Witaj, nieznajomy!

Wygląda na to, że jesteś tutaj nowy. Jeśli chcesz wziąć udział, należy kliknąć jeden z tych przycisków!

Czemu ludzie zostają nauczycielami?

123468

Komentarz

  • Witam Szanowne Grono, 
    Nauczycielem zostałam z powołania, czułam, że to chcę robić w życiu.
    Innej drogi sobie nie wyobrażam i póki co nie chcę.
    Zastanawiam się nad jeszcze jednym przedmiotem ponieważ mam pewną smykałkę, którą chcę zarażać innych.
    Tyle w temacie.

    O całej  reszcie, otoczce można dyskutować.
    Mąż też nauczyciel, przeszedł wszystkie szczebelki: n- l akademicki, szkoły średnie, gimnazja, państwowe i prywatne itd.


    Pozdrawiam serdecznie  :)




    Podziękowali 1beatak
  • beatak powiedział(a):
    malagala powiedział(a):
    beatak powiedział(a):
    Aga85 powiedział(a):
    Miałam na myśli szkole, nie przedszkole. Potocznie nauczycielem nazywa się pracowników szkoły, choć oczywiście wiem, że w przedszkolu również  pracują osoby z wyższym wykształceniem to potocznie nazywane sa przedszkolankami
    W szkole też nie ma tyle urlopu. Ja w liceum ogólnokształcącym też siedziałam w sylwestra, bo dyrektor uznał, że może ktoś będzie chciał testy maturalne rozwiązywać 
    I wszyscy nauczyciele siedzieli??

    Nie, nigdy nie siedzieli wszyscy, tylko były dyżury. Ja np. siedziałam w Sylwestra, ktoś inny 27 grudnia, itp. Nie musze chyba dodawać, że ani jeden licealista nie przyszedł.
    Ale u wielu osób Wigilia czy Sylwester to normalny dzień pracy, gdzie trzeba wziąć urlop, jeden z 26 dni urlopu, żeby mieć wolne... I nie zawsze dają...

    Nauczyciele są ślepi na multum przywilejów, które mają... I to tak wnerwia społeczeństwo.  I mam pojęcie o czym pisze akurat. Żyjecie w swoim świecie.
    Podziękowali 1Aga85
  • malagala powiedział(a):
    beatak powiedział(a):
    malagala powiedział(a):
    beatak powiedział(a):
    Aga85 powiedział(a):
    Miałam na myśli szkole, nie przedszkole. Potocznie nauczycielem nazywa się pracowników szkoły, choć oczywiście wiem, że w przedszkolu również  pracują osoby z wyższym wykształceniem to potocznie nazywane sa przedszkolankami
    W szkole też nie ma tyle urlopu. Ja w liceum ogólnokształcącym też siedziałam w sylwestra, bo dyrektor uznał, że może ktoś będzie chciał testy maturalne rozwiązywać 
    I wszyscy nauczyciele siedzieli??

    Nie, nigdy nie siedzieli wszyscy, tylko były dyżury. Ja np. siedziałam w Sylwestra, ktoś inny 27 grudnia, itp. Nie musze chyba dodawać, że ani jeden licealista nie przyszedł.
    Ale u wielu osób Wigilia czy Sylwester to normalny dzień pracy, gdzie trzeba wziąć urlop, jeden z 26 dni urlopu, żeby mieć wolne... I nie zawsze dają...

    Nauczyciele są ślepi na multum przywilejów, które mają... I to tak wnerwia społeczeństwo.  I mam pojęcie o czym pisze akurat. Żyjecie w swoim świecie.
    Ok, masz prawo do swojego zdania. 
  • Zapytałam wczoraj syna(18lat)
    Dlaczego ludzie zostają nauczycielami?
    Powiedział:
    a) bo są prawdziwi pasjonaci, nauczyciele z misją, ogromna wiedzą, lubiący rozmawiać a nie tylko sucho przekazywać formułki
    b) bo wybrali takie studia, że nigdzie indziej pracy nie dostaną
    c) i trzecia grupa bo lubią mieć władzę nad młodym człowiekiem, czuć się kimś ważnym w szkolnej hierarchii(  no rozbawił mnie tym bardzo).
    Syn chodzi do technikum elektronicznego w Lublinie.
    Młodzi zdają sobie sprawę, że jest ogromny problem z nauczycielami przedmiotów zawodowych bo" kto o zdrowych zmysłach pójdzie pracować do szkoły jak może zarobić dużo więcej w swoim zawodzie. Tylko pasjonat albo typ-znowu w życiu mi nie wyszło"

