak już popracują w tej szkole, to świadomość mają. Więc pracę można zmienić. Niektórzy to robią.
    I to właśnie robią. A nowi nie chcą przyjść. I to jest ok?
    Każdy podejmuje swoje decyzje, ma do nich prawo.
    Tak. Ale te konkretne decyzje mają dość szeroki wpływ na bardzo wiele osób. Ale w sumie czemu ma mi to przeszkadzać? Moje dzieci już niemal przeszły przez polski system edukacji. 
  • beatak powiedział(a):
    Aga85 powiedział(a):
    No cóż,  praca w budżetówce to nie tylko "przekladanie papierów".
    Są miejsca pracy, co najmniej równie ciężkie, wierz mi. 
    Nie uważam, że tak powinno być.
    Widzę jak młodzi ludzie się wypalają, bo ileż można pracować po 50- 60 h tygodniowo.
    Tylko mam wrażenie, że nauczyciel równa się ccierpietnik. Można odnieść wrażenie, że tylko im jest ciężko, a praca ta ma jednak pewne plusy, których inne, bywa że równie ciężkie, nie mają.
    A możesz zdradzić, czemu jednak nie pracujesz już w szkole?
    To były inne czasy jednak. Wtedy dostać się do szkoły to było coś  :)
    Bylam jedynie na zastępstwo  :p

Aby napisać komentarz, musisz się zalogować lub zarejestrować.