Witaj, nieznajomy!

Wygląda na to, że jesteś tutaj nowy. Jeśli chcesz wziąć udział, należy kliknąć jeden z tych przycisków!

Magiczny próg wielodzietnosci? Chyba nie...

1235789

Komentarz

  • ja z tobą rozmawiać nie będę bo pewności czy bloga nie piszesz nie mam. Szkoda mi czasu na takie dyskusję. Mam inną niż ty definicję honorowego postępowania i tyle w tym temacie. 
    Podziękowali 1Rogalikowa
  • edytowano październik 2019
    @matka-Olka bardzo trafnie napisałaś  :)
    Podziękowali 1matka-Olka
  • @Skatarzyna wlasnie, napisałam, ze dla MOICH dzieci to konieczność. Chyba lepiej od ludzi z forum znam potrzeby MOICH dzieci, prawda? 
    A jak napisze, ze moje dzieci potrzebują butów zimowych to tez sie obrazisz? Bo przecież niektóre dzieci w trampkach cała zimę biegają, bo rodzice nie dopatrzyli, albo nie maja za co butów im kupić. 
    Podziękowali 2In Spe Malena
  • Ale Ok kończę, przepraszam za zamieszanie, moje dzieci musza teraz bibliotekę zwiedzić ;)
  • Przykro czytać czepianie się słówek i nadinterpretacje, kiedy większość dyskusji fajna, bo pokazuje wielowatkowosc problemu
  • Plagą naszych czasów jest nieodróżnianie sztucznie kierowanych potrzeb od rzeczywistych koniecznie potrzebnych. I tu dyskusja zatoczyła koło. 
    Co muszę naprawdę,  a co mogę odpuścić?
    Podziękowali 4kowalka Hope asiao Polly
  • Ale tak naprawde większość ludzi musi podejmowac jakieś decyzje kompromisowe. My żeby sie nie pozabijać w mieszkaniu w W-wie (nas było juz 6 + siostra z narzeczonym) podjeliśmy decyzję o wyprowadzce. Możliwosć była jedna - nieskończony dom na zupełnej wsi (no, jeszcze ewentualnie mieszkanie z teściami i szwagrem - z deszczu pod rynnę ;). Siostra zyskała duze mieszkanie w mieście, my spokój. Ale tak naprawdę - opcja idealną byłby dom blizej miasta lub w mieście, lub bardzo duze mieszkanie - obydwa odpadły ze wzgledow finansowych oczywiście. Teraz musimy dojezdzac, dzieci maja ograniczone kontakty z niektórymi znajomymi itp.itd. Sytuacja wcale nie jest idealna, ale jak się nie ma co sie lubi to się lubi co się ma. 
    Podziękowali 1madzikg
  • edytowano październik 2019
    Ma- ciejka, pisałam Ci już kiedyś, że Cię podziwiam? Dlatego, że masz dzieci z poważnymi problemami, a z Twoich wpisów bije radość i energia. Rodzice tak mają, kiedy widzą w swoim dziecku przede wszystkim ukochaną osobę ze wszystkimi jej dobrymi, ciekawymi cechami, a problemy dziecka na dalszym miejscu. Kiedy np. autyzm nie przesłania im dziecka jako kochanej, wspaniałej osoby. Niestety nie wszyscy rodzice tak patrzą. Ty wśród wielu trudów myślisz jeszcze np. o rekolekcjach, ciekawych książkach, podróżach. :)To jest piękne, daje mi i na pewno nie tylko mi odwagę i pociechę.
    Ja teraz mam w sobie luz, spokój, radość. Ale przez ok. rok, kilka lat temu, byłam przybita z powodu ADHD dziecka. Przysłaniało mi to inne cechy tego kochanego, świetnego dziecka. Co gorzej, przesłaniało mi to resztę mojego, przecież bardzo dobrego życia. Czułam wstyd i rozżalenie. Aż mi wstyd, nie wiem jak mogłam wpaść w taką postawę; nic już z tego nie zostało, Bogu dzięki.
    Nie chcę zaprzątać swoimi sprawami, nie stawiam się w centrum. Nie jest mi też łatwo o tym napisać. Jestem wdzięczna osobom, które dają taki piękny przykład.
  • Może jakby dziecko nie miało powierzchni do wędrowania to by nie wędrowało nadprogramowo 
  • jukaa powiedział(a):
    Dobre pytanie, Skatarzyna. Myślę że obok leży jeszcze takie, jaką wartość ma korzystanie/wyrzekanie się tego, co jest dla nas dostępne. I gdzie jest granica. 