    Młodzi nie zdają sobie sprawy z papierologii, z konieczności ciągłych bezsensownych szkoleń, dupogodzin w szkole bo taka wola góry.
    Jak widzę, niektórzy dorośli też tego nie widzą tylko nadal klepią bo 18 godzin i laba.
    Większość uczyć nie chce ale do nauczyciela ma pretensję, że uczy.
    Paranoja w społeczeństwie.
  • edytowano kwiecień 2023
    @malagala ,po jakimś czasie człowiek się przyzwyczaja i przestaje dostrzegać te przywileje. 
    Conajmniej kilka moich koleżanek, przeszło do pracy w szkole z ośrodka, w którym również były wychowawcami dzieci z trudnościami rozwojowymi,  jednak pracowaly nie na kartę nauczyciela. Normalnie 40 h tydzień pracy, 26 dni urlopu itd.
    Przez pierwszy okres pracy w szkole, były wręcz zachwycone. Nreszcie normalna praca, powrót do domu o wczesnej porze, wakacje,ferie. Maja czas na wlasna rodzine itd. A poprzednia pracę nazywały "obozem pracy", nie to co szkola. 
    Po około 2 latach, te sama osoby narzekają,  jak jest ciężko i że te wakcje, to nie taki znowu cymes, bo one może  by wolały we wrześniu  :p
  • edytowano kwiecień 2023
     .
  • No i kwestia jeszcze do jakiej grupy zawodowej się porówna nauczycieli.
    Jeśli do pracowników zagranicznej korporacji, wysokiego szczebla- to porównanie wypadnie bardzo słabo na niekorzysc nauczucieli.
    Jeśli natomiast do innych pracowników (z wyższym wykształceniem- żeby nie bylo) budżetówki jak np.  mops, dps orew itd. To będą grupą uprzywilejowana   B)
  • @beatak tak to moje zdanie. To jest po prostu śmieszne, te uzyskiwania w kółko, że np trzeba siedzieć w Sylwestra. A jak się podrąży, to wychodzi, że to jednak kilku nauczycieli tylko, w inny dzień inni (domyślam się, że chodzi o całą przerwę bożonarodzeniową, która w większości innych zawodów jest czasem pracy) I w sumie nie pracowałaś, bo uczniowie się nie pojawili. Czyli mogłaś zrobić te wszystkie rzeczy, o których piszesz, że jest ich tak dużo- sprawdzanie prac, przygotowanie do lekcji itd. 
    Wszyscy są strasznie obciazeni i 19h tablicowych to etat, ale jednak mają czas na 1.5 etatu, na sprawdzanie matur, na korki itd. I naprawdę, nie wmówicie mi, że pracujecie 12h dziennie  225 dni w tygodniu (tyle wg moich zgrubncyh wyliczeń mają dni pracujących osoby na etacie) jak macie tych godzin tablicowych 28. Są takie dni, że pewnie tak, ale jak człowiek ma 1.5 etatu, to pracuje tyle codziennie, dzień w dzień.
    Obudź się.

    Podziękowali 2Aga85 Berenika
  • Warunki pracy nauczycieli powinny być takie, by praca w szkole była równorzędną opcja dla specjalistów. Teraz nie jest. 
  • Specjalistę możesz zwolnić.
  • Mam pytanie do nauczycieli? 
    Co myślicie o zniesieniu karty nauczyciela? I o pewnym "urynkowieniu" zawodu? 
    Ale przy wyższych pensjach, podwyżkach uzależnionych od osiągnąć itd? 

  • malagala powiedział(a):
    @beatak tak to moje zdanie. To jest po prostu śmieszne, te uzyskiwania w kółko, że np trzeba siedzieć w Sylwestra. A jak się podrąży, to wychodzi, że to jednak kilku nauczycieli tylko, w inny dzień inni (domyślam się, że chodzi o całą przerwę bożonarodzeniową, która w większości innych zawodów jest czasem pracy) I w sumie nie pracowałaś, bo uczniowie się nie pojawili. Czyli mogłaś zrobić te wszystkie rzeczy, o których piszesz, że jest ich tak dużo- sprawdzanie prac, przygotowanie do lekcji itd. 
    Wszyscy są strasznie obciazeni i 19h tablicowych to etat, ale jednak mają czas na 1.5 etatu, na sprawdzanie matur, na korki itd. I naprawdę, nie wmówicie mi, że pracujecie 12h dziennie  225 dni w tygodniu (tyle wg moich zgrubncyh wyliczeń mają dni pracujących osoby na etacie) jak macie tych godzin tablicowych 28. Są takie dni, że pewnie tak, ale jak człowiek ma 1.5 etatu, to pracuje tyle codziennie, dzień w dzień.
    Obudź się.

    Nie pracujesz w szkole i szczerze mówiąc, gdy Cię czytam, widzę, że nie wiesz o czym piszesz. Gdybyś osobiście pracowała  w szkole, nie popełniłabyś takiego postu. Bo wiedziałabyś, jak wygląda rzeczywistość. A wygląda ona często gorzej, niż mówią sami nauczyciele. I to, że masz ciotkę, kuzynkę, czy inną znajomą, która w szkole pracuje, serio nie da Ci pełnej wiedzy na temat pracy nauczyciela.

    Ja w szkole jestem nieprzerwanie od 23 lat. I owszem - dzięki dużemu doświadczeniu jestem na tyle ogarnięta i zorganizowana, że nie każdego dnia pracuję 12 godzin. Twoje pisanie : ,, a jednak mają czas na 1.5 etatu '' jest słabe. To nie jest kwestia czasu. to kwestia obowiązków, które przydziela dyrektor szkoły w obliczu faktu, że nie ma ludzi do pracy. Serio, serio. Nie przychodzą nowi nauczyciele do zawodu i nie ma komu pracować. Sprawdzanie matur? Robię to, bo przez to, że jestem też ekspertem od powtórnego sprawdzania, mogę sporo dodatkowo zarobić do mej nędznej pensji. Która po podwyżce nie wynosi nawet 4 tyś (dla nauczyciela dyplomowanego egzaminatora od matury , w tym na poziomie dwujęzycznym, itp). Przez to, że ja uczę przedmiotu maturalnego, a absolwenci mej szkoły wszyscy obowiązkowo muszą zdać egzamin na poziomie dwujęzycznym, faktycznie baaardzo dużo sprawdzam, bo inaczej się nie da. 

    Korków nienawidzę. Ze względu na niefajny plan lekcji mam na nie mało czasu i nie chcę ich udzielać. Wolę mieć mniej kasy, niż pracować po ciężkim dniu w szkole. Gdy byłam  młodsza, robiłam to, teraz tylko dla znajomych.

    Najbardziej w postach ludzi, którzy w szkole nigdy nie pracowali boli mnie to, że tak łatwo oceniają i osądzają. Ja nigdy nie oceniam pracy lekarzy, księży, itp - jako całokształtu. Nie mówię ile pracują i w jakim czasie. Nie rozliczam z obowiązków, jak robisz to Ty. Do głowy mi to nie przyszło, bo wiem, że wiele rzeczy dzieje się poza miejscem pracy. Ja w szkole jestem np. 6 godzin, ale za to w domu przez kilka godzin przygotowuję materiały i sprawdzam lub pracuję nad Erasmusem.  A Ty zawsze lepiej niż ja wiesz, jak się pracuje w miejscu, w którym sama jak rozumiem nie pracowałaś. Jest to dla mnie o tyle przykre, że szanuję Cię i z wieloma Twymi postami się zgadzam i w niektórych kwestiach na pewno odbieramy na tych samych falach.

    Ja na pracę w szkole nie narzekam. Poczytaj me posty, czy się skarżę i czy piszę, że tej pracy nie lubię. Przytaczam tylko i wyłącznie fakty.

    Są spore zalety: na pewno wakacje (choć w przypadku nauczycieli w liceum nie tak długie jak się ludziom wydaje), przerwy świąteczne, fakt, że nie muszę w szkole siedzieć 8 h, jak w innych zawodach (choć czasem jest dłużej niż 8 h). Bardzo cieszy mnie kontakt z młodymi ludźmi i to, że mam wpływ na ich przyszłość i to najczęściej w pozytywnym sensie. Sporą zaletą jest samorozwój , bo nauczyciel musi to robić cały czas. I wbrew powszechnym opiniom, bardzo lubię kontakt z rodzicami; nigdy nie spotkała mnie z ich strony niemiła sytuacja. Jeśli zaś chodzi o wymierne korzyści - nie ma ich, bo trudno te ochłapy nazwać korzyściami. 