    Bardzo ciekawe, macie o tym jakaś książkę?
    Podziękowali 1OlaOdPawla
  • A ja zrozumiałam, że to taka filozofia, dzieci nie są w domu najważniejsze i jak ma tak z bratem, to ma. Jak się mylę, to @Polly popraw.
  • jukaa powiedział(a):
    Nie mam, ale czasem zastanawiam się w kontekście osób, które widzą wartość  w programowym życiu duuuużo poniżej możliwości. Dla niektórych jest to mam wrażenie źródłem niezdrowej dumy, pychy? Nie umiem znaleźć właściwego określenia. W każdym razie, koncentrują się na niemaniu tak jak inni na maniu ;)
    Szczerze, nie znam takich osób. 
  • edytowano październik 2019
    Są osoby które z racji tego że są biedniejsze czują się lepsze od innych, że nie przywiązują uwagi do dóbr materialnych są bliżej Boga, bo bogaty to raczej nie przejdzie przez to ucho igielne.

    Nie mówię że wszyscy ale są tacy co z wyższością stwierdzają o mnie na to nie stać.

    Bardzo szanuję ludzi zamożnych ale skromnych, umiących pomagać i dzielić , nie robiąc wokół tego szumu, takich którzy nie obnoszą się z swoimi dobrami.

  • Ale to nie jest po prostu taki mechanizm obronny?

    Jedną z najbardziej ludzkich cech jest zdolność do wyjątkowo dobrego funkcjonowania w społeczności, a kluczowym mechanizmem to warunkującym jest znajomość swojego miejsca w stadzie. Stąd ludzkie przewrażliwienie na punkcie własnego statusu społecznego wyznaczonego przez różne kwestie.

    Jeśli obracamy się w społeczności ludzi bogatszych od nas, to nie ma zmiłuj. Tego nie da się racjonalnie obejść - czytałem historię gościa, który będąc super prawnikiem w USA i należąc do 1% najbogatszych ludzi kraju (grupa paro milionowa) zamieszkał w najbogatszej dzielnicy, gdzie wszyscy z jego apartkamienicy byli grubo bogatsi od niego. Efekt był identyczny jak u kogoś, kto ledwo wiąże koniec z końcem i żyje wśród ludzi, którzy nie muszą się zadłużać by przeżyć do pierwszego.

    Oczywiście wtedy trzeba sobie szukać równowagi poprzez coś innego; budować swoje poczucie wielkości i znaczenia poprzez doskonałość moralną, zdolność do podejmowania trudu i znoju i takie tam. Łatwiej jest zanegować czyjąś potrzebę 100-metrowego domu dla trójki dzieci, niż się przyznać, że samemu by się tak chciało, tylko nie widać perspektyw.
  • Być może, pamiętam tego bloga, mi te wpisy wręcz brzmiały chorobliwie; może trudno mi było sobie wyobrazić, że ktoś z pełną premedytacją coś takiego robi @Elunia

    W tamtej książce (traktującej o nieuświadomionych błędach poznawczych) jedynym rozwiązaniem takiego dylematu jest unikanie środowisk zdecydowanie bogatszych. Najlepiej obracać się wśród ludzi własnego statusu lub trochę biedniejszych - to wydatnie przyczynia się do lepszego samopoczucia. 