  • Aga85 powiedział(a):
    Mam pytanie do nauczycieli? 
    Co myślicie o zniesieniu karty nauczyciela? I o pewnym "urynkowieniu" zawodu? 
    Ale przy wyższych pensjach, podwyżkach uzależnionych od osiągnąć itd? 

    Ja jestem za. Do niczego nie jest mi potrzebna.
    Podziękowali 1Aga85
  • malagala powiedział(a):
    Specjalistę możesz zwolnić.
    Nauczyciela, wbrew obiegowej opinii, też. Wystarczy, że dyrektor wystawi negatywną ocenę pracy. Ale dyrektorzy rzadko to robią, bo musieliby dokumentować sytuacje, które byłyby uzasadnieniem takiej oceny. A poza tym, od lat brakuje nauczycieli niektórych przedmiotów.
  • malagala powiedział(a):
    Specjalistę możesz zwolnić.

    I nauczyciel też powinien móc być zwolniony.
  • @beatak piszę o tym do Ciebie właśnie dlatego, że Cie szanuję. Pewnie za ostro i odbierasz to jako atak. Weź prosze poprawkę na to

    W wielu zawodach dostajesz podwyżkę wraz z e wzrostem doświadczenia. W pracy nauczyciela jest inny zysk - nie musisz tyle pracować, bo masz większość rzeczy przygotowaną. Tyle.

    Ja mam pytanie odnośnie zarobków- napisałaś kwotę. To jest za etat czy za półtora etatu? Z dodatkami itd.? 
    Podziękowali 1beatak
  • malagala powiedział(a):
    @beatak piszę o tym do Ciebie właśnie dlatego, że Cie szanuję. Pewnie za ostro i odbierasz to jako atak. Weź prosze poprawkę na to

    W wielu zawodach dostajesz podwyżkę wraz z e wzrostem doświadczenia. W pracy nauczyciela jest inny zysk - nie musisz tyle pracować, bo masz większość rzeczy przygotowaną. Tyle.

    Ja mam pytanie odnośnie zarobków- napisałaś kwotę. To jest za etat czy za półtora etatu? Z dodatkami itd.? 
    Goły etat w moim przypadku, z wysługa lat oraz dodatkiem motywacyjnym. Bez wychowawstwa. 
    A co masz na myśli, że nie muszę tyle pracować, bo mam większość rzeczy przygotowane? 
  • To, co sama napisałaś - masz już doświadczenie, wiec czesc rzeczy idzie szybciej.
  • malagala powiedział(a):
    To, co sama napisałaś - masz już doświadczenie, wiec czesc rzeczy idzie szybciej.
    Ale to nie znaczy że mam mniej rzeczy do zrobienia. Jest ich więcej, niż wtedy gdy zaczynałam .
    Od doświadczonych nauczycieli dyrektor wymaga o wiele więcej.
    Natomiast w przeciwieństwie do młodych nauczycieli, nie muszę ślęczeć nad scenariuszem lekcji, stresować się nagłym zastępstwem, przygotowywać się godzinami do trudnej lekcji, bo umiem już wiele rzeczy zrobić spontanicznie i mam wiele gotowych rozwiązań, które latami wypracowywałam. Nie oznacza to jednak, że mam mniej na głowie. Tak nie jest. Tylko to, co mam pewnej łatwiej mi przychodzi wykonać niż komuś , kto stawia pierwsze kroki w zawodzie.
    Podziękowali 1malagala
  • Najgorzej ma nauczyciel początkujący.

    Nauczyciel na początku zarabia po prostu grosze, do tego dyrektor ustala plan w taki sposób że swoim kolegom, pupilkom itd ustala tak że mają zajęcia ciągiem bez okienek, a wiadomo że początkujący nauczyciel bedzie miał "okienka", bo co z tego że np będzie miał w ciągu dnia 5 lekcji gdy sa one poprzedzielane godzinami bez lekcji czyli tzw. okienkami podczas których i tak będzie siedział w szkole 8-9 godzin i nie wyjdzie dorobić w drugiej szkole.

    Do tego nauczyciel do każdej pojedynczej lekcji musi wykonac konspekt-plan i dlatego przez kilka pierwszych lat ma bardzo dużo pracy, dopiero potem juz korzysta w kolejnych latach z tych konspektów to ma łatwiej. Dlatego nauczyciele nie lubią zmian w programie swojego przedmiotu bo muszą wykonać nowe konspekty, a także nie lubią brać dodatkowej klasy do której programu nie maja wykonanych konspektów, bo to oznacza więcej roboty. Mogą oczywiście się dogadać i korzystać z konspektów kogoś kto im je udostępni, ale inni często nie chcą się dzielić konspektami bo kosztowały ich sporo pracy.

    Najgorsze dla nauczyciela sa pierwsze lata pracy. Żeby sobie podbić pensje musi zrobić wszsytkie poziomy awansu co trwa kilka lat, najpierw mianowanie, potem dyplomowanie.
    Do tego nauczyciel ma dodatek za wysługę 1% za każdy przepracowany rok (maks do 20%), więc dopiero  jakieś sensowne pieniądze zaczną się po 15 latach pracy (+ 5 lat studiów sie wlicza do wysługi), czyli nauczyciel w wieku ok. 40 lat ma maksymalny dodatek 20% za wysługę i w tym czasie powinien dojść do stopnia dyplomowanego. Do tego czasu zwykle juz wyrabia sobie znajomości z dyrekcją na tyle żeby tych okienek w planie lekcji miec jak najmniej, dzięki czemu otwiera się furtka do dorobienia w innej szkole. 
    Dodatkowo przez pierwsze lata pracy nauczyciel powinien zrobić dodatkowe studia aby uczyć jeszcze innego przedmiotu, np matematycy robią fizykę itp. Otworzy im to pole do nadgodzin lub dodatkowego etatu.

    Oczywiście uciążliwe są też dodatkowe obowiązki jak przeprowadzanie rekrutacji, organizowanie festynów, apeli, kilkudniowe wycieczki z uczniami podczas których trzeba ich pilnować 24h/dobę.

    Nauczyciel po latach cząsto zmaga się z chorobami związanymi z pracą w ogromnym hałasie i zdzieraniem gardła.
    Nauczyciel może też iść na roczny urlop na poratowanie zdrowia, choć co jakis czas władza ogranicza coraz bardziej to uprawnienie.

    Natomiast plusem tej pracy są wakacje i ferie, oraz jeśli dyrektor ustawi mu dobry plan, dzięki czemu dzieci nauczyciela będą znacznie lepiej zaopiekowane i nie będą gnuśnieć na świetlicach do 17-tej.

    O jakich kwotach wogóle mówimy ? Przeciez wszystko jest w ustawie i można sobie sprawdzić.
    Np, dojrzały nauczyciel dyplomowany (czyli najwyższy stopień awansu) (kwoty przed tegoroczną podwyżką)
    - podstawowa kwota 4224 zł brutto
    - przy 20 latnim staży ma do tego 20% brutto
    - dostaje dodatek motywacyjny uznaniowo od dyrektora w zależności od gminy, w Warszawie wg rozporządzenia są t kwoty min 200 zł maks 1200, średnia 600 zł. Więc raczej może liczyc na ok 600 zł.
    - jeśli pracuje na wsi to 10% dodatku.
    - jeśłi jest wychowawcą jakiejś klasy to dodatkowo dostaje min 300 zł

    typowo taki nauczyciel w Warszawie zarobi niecałe 6000 brutto, czyli na rękę ok 4170 zł. Do tego jeśli będzie bardziej przedsiębiorczy wykorzystując że pensje początkujących nauczycieli sa głodowe, więc nie ma chętnych do tej pracy, ogarnie sobie nadgodziny i jeszcze pół etatu w drugiej szkole. Więc może dociągnąć do 5500 - 6000 na rękę. Bardzo obrotni którzy porobili dodatkowe fakultety z innych przedmiotów nawet więcej. Kokosy ? szczególnie biorąc pod uwagę pierwsze kilka lat biedy i zasuwania ?

    Ogólnie uważam ten cały system za patologię, ale cóż do zmiany systemu trzeba by Konfederacji u władzy, a tego nie chcą okrzepnięci nauczyciele, którym pasuje taki układ że młodych nie ma a oni obganiają 1,5 - 2 etaty, byle mieć obecne benefity. 

  • Ciekawe, co piszecie.
    Widzę więcej zadowolonych. Faktycznie zadowoleni to tylko nowi (ok 2 lata do tyłu). Tzw. starzy narzekający w 100proc.
    W mojej szkole jako nowi pracują ludzie z różnym doświadczeniem, np. DG lub zlecenia w poradniach/ prywatnych szkołach, ma delegacjach, etc. 
    Publiczna szkoła to dla nich bdb rozwiązanie.
    Podziękowali 1Turturek
  • Tak naprawdę problemem nie są tylko zarobki albo zarobki w ogóle.