    To jak zderzenie bezdzietnych czy małodzietnych, którzy cenią sobie komfortowe, umiarkowane i spokojne życie z wielodzietnymi, którzy nie wiedzą w co ręce włożyć.
    Podziękowali 1madzikg
  • Moi chłopcy śpią razem, ponieważ wymaga tego bardziej organizacja życia rodzinnego niż samej przestrzeni. No i poza minusami dzielenia pokoju z problemowym rodzeństwem, zawsze są też i plusy. Jak wytłumaczyć, że po takim poranku, kolejnego wieczora znajduję ich śpiących nie tylko w jednym pokoju, ale też w jednym łóżku? I jest to łóżko Wiktora, tzn. to Kubuś wędruje do niego, nie odwrotnie. Mają dwa;)

    @Zuzapola, ale jak zrozumiałaś - że nie obchodzą mnie potrzeby dzieci? No nie... ;)
  • @Tola, rozumiem i przyjmuję, że ty byś tak zrobiła na moim miejscu. Ja jednak mam przekonanie do tego rozwiązania i przy nim zostanę. Chyba, że Kuba faktycznie, sam z siebie zgłosi kiedyś potrzebę własnego, osobnego pokoju. Jednak na tyle znam moje dziecko, że nie spodziewam się takiego postulatu wcześniej niż w okresie starszych nastolatków.
    Podziękowali 1Skatarzyna
  • @Tola, ale zmierzamy do czegoś konkretnego? Bo nie chciałabym przypisać ci czegoś, co nie było twoją intencją. Czasem tak jest, że człowiek wychowuje się z chorym bratem, innym razem z depresyjną matką, ojcem alkoholikiem, jeszcze innym w rozbitej rodzinie albo zostaje sierotą. Tak, wszystko to na nas wpływa i kształtuje nasze późniejsze życie i relacje.
    Mój mąż wychowywał się z trójką rodzeństwa, jeden z braci ma zdiagnozowaną schizofrenię, drugi (moim zdaniem) niezdiagnozowaną ...lub inne poważne zaburzenie osobowości. Świetnie radzi sobie w życiu zawodowym, towarzyskim, stale rozwija się jako ojciec. Da się żyć.

    I inny przykład. Około @Tola twoich wątpliwości, bo wiem, że ty ich tak nie sformułowałaś. Bliźniaki z in vitro. Jeden w domu, pięknie się rozwijający, oczko w głowie rodziców. Drugi z zd, najpierw długo w szpitalu, potem w zol. Kiedy zaczęto ich naciskać, by zabrali go do domu, bo dziecko nie jest na tyle "trudne", by nie poradzili sobie z opieką, nawrzeszczeli na psycholog z ośrodka (moją koleżankę), że jak to ona sobie wyobraża. Przecież w peg-u są bakterie!!! I te bakterie mogą się przenieść na zdrowego synka!!! A on przecież wcześniak, osałabiona odporność... Normalnie kobieta wyobraźni nie ma, by im to sugerować.
    Dla chłopca rozpoczęto poszukiwanie rodziny zastępczej, trochę w tym na poczatku pomagałam. Rodzina nie znalazła się, maluch pozostał w zol.
    Daj im Panie Boże, by ten drugi bliźniak bez wady genetycznej, faktycznie był zdrowy. Nie tylko fizycznie, emocjonalnie pewnie też będzie miał o wiele większy komfort niż gdyby patrzył od małego na cierpienie, chorobę, upośledzenie - i wszystko co z nimi związane.
  • edytowano październik 2019
    @Tola, Kubuś mówił mi, że chce mieć swój pokój? O czymś nie wiem? B) Kilka dni temu, gdy chorego Wiktora zabraliśmy naa noc do naszej sypialni, owszem dał się przekonać i zasnął u siebie, ale w nocy przeszedł i władował się do niego. Kolejnej już przenieśliśmy obydwu.
  • @Malena autentycznie sie wzruszyłam :) U mnie było podobnie, najpierw szok przy pierwszym dziecku, później załamanie przy drugim. Ale sporo osób sie za mnie modli, bardzo tez mi pomogły reakcje innych ludzi na moje dzieci, ogolnie spotykam sie z sympatia i zachwytem . I mogłoby tych dzieci tez w ogole nie być... a taka parka znajoma, co nie moze miec dzieci rozpływa sie nad córka, dali by wszystko za to, zeby miec „takie” dziecko.