    Niemal każdy wie, ze edukacja nigdy nie była obszarem zbyt szczodrze wynagradzanym.

    Ja np. zatrudniając się w szkole nawet nie wiedziała, ile będę zarabiać – większosc moich koleżanek i kolegów także.

    Problemem natomiast jest płaca za wymagania, jakie stawia się nauczycielom.

    I tu mogą się wypowiedzieć wyłącznie oni i ich rodziny.


    Do absurdów rozciągnięta odpowiedzialność nauczyciela za wszystko, co jest związane z uczniem i jego rodziną.

    Ile razy w dramatycznej sytuacji z udziałem dzieci lub ich rodzin pojawia się pytanie CO ZROBIŁA SZKOŁA? GDZIE BYŁA SZKOŁA???

    Przeciętny nauczyciel, zwłaszcza taki, który nie przeżył kontroli doraźnej na skargę albo na skutek dramatycznych wydarzeń z udziałem/przy udziale ucznia nawet nie wie, ze codziennie jedzie po bandzie i po kruchym stąpa lodzie.


    Kuratorium jest w stanie dać dyscyplinarkę za kolor bluzki albo za złamaną nogę ucznia w szkole.

    ZA WSZYSTKO odpowiadamy.

    Za to , że nie zorientowalismy się, ze w domu ucznia jest syf i pijaństwo – ale te same przepisy zabraniają mi iśc do domu ucznia, bo rodzic, nawet pijak i patus ostatni może na mnie naskarżyć i kuratorium uzna, ze uchybiłam godnosci nauczyciela i nie miałam prawa naruszać miru domowego. Za moment to samo kuratorium da mi dyscyplinarkę, że jednak nie polazłam do domu tego ucznia, bo nie zbadałam sytuacji, Za 'gimnazjalistki z Gdańska” odpowiedzieli nauczyciele i specjalisci – bo maglowało kuratorium i prokuratura. A dzieciaki były PO SZKOLE!!! Uznano, ze to wina szkoły, bo może gdyby szkołą więcej róznej pomocy psychologicznej udzielała, to byłoby dobrze


    Masz w klasie 30 uczniów a masz pracować, jakby ich było 5 do tego z nauczycielem wspomagajacym. To ty masz zrobić wszystko, zeby bąbelek zechciał się uczyć, a jak nie zechce to mamusia może naskarżyć i masz przechlapane.


    Jak macie kogoś w komisji, to się dowiedzcie, jakie sprawy trafiają przed komisję dyscyplinarną.

    Stawiasz ocenę ndst i drżysz, bo rodzic nasyła kuratorium a to ty masz się tłumaczyc, co zrobiłeś, zeby uczeń zechciał cie słuchac.

    Rodzic może zrobic z ciebie patusa a nie odpowie za to.

    Uczeń nie może użwyać telefonu, ale nie mozesz mu go zabrać. Uczeń może cie nagrywać, a ty nic z tym nie możesz zrobić.

    Uczniowi telefonu nie możesz wziac do ręki, ale jak ten sam uczeń zhejtuje, obraża za pomocą portali społecznosciowych-ty odpowiadasz, bo przecież miałes tak do niego przemawiać, zeby zrozumiał







  • edytowano kwiecień 2023
    Przestań wylewać swoje żale. Taka jest cecha tego zawodu.
    Przede wszystkim nauczyciel dobrze wie którzy rodzice dzieci w klasie to patologia bo to od razu widać albo po dziecku albo po rodzicach. I od jego reakcji może zależeć zdrowie i życie tego dziecka. Problemem jest to, że wielu (żeby nie powiedzieć większość) nauczycieli przymyka no to oko dla "świętego spokoju". Jeśli w TV mówią że dziecko było maltretowane a nauczyciel twierdzi że nie zgłaszał bo nic nie wiedział to od razu wiedzcie że kłamie.
  • Kociara akurat w tym punkcie dobrze mówi.

    Podziękowali 2Biznes Info Ata
  • kociara powiedział(a):

    Tak naprawdę problemem nie są tylko zarobki albo zarobki w ogóle.

    Niemal każdy wie, ze edukacja nigdy nie była obszarem zbyt szczodrze wynagradzanym.

    Ja np. zatrudniając się w szkole nawet nie wiedziała, ile będę zarabiać – większosc moich koleżanek i kolegów także.

    Problemem natomiast jest płaca za wymagania, jakie stawia się nauczycielom.

    I tu mogą się wypowiedzieć wyłącznie oni i ich rodziny.


    Do absurdów rozciągnięta odpowiedzialność nauczyciela za wszystko, co jest związane z uczniem i jego rodziną.

    Ile razy w dramatycznej sytuacji z udziałem dzieci lub ich rodzin pojawia się pytanie CO ZROBIŁA SZKOŁA? GDZIE BYŁA SZKOŁA???

    Przeciętny nauczyciel, zwłaszcza taki, który nie przeżył kontroli doraźnej na skargę albo na skutek dramatycznych wydarzeń z udziałem/przy udziale ucznia nawet nie wie, ze codziennie jedzie po bandzie i po kruchym stąpa lodzie.


    Kuratorium jest w stanie dać dyscyplinarkę za kolor bluzki albo za złamaną nogę ucznia w szkole.

    ZA WSZYSTKO odpowiadamy.

    Za to , że nie zorientowalismy się, ze w domu ucznia jest syf i pijaństwo – ale te same przepisy zabraniają mi iśc do domu ucznia, bo rodzic, nawet pijak i patus ostatni może na mnie naskarżyć i kuratorium uzna, ze uchybiłam godnosci nauczyciela i nie miałam prawa naruszać miru domowego. Za moment to samo kuratorium da mi dyscyplinarkę, że jednak nie polazłam do domu tego ucznia, bo nie zbadałam sytuacji, Za 'gimnazjalistki z Gdańska” odpowiedzieli nauczyciele i specjalisci – bo maglowało kuratorium i prokuratura. A dzieciaki były PO SZKOLE!!! Uznano, ze to wina szkoły, bo może gdyby szkołą więcej róznej pomocy psychologicznej udzielała, to byłoby dobrze


    Masz w klasie 30 uczniów a masz pracować, jakby ich było 5 do tego z nauczycielem wspomagajacym. To ty masz zrobić wszystko, zeby bąbelek zechciał się uczyć, a jak nie zechce to mamusia może naskarżyć i masz przechlapane.


    Jak macie kogoś w komisji, to się dowiedzcie, jakie sprawy trafiają przed komisję dyscyplinarną.

    Stawiasz ocenę ndst i drżysz, bo rodzic nasyła kuratorium a to ty masz się tłumaczyc, co zrobiłeś, zeby uczeń zechciał cie słuchac.

    Rodzic może zrobic z ciebie patusa a nie odpowie za to.

    Uczeń nie może użwyać telefonu, ale nie mozesz mu go zabrać. Uczeń może cie nagrywać, a ty nic z tym nie możesz zrobić.

    Uczniowi telefonu nie możesz wziac do ręki, ale jak ten sam uczeń zhejtuje, obraża za pomocą portali społecznosciowych-ty odpowiadasz, bo przecież miałes tak do niego przemawiać, zeby zrozumiał







    Tak czytam Twoje posty
    I tylko jedno widzę 
    Że system traktuje Was jeszcze gorzej niż uczniów
    Jak uczniaków
    Tego nie możesz, tamtego nie możesz
    Tkwicie w jakiejś kompletnej patologii
    Nie umiem tego inaczej nazwać
    Albo Wasze kuratorium takie popieprzone
    Ja tak jakby nie jestem w stanie pojąc tego absurdu.
    O co tu chodzi? Mentalnosc? "Oszczednosci"? To krecia robora czy zwykla ignorancja? Kto to tak układa? I po co?
  • To prawda.  W polskiej szkole uczeń może na pewno więcej niż nauczyciel.
    Podziękowali 1Ewasz
  • Danka powiedział(a):
    Widzę więcej zadowolonych. Faktycznie zadowoleni to tylko nowi (ok 2 lata do tyłu). Tzw. starzy narzekający w 100proc.
    W mojej szkole jako nowi pracują ludzie z różnym doświadczeniem, np. DG lub zlecenia w poradniach/ prywatnych szkołach, ma delegacjach, etc. 
    Publiczna szkoła to dla nich bdb rozwiązanie.
    Bo do budżetówki powinni iść ludzie mający już doświadczenie w sektorze prywatnym, doceniają wtedy zalety takiej pracy i nie razi niższe wynagrodzenie. Osoby od początku pracujące w budżetówce mają niestety sporo złych nawyków co obecnie zauważam na co dzień. Tak się złożyło, że obecnie współpracuję zarówno z jednymi i drugimi i jest między nimi kolosalna różnica w sposobie pracy. I faktycznie praca w budżetówce daje duży komfort bezpieczeństwa i pewnej beztroski. Realizując obowiązki w zakresie 3/4 tego co dotychczas w prywatnej firmie, wychodzę na tytana pracy. A że człowiek coraz starszy i nie ma tyle sił co kiedyś, to taka praca jest na wagę złota.


    kociara powiedział(a):

    Tak naprawdę problemem nie są tylko zarobki albo zarobki w ogóle.