    Niby obiektywnie nie zmieniło sie nic, a zmieniło sie wszystko, bo wszystko to kwestia nastawienia. Czy jestem wdzieczna, czy robie z siebie ofiarę losu, czy wynajduje tysiąc „niedasie”, czy jednak walczę o normalność w codzienności.

    Dużo sił życzę!

  • Tola powiedział(a):
    @Polly - Nie wiem, jak mocno dzieci mogą wyrażać u Was swoje potrzeby.
    Ja także nie wiem jak jest u was.
  • Trochę obok tematu... Ale w kwestii potrzeb dzieci i priorytetów. Wczoraj byłam na konferencji komunijnej dla mam w szkole syna. Bylo dużo o wychowaniu, o relacjach w rodzinie, o priorytetach...Owszem, potrzeby dziecka są ważne. Ale to jednak potrzeby rodzica pwinny stać na pierwszym miejscu. I m.in. padło takie zdanie "Jesli w domu są pieniądze na zajęcia dodatkowe dla dziecka, a mama nie ma na fryzjera czy kosmetyczkę, to znaczy, ze coś w tej rodzinie jest nie tak."Tak tylko się dzielę...
  • edytowano październik 2019
    @Tola, każde dziecko można porzucić, zdrowe też i nie tylko z in vitro. Tak, Polska, Kraków.

    @Tola, odpowiedziałam na pytania, wyjaśniłam wątpliwości na tyle, na ile czuję, że powinnam w takim miejscu jak forum. Był to przykład na to jak bardzo dzieci mogą różnić sie pod względem potrzeb odnośnie posiadania tylko własnej przestrzeni. Nie był to przykład przeciw @Maciejka i jej przekonaniu, że dziecko powinno mieć własny pokój, nie była to też autorytarna uwaga, jakby rodzeństwo zawsze miało siedzieć na kupie. Podzieliłam się jak jest u mnie, tyle. Nie czuję się zobowiązana do wytłumaczenia w związku z tym, co w trudnych momentach wspólnego życia czują moje dzieci, czy i jak reaguję na ich potrzeby, jak rozumiem sformułowanie "nienawidzę brata", jak wygląda nasza organizacja codzienności i dlaczego. I właśnie przestaję to robić. Jeśli ty czujesz potrzebę głębokiej analizy relacji w mojej rodzinie, to nasze potrzeby rozmijają się.



  • To samo dzieciom mówię...tylko gorzej z realizacją.
  • Hehe dziecko nie powie ze chce mieć swój pokoj? Moja wywrzaskiwaniem to co drugi dzień.przez jakiś czas . widać ja autorytetem nie jestem. A jednak jako matka wiem lepiej- widzę w jakich sytuacjach wrzeszczy i na spokoju wycofuje te postulaty jak spokojnie rozmawiamy z czym by się własny pokoj wiązał.. 
    Podziękowali 3Polly Skatarzyna Agmar
  • Tola powiedział(a):
    Swoją drogą niewiarygodne, że coś takiego jak w przypadku tych bliźniaków ma miejsce. Czyli wychodzi na to, że w Polsce (bo mówimy o Polsce @Polly?) może sobie zamówić dzieci z IV i wybrać to, które bardziej pasuje? I prawo pozwala na zostawienie tego chorego w jakimś ośrodku?
    Zawsze możesz się zrzec dziecka. Każdego. Te z zespołem Downa w domach dziecka to zwykle porzucone. I często przez dobre porządne, ba zamożne rodziny. I są to kolejne dzieci, drugie, trzecie, czwarte, które nie pasują wg rodziców do całości.

    Nie pisze teoretycznie. Tylko na konkretnych przykładach które znam.
    Podziękowali 2Polly Aga85
  • Aaa tu patrzę a Ula mi ziemię z doniczki wyjada.
    Podziękowali 1Milagro
  • Co do metrow.jaki odkurzacz daje rade na tylu metrach i kto nim dowodzi
  • Skatarzyna powiedział(a):
    Na ilu? @Tryk
    padlo 500 ,100,  i  inne metraze
Aby napisać komentarz, musisz się zalogować lub zarejestrować.