    Niemal każdy wie, ze edukacja nigdy nie była obszarem zbyt szczodrze wynagradzanym.


    Dodaj, że państwowa edukacja. Państwowe zawsze jest mniej wydajne i obarczone wieloma problemami gdzie indziej nie występującymi. Urzędnicy zarządzający czymkolwiek zazwyczaj mają zbyt małą wiedzę merytoryczną, bezmyślność wynikającą z braku odpowiedzialności i brak samodzielności w podejmowaniu decyzji (no chyba że chodzi o represje, wtedy prześcigają się w pomysłach żeby kogoś na czymś przyłapać).

    Do tego dochodzi bardzo szkodliwy trend łapanki uczniów do szkół żeby tylko nie stracić finansowania połączony z forsowaniem jak najpowszechniejszego wyższego wykształcenia. I zamiast szkoły przyciągać swoją elitarnością i jakością nauczania, przyciągają łatwością zdawania egzaminów co obniża drastycznie poziom wiedzy uczniów. Oderwanie szkół od biznesu spowodowało szerzące się bezrobocie u absolwentów i coraz większe problemy z kompetencjami podczas rekrutacji. Właściwa nauka rozpoczyna się tak naprawdę dopiero w pracy która zapewnia odpowiednio przygotowane szkolenia. 



  • @malagala
    Nie umiem odpowiedziec na te pytania bo nie ja tworzę prawo.
    Natomiast wymowa twojego posta jest taka,że masz pretensje "do mnie" za to,że ktoś zrobił patologiczny system.
    Nie wejdziesz od środka,nie dostaniesz po łapach os byle wizytatora nie zrozumiesz 
  • kociara powiedział(a):
    @malagala
    Nie umiem odpowiedziec na te pytania bo nie ja tworzę prawo.
    Natomiast wymowa twojego posta jest taka,że masz pretensje "do mnie" za to,że ktoś zrobił patologiczny system.
    Nie wejdziesz od środka,nie dostaniesz po łapach os byle wizytatora nie zrozumiesz 
    Nie taka miała być.
  • Hamal powiedział(a):
    Przestań wylewać swoje żale. Taka jest cecha tego zawodu.
    Przede wszystkim nauczyciel dobrze wie którzy rodzice dzieci w klasie to patologia bo to od razu widać albo po dziecku albo po rodzicach. I od jego reakcji może zależeć zdrowie i życie tego dziecka. Problemem jest to, że wielu (żeby nie powiedzieć większość) nauczycieli przymyka no to oko dla "świętego spokoju". Jeśli w TV mówią że dziecko było maltretowane a nauczyciel twierdzi że nie zgłaszał bo nic nie wiedział to od razu wiedzcie że kłamie.
    Guano prawda.
    To jest kwestia zawodu nauczyciela w Polsce. Nigdzie indziej tak nie ma. 
    Masa sprzecznych i wzajemnej wykluczających się przepisów.
    Pełnoletni uczeń,który może w świetle prawa zawrzeć związek małżeński,urodzić dziecko, lic alkohol i mieć prawo jazdy - przez szkołę musi być traktowany jak niepełnoletni i do tego niepełnosprawny umysłowo.
    Za niego też odpowiada nauczyciel.
    Jak uczeń chce uciec ze szkoły i to zrobi,a w tym czasie coś mu się stanie-wine za to ponosi nauczyciel. Ale może sam się zwolnić z lekcji,usprawiedliwić nieobecności.
    Ale na przerwie trzeba go pilnować.
    I odpowiada karnie jak sobie coś to "dziecko" zrobi.
    Jak sobie kark skręci upadając (bez niczyjej winy) na schodach -jw Winę ponosi nauczyciel i on odpowiada i dyrektor. Bo nie zapewnił bezpiecznych i higienicznych  warunków pobytu w szkole

    Podziękowali 4malagala Ewasz Ata Elf77
Aby napisać komentarz, musisz się zalogować lub zarejestrować